sobota, 20 lipca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.31 "Wystąpiły jakieś komplikacje.."


*** 2 miesiące później ***

*** Oczami Harrego ***
Poranek jak każdy, codziennie budzę się przy najwspanialszej dziewczynie i zasypiam też przy niej. Jestem szczęśliwy i już niedługo zostanę tatusiem. Boje się tego, ale chcę, bardzo chcę. W planach mam jeszcze jedną rzecz, jaśniej mówiąc oświadczyny i ślub tylko pytanie czy się zgodzi? Strach przed odmową paraliżuje mnie na samą myśl o tym. Odgarnąłem niesforny kosmyk włosów z twarzy dziewczyny i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Przyglądałem się śpiącej (t.i). Rozświetlała każdy mój dzień, sprawiał je lepszymi. Kochałem ją taką jaką jest i za to jak jest, a jest kochana, miła, uczynna, wrażliwa, wspaniała... mógłbym wymieniać godzinami. Pogładziłem dłonią jej rumiane policzki, a ona ułożyła swoje usta przez sen w delikatnym uśmiechu. Jej malinowe wargi, aż się prosiły o pocałowanie. Nie mogąc się powstrzymać, ponownie je musnąłem. Wstałem z łóżka, nakrywając dziewczynę i udałem się do łazienki. Zrobiłem, poranną toaletę, ubrałem się w ciuchy i zrobiłem gofry, starając się przy tym jak najmniej hałasować. Zjadłem swoją porcje, a dla ( t.i ) odłożyłem na bok. Ostatni raz wszedłem do sypialni spoglądając na niewiastę i wyszedłem z domu, jak co dzień udając się do studia. Dziewczyna zawsze do nas przyjeżdżała popołudniu przywożąc różne pyszności, ciesząc swoją obecnością. Mijając tłum fanek, tylnym wejściem wszedłem do środka budynku. Przywitałem się ze wszystkimi i wspólnie z chłopakami zaczęliśmy nagrywać. W pełni oddałem się muzyce i zabawie towarzyszącej nam przy tym...

*** Twoimi Oczami ***
Zajadając się pysznym śniadaniem, zakładałam buty. Jak zwykle wstałam po 12:00, a zawsze o 14:00 byłam w studiu nagraniowym u chłopaków. Dokończyłam posiłek i włożyłam talerz do zmywarki. założyłam szalik i czapkę, już nie nosiłam kurtki, był koniec lutego, a w Londynie temperatura była plusowa, po wyżej 10°. Wyszłam z apartamentowca i zachodząc do Nando's, kupiła jedzenie dla chłopaków. Szłam ulicą szerokim krokiem, wyglądało to na pewno śmiesznie, ale w 9 miesiącu z takim brzuchem ciężko jest chodzić i cokolwiek robić. Weszłam do studia tylnym wejściem i przywitałam się z paniami na recepcji. Wszyscy mnie już znali, byłam tu codziennie we wtorki, środy i czwartki.
- ( T.I )- zawołała recepcjonistka.
- Tak?
- Chłopcy dzisiaj są na 5 piętrze i ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, ty również.
Pokierowałam się w kierunku windy i naciskając odpowiedni przycisk, wjechałam na odpowiednie piętro. Weszłam do pomieszczenia, a chłopcy widząc mnie przerwali swoją pracę i z Niallem na czele dopadli jedzenia.
- Smakowało ci śniadanie? - zapytał Harry pojawiając się przy mnie.
- Tak, zjadłam wszystko- pocałowałam go w policzek- jedz, bo ci wystygnie- podałam chłopakowi jego porcję.
Harry wziął ją i usiadł, a ja zajęłam miejsce obok niego i wtuliłam w jego ramię, zawsze tak robiłam.
- Dziękuję, pyszne było- wszyscy spojrzeli na Nialla, który już skończył jeść- No co, jak dobre to ile można jeść- śmiechy rozniosły się echem po pomieszczeniu.
Reszta też już skończyła swoje porcje i rozpoczęli rozmowę. Siedzieliśmy w małym pomieszczeniu, tracąc poczucie czasu. Słowo do słowa, a nasz dialog nie miał końca. Nowe rzeczy zachwycały nas, a każda ciekawostka rozbudzała chęć dowiedzenia się więcej. Ścisnęłam mocniej ramię Harrego czując ból w okolic podbrzusza, jednak po chwili minął. Dalej się śmiałam z żartów, lecz co jakiś czas odczuwałam coraz silniejsze bóle.
- Słońce dobrze się czujesz? - zapytał zaniepokojony już Hazza.
- Tak tylko trochę boli mnie brzuch, pójdę do łazienki- odpowiedziałam.
Wstałam z miejsca i poczułam jak coś ze mnie wypływa. Zrobiło mi się ciepło i mokro, wiedziałam już co to oznacza. Usiadłam z powrotem na miejsce i przez chwilę odłączyłam się od świata. Serce radowało się, choć do rozumu nie docierała jeszcze ta wesoła informacja.
- Co się stało? - zapytał loczek, przywracając moje myśli do normy.
- Masz mokre spodnie, Ty się ze sikałaś? - zaśmiał się Niall, a ja pokręciłam przecząco głową, czując kolejny skurcz, tym razem znacznie silniejszy, ścisnęłam dłoń Loczka i wzięłam głęboki oddech.
- ( T.I) ty rodzisz.. - powiedział ogarnięty Liam.
- No co ty kurwa nie powiesz- odpowiedziałam siedząc na krześle i nie mogąc wstać.
- Niall i Zayn wy pojedźcie do naszego mieszkania, macie klucze- Harry podał im klucze- weźmiecie torbę z potrzebnymi rzeczami, jest spakowana i pojedźcie po Danielle, a my zabierzemy ( T.I ) do szpitala- zarządził zdenerwowany i przejęty tym wszystkim Loczek.
 Chłopaki wybiegli jak burza ze studia, Louis poszedł po samochód, a Harry i Liam siedzieli ze mną i kazali oddychać.
- Louis czeka już przed tylnym wyjściem - powiedział Daddy.
- Ok, idziemy.
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Usiadł obok mnie i całą drogę starał się jakoś mi pomóc. Chłopaki pędzili, przejeżdżali na czerwonym świetle i gdyby nie mój stan zabiłabym ich chyba. W szpitalu od razu mnie przyjęli, kazali się położyć na łóżku w jakiejś sali i zabrali na badania.
- Oddychaj głęboko, wdech, wydech- powtarzał zestresowany Loczek.
- No nie wiem kto, komu powinien to powiedzieć- zaśmiałam się.
Po badaniach przewieźli mnie na porodówkę, gdzie czekałam z Liamem i Harrym na lekarza. Zdenerwowanie i napięta atmosfera panowała w całej sali. Za ścianami było słychać krzyki rodzących kobiet, które klęły i krzyczały, że już nigdy więcej, nie chcą rodzić. Przerażało mnie to. Do sali wszedł lekarz i zrobił jeszcze USG.
- Musimy jeszcze poczekać, to dopiero 5 cm rozwarcia, możemy podać pani zastrzyk przciwbólowy - powiedział położny.
- Nie, nie trzeba- odrazu zaprzeczyłam słysząc słowo " zastrzyk".
Po 20 minutach przyjechali chłopcy razem z Dan i potrzebnymi rzeczami. Harry leżał obok mnie na łóżku i głaskał po włosach, bawiąc się moją dłonią.
Wszyscy siedzieli dookoła, czekając na poród, a ja przebrana w szpitalną koszulę, próbowałam radzić sobie z bólem. Po 3 godzinach zabrali mnie na inną salę, gdzie nikt nawet Harry nie mógł wejść i próbowali coś zrobić. Nikt mi nic nie mówił czemu tu jestem i po co, wiem tylko, że wystąpiły jakieś komplikacje...

*** Oczami Harrego ***
Zabrali ją na inną sale, rozdzielając tym samym mnie z dziewczyną. Lekarze zaczęli schodzić się do pomieszczenia i nikt, nie chciał udzielić, żadnych informacji. Powiedziałem chłopakom i Danielle, żeby zostali, a sam wyszedłem ze szpitala. Musiałem się przewietrzyć, pomyśleć, inaczej bym zwariował. Udałem się do pobliskiego sklepu i kupiłem kilka drobiazgów. Wróciłem na placówkę i udając się pod odpowiednią sale, dowiedziałem się, że ( t.i ) już rodzi. Pozwolili mi do niej wejść. Trzymałem ją za rękę widząc jak się męczy, widząc ile bólu jej to sprawia, jednak nie krzyczała, jak inne. Ona po prostu uśmiechała się i powtarzała, że mnie kocha, a ja klęcząc przed nią, głaskałem ją po głowie i mówiłem, że da radę. Lekarze poprosili bym na chwilę wyszedł, a ja całując dziewczynę, wykonałem polecenie. Czekałem cierpliwie, aż pozwolą mi wrócić, chłopcy krążyli w tę i z powrotem.
- Gratuluję, został pan ojcem, może pan wejść do dziewczyny, jest już na normalnej sali- uśmiechnął się lekarz, wychodzący z pomieszczenia, a serce uradowane, zaczęło szybciej bić.
Wszedłem na salę, widząc zmęczoną, ale uśmiechniętą kobietę z małym dzieciątkiem na rękach...

*** Twoimi Oczami ***
Poród był ciężki i męczący, ale kiedy lekarze dali mi mały cud na ręce, wszystko minęło. Leżałam z nim na normalnej sali i czekałam na Harrego, który nagle pojawił się w drzwiach z dużym misiem i kwiatami. Podszedł do mojego łóżka, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
- Mamy córeczkę - szepnęłam głaskając malutką po główce.
- Mogę ją wziąć na ręce? - zapytał niepewnie, odkładając misia i podając mi kwiaty.
- Tak głuptasie, przecież jest twoja- zaśmiałam się, podając ją chłopakowi.

*** Oczami Harrego ***
Trzymałem malutką na rączkach, nie wierząc w swoje szczęście. Była taka podobna do mnie i malutka. Głaskałem ją po jej policzkach, a dziewczynka wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczkami. Przysiadłem się na łóżku obok ( t.i ), a ona zrobiła mi miejsce. Objąłem ją wolną ręką i połączyłem nas w pocałunku, mówiąc, że są dla mnie najważniejsze.
- Jak ją nazwiemy? - zapytałem.
- Darcy?
- Pięknie- pocałowałem jeszcze raz dziewczynę, pamiętała, że zawsze chciałem tak nazwać córkę- Witaj na świecie Darcy- malutka uśmiechnęła się do nas, a ja mocniej przytuliłem do siebie ( t.i ) i trzymając na rękach dziecko, wpatrywaliśmy się w nasze dzieło.
Po kilku minutach na salę weszli chłopcy i zaczęli nam gratulować. Każdy był oczarowany malutką, brali ją na ręce i śpiewali, a Darcy cały czas uśmiechnięta, w ogóle nie płakała.
- Zrobimy też sobie dziecko? - zapytał Liam, Daniell, a ta uśmiechnięta pokiwała głową.
Zaśmiałem się i trzymając w objęciach ( t.i ), miałem cały świat przy sobie, a na drugi patrzyłem....

1 komentarz: