wtorek, 2 września 2014

The End

Koniec mojej przygody z tym blogiem. Gdyby ktoś chciał znajdziecie mnie na zayn-malik-promise-fanfiction.blogspot.com

Do zobaczenia xxx

niedziela, 20 lipca 2014

Imagin z Niall'em cz.3



Oczy Irlandczyka krwawiły łzami, a dziewczyna łkała, patrząc z obrzydzeniem na chłopaka.
- Ja.... nienawidzę siebie za to. Przepraszam.
Obróciła głowę, zasypiając w płaczu...


***
Dni mijały jak film na taśmie. Niall nie wypuścił jej z pokoju, czuła się jak więzień, ale wciąż była za słaba by cokolwiek zdziałać. Często zastanawiała się czy ktoś jej szuka, może rodzice powiadomili policję o jej zaginięciu ? Chłopak szczelnie odciął ją od świata, nie dając żadnego wglądu do rzeczywistości. Czym jest rzeczywistość ? Przyzwyczaiła się do tego, że jest przy niej cały dzień i jej nienawiść zaczęła spadać, chociaż nadal czuła obrzydzenie. Cechy anioła powracały.

***
- Chcesz wyjść na zewnątrz ?
Popatrzyła na niego z nadzieją, zdecydował się ją uwolnić ? Będzie mogła teraz zacząć od nowa ? Stopniowo wymazując wspomnienia ?
- T..tak.
Usiadła na łóżku, to był postęp w jej stanie zdrowia.
- Wezmę cię.
Spłoszona próbowała uniknąć jego dotyku, paraliżowana strachem. Zrobił to co zawsze. Zignorował jej piski i łzy spływające po policzkach, wiedząc, że za chwilę się uspokoi. Dręczyło go to wszystko. Próbował naprawić to co nieodwracalne. Niemożliwe.
Trwająca w jego silnych ramionach oglądała dom. Co prawda widziała tylko schody, które przemierzali, ale była ciekawa wszystkiego, niczym nowonarodzone stworzenie, pragnące świata. Niall potknął się, ale jej nie upuścił. Oplotła swoje ramiona wokół jego szyi, bojąc się bólu związanego z upadkiem. Ignorowała wszystkie głosy, zamykając oczy i czekając kiedy puści ją wolno, odstawiając do jej domu.
- Możesz otworzyć oczy, jesteśmy.
Podniosła powieki oślepiona słońcem. Rozczarowanie przejęło jej ciało, kiedy zauważyła, że są w jego ogrodzie, usadowieni na drewnianej dwuosobowej huśtawce. Otulił ją ciepłym kocem, nie pozwalając, by opuściła jego kolana. Lekko huśtał ich, kiedy dziewczyna podziwiała malutki kawałek świata. Zakryci z każdej strony choinkami, odcięci byli od życia. Zielona trawa mieniła się w słońcu i chodź promienie dawały ciepło, zimne powietrza wygrywało. Sucho i mroźno. Kwiaty kilku rozwiniętych krzewów zgrywały się kolorystyką, zataczając kręgi wokół nich.
- Nie jest ci zimno ?
Pokręciła głową, opierając policzek o jego ramię. Wypuściła wstrzymywane powietrze, przestając odczuwać tak duży niepokój.
- Nie chcę, byś się mnie bała.
Wyznał cicho, oplatając ją ciaśniej.
- Zrobiłem wcześniej herbatę, trochę wystygła.
Wsadził w jej drobne dłonie kubek, odnowa zaczynając nimi huśtać. Upiła kilka łyków trunku, czując jak ciepło rozlewa się jej po przełyku, kontrastując z zimnym powietrzem odpowiedzialnym za jej rumieńce.
- Opowiedz mi coś.
Poprosiła cicho, zaskakując Nialla.
- O czym ?
- O czymkolwiek. Możesz wymyslić bajkę, cokolwiek. Chcę na chwilę zapomnieć o bólu.
Jej słowa uderzył tak silną szczerością, że Irlandczyk zamknął oczy, chowając łzy.
- W równoległym do rzeczywistości świecie, właściwie to w świecie chłopaka, pojęcie miłości nie było znane. Nie było znane, bo żaden chłopiec nie potrafił pokochać tamtejszych dziewczyn. Może po prostu wstydzili się tego. Woleli wykorzystywać je, każdego dnia biorąc inną. Po za jednym. Skrywał w swoim domu księżniczkę, wiedząc, że będzie musiał ją kiedyś uwolnić. Bardzo tego nie chciał. Lubił budzić się ze świadomością, że jest ktoś kim musi i chce się opiekować. Okrutnie potraktowana księżniczka, bała się ludzi, nawet jego. Chłopiec starał się, wierząc, że kiedyś to się zmieni. Pokochał ją przez ten czas. Doświadczył uczucia nieznanego, bardzo głębokiego. Nawet nie znał jej imienia, ale nie było mu potrzebne. Chciał być jej księciem, rycerzem, albo chociaż zwykłym chłopce, któremu zaufa i pozwoli by stał na straży jej życia i serca. Tylko tego chciał. Marzenia się spełniły, a później żyli długo i szczęśliwie. Zły chłopiec ze swoim aniołem.
Dziewczyna wtuliła się w Nialla mocno, pragnąc dalej słuchać jego głosu. Uwielbiała słuchać bajek, a ta w jego wykonaniu podobała jej się najbardziej.
- Dziękuję.
Szepnęła, całując jego policzek. Pierwszy raz od dwóch tygodnia miała w sobie tą odwagę. Siedzieli w ciszy długa, aż zaczęła zasypiać. Pewien, że już go nie usłyszy, wypowiedział w niebo na cichy głos.
- To była bajka o tobie.
Chowając twarz w jego szyi, jak niewinna, maleńka istota wyszeptała.
- Moja bajka, też może skończyć się dobrze.
Był zaskoczony, ale też lekko uradowany.
- Będę cię więził, aż mnie nie pokochasz.
Cechy anioła. Była zdolna do wybaczenia. Była zdolna do kochania. Kochania Nialla. Nie teraz, ale w przyszłości. Była zdolna zapomnieć o wszystkim, za wyjątkiem jego....





***The End***

_______________________________________________

I jak podobała wam się taki Imagin ? Czy zbyt przesadzony ? /

poniedziałek, 14 lipca 2014

Imagin z Niall'em cz.2




Cisza wypełniła pomieszczenie, a jej płuca gwałtownie napełniły się powietrzem, co spotkało się z bólem, rozesłanym po ciele. Jęknęła, zaciskając delikatnie powieki. Była jak uszkodzony wazon z cieniutkiego szkła, kryjący pęknięcia, a jeden dotyk spowodowałby, że kawałki się rozlecą. Sięgnęła dłonią do kieszeni, delikatnie ją macając, zrobiła to samo z drugą, ale nie wyczuła telefonu. Chciała zadzwonić na policję, ale brak telefonu uniemożliwił jej to. Układając dłonie płasko, po obu stronach dźwignęła się w górę, od razu upadając, kiedy coś w niej strzeliło. Jakby kości popękały w niej od tak drobnego wysiłku. Cicho szlochając podjęła kolejną próbę, kończąc tak samo. Ignorowała ból, ale był zbyt słaba, na próbę ucieczki. Jej szloch, przerodził się w wycie, niestety bardzo ciche ze względu na zmęczony głos. Przerażała ją myśl, co jeszcze chce jej zrobić. Bała się, że kiedy zaśnie on znowu dokona gwałtu na niej. Gwałtownie wstrzymała oddech, kiedy drzwi zaczęły się uchylać. Patrzyła w sufit, bo akurat tak była ułożona jej głowa.
- Przyniosłem ci coś do jedzenia.
Prychnęła na niego w myślach, zastanawiając się ile razy maksymalnie da radę unieść rękę.
- Ciepły rosół.
Posłał niewidoczny dla niej uśmiech, stawiając miseczkę obok niej. Musiała zaczerpnąć powietrze, bo zaczynała się dusić.
- Przepraszam cię.
Nie patrzyła na niego, tylko dalej w sufit, przewiercając w nim dziurę.
- Nakarmię cię.
Dotknął dłońmi jej ramion, powodując, że wydała z siebie zdławiony strachem pisk.
- N.nie dotykaj mnie.
Oderwał od niej ręce, przysiadając na skraju łóżka.
- Chciałem pomóc ci usiąść, nie skrzywdzę cię już nigdy więcej.
Gdyby mogła, wyśmiałaby go.
- Mogę...
- Nie.
Od razu zaprzeczyła.
- Nie będziesz jadła na leżąco.
Ignorując jej drobne krzyki, posadził ją, odgarniając jej włosy.
- Spokojnie kochanie.
Sięgnął po miseczkę z zupą i nabierając na łyżeczkę odrobinę, uniósł rękę do jej ust, które zaciskała w wąską linie.
- Proszę cię, to nie jest trucizna.
Tego się właśnie obawiała, jaką miała pewność, że nic nie dodał do posiłku ? Mimo sprzeciwu serca, uchyliła usta, przyjmując jedną, a później kolejne łyżki. Jej gardło było suche, a dobry posiłek, przyjemnie je nawilżał. Kiedy skończył, ponownie ją ułożył, wychodząc bez słowa. Znowu zaczęła płakać, nie mając pojęcia jak się stąd uwolnić. Już rano, co pomyślą jej rodzice, kiedy zobaczą, że nie ma jej w swoim łóżku? Nie zatrzymała tym razem łez, kiedy drewniana powłoka znowu się uchyliła. Blondyn odchylił jej koszulkę do góry, a w przypływie przerażenia, całą siłą próbowała, jakoś się podnieść.
- Spokojnie maleńka, tylko posmaruje ci siniaki maścią.
Nie przestawała, więc złapał jej dłonie w jedną rękę, a drugą chwycił jej policzek, patrząc w oczy.
- Nie chciałem cię skrzywdzić, próbowałem cię tylko uchronić.
Otarł jej czerwone już policzki, łagodnym gestem je pocierając.
- Nie płacz już, jesteś bezpieczna i nic ci się złego nie stanie, obiecuję ci.
Zabrał się za ponowne, podwinięcie bluzki, widząc jak cała się trzęsie. Wycisnął trochę mazi na palce, rozsmarowując ją na potłuczonych żebrach dziewczyny, gdzie utworzył się rozległy fioletowo-czerwony siniak. Był naprawdę duży i samego chłopaka przerażał jego widok. Bał się myśleć, jak wyglądają jej plecy.
- Pozwolisz mi cię rozebrać, dam ci czyste ciuchy...
Zaprzeczyła delikatnym kręceniem głowy, ponownie wypuszczając z ust jęk.
- Ok. Pomogę ci wstać, a ty sama to zrobisz dobrze ?
Skinęła nie widocznie, nie chcąc dłużej kisić się w tych mokrych od krwi i śmierdzących ciuchach. Wsuwając rękę pod jej kolana, a drugą pod plecy, owinął jej talie, unosząc delikatnie w górę, a następnie stawiając na ziemi. Ani on, ani ona, nie zdawali sobie sprawy, że jest tak bezsilna. Nogi dziewczyny były bez władne i kiedy chłopak, próbował się odsunąć, ona po prostu leciała. Trzymał ją w swoich silnych ramionach, zapewniając, że nie pozwoli jej upaść.
- Przytrzymam cię, a ty się rozbierz, nie będę patrzył.
Zamknął oczy, a ona z wielkim trudem wyjęła ręce z koszulki, męcząc się, by przeciągnąć podartą szmatkę przez głowę. Była bardzo ciasna i utknęła.
- N.nie mogę.
Jej głos złamał się i zaciskała lekko szczękę, walcząc ze łzami. Czuła się jak kompletna niedojda.
- Pomóż mi... proszę.
Zaczęła płakać w głos, a jej ręce opadły i stała tylko, dlatego, że przytrzymywał ją.
- Ćśśśśi...
Otworzył oczy, samemu mając ochotę się rozpłakać na widok jej pleców. Stała obrócona tyłem więc tylko tyle widział. Jedną dłonią oplótł ją całą, drugą przeciągając koszulkę, przez jej głowę. Sięgnął za siebie po swoją czystą, podając ją dziewczynie. Założyła ją, rozpinając spodnie, i opuszczając w dół. W sumie to nie można już nazwać tego spodniami, nie dużo zostało z nich. Podniósł ją ponownie, kładąc do łóżka i przykrywając kołdrą. Zniknął w przyłączonej łazience, wracając z wacikiem. Opiekuńczymi ruchami ocierał zaschniętą krew z poobijanej twarzy dziewczyny.
- To nie ja cię pobiłem...
Patrzyła na niego, jak na idiotę, widziała przecież dokładnie jego twarz.
- Byliśmy w czwórkę. Oni się naćpali i byli agresywni. Wte... zobaczyli cię jak przemierzałaś uliczki i postanowili się zabawić. Przysięgam, że ja tego nie chciałem, próbowałem ich od tego odciągnąć, ale w zamian rzucili się na mnie, więc odpuściłem. Nie wiem jak mogłem do tego dopuścić.
Głos Nialla cichł, łamiąc się.
- Nick i Mikel podeszli do ciebie i to oni zaczęli cię bić. Widziałem to wszystko, jak jesteś u kresu i zaczynasz tracić przytomność. Byli brutalni, później dołączył Loren i było tylko gorzej. Chciał cię zgwałcić, nie mogłem wytrzymać tego, więc powiedziałem, że ja to zrobię. Zgodzili się, a ja..... Chciałem cię tylko uchronić przed bólem jaki on by ci sprawił.
Oczy irlandczyka krwawiły łzami, a dziewczyna łkała, patrząc z obrzydzeniem na chłopaka.
- Ja.... nienawidzę siebie za to. Przepraszam.
Obróciła głowę, zasypiając w płaczu.....



_____________________________________________________________

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Imagin z Niall'em cz.1


 



Nierozumienie....
Ludzie są nierozumni...
Nie rozumieli kim jest ?
Co robi ?
Nie znali jej sekretu, bo najzwyczajnie w świecie uciekliby lub skazali na śmierć...
Jedni rodzą się, będąc już aniołami, ale to tylko garstka, reszta jest normalna. Skażona złem i dobrem. Oni sami decydują co wewnątrz nich wygra. Światło lub mrok. Ale w każdym złym człowieku jest garstka dobra, a w dobrym garstka zła. Dziwnie za programowany świat prawda ? Ona był kimś innym. Urodziła się normalna, ale posiadała cechy anioła. Nie dlatego, że Bóg to zaplanował. Ona sama wybrała tą drogę, wypełniona dobrocią, nieskażona złem. Lubiła tych, których wszyscy się wstydzili. Kochała tych, którzy uwarzali, że nie są warci kochania. Wierzyła w to, co było niewiarygodne. Chroniła tych, których nikt inny nie chciał. Przyjmowała na siebie cierpienie świata, pragnąc by wszyscy byli szczęśliwi. Była tylko człowiekiem. Wychodziła każdej nocy z domu, uwarzając by nikt jej nie zauważył i błąkała się po mieście, wiedząc, że ktoś potrzebuje pomocy drugiej osoby....

Niebo spowijała czerń, a gwiazdy widoczne jako małe punkciki ukazywały jej drogę. Krok za krokiem przemierzała wąską uliczkę, a jej ciało nie mogło być bardziej zmarznięte. Dygotała, czerpiąc krótkie oddechy. Policzki oblewały się różem, a niebieskie oczy czujnie wypatrywały ludzi. Tej nocy jednak nie ktoś, a on potrzebowała pomocy. Napadnięta, wijąca się z bólu na płytkach chodnikowych. Jasne jak słońce włosy, utopione w błocie straciły blask, a wyraziste tęczówki były nijakie, zdobione kującymi łzami.
Przyjmowała kolejne ciosy, z trudem wołając o pomocy. Jej delikatny głos umierał. Widziała twarz napastnika. Nie mając sił, poddała się, zamykając oczy, tracąc kontakt z otoczeniem.

Budziło się słońce, chociaż mieszkańcy jeszcze spali. Odzyskała świadomość, leżąc brudna i pobita, tam gdzie zasnęła. Jej ciuchy były podarte, a nie które kawałki rozdarte na strzępy. Została zgwałcona, a każdy jeden ruch, był jak bolesna śmierć.... Nie chciała, ale znowu zasnęła słysząc tylko szum, a później kojącą ciszę.

Miejsce, w którym się obudziła, można by pomylić z niebem. O ile wiemy, jak ono wygląda. Jasne, kremowe ściany były uspakajające, ozdobione ciemnymi meblami. Światło z dawkowane, wpadało przez okno, nie raniąc przekrwionych oczu. Czuła pod dłońmi, miękką fakturę materiału. Jedwab. Zamrugała kilkakrotnie, przełykając ślinę, co spotkało się z bolesnym jękiem. Czy można być bardziej pokiereszowanym ? Przez nozdrza wciągnęła powietrze, czując, że nawet oddech jest dla niej trudny. Chciała zasnąć jeszcze raz i obudzić się kiedy indziej, może jak mniej będzie boleć. Nie mogła, bo jej myśli wypełniał szloch, który cały czas słyszała. Chciała się dowiedzieć skąd jest, ale nawet nie mogła zacisnąć dłoni. Szeptane przepraszam, dochodziło z bliska. Jęcząc obróciła twarz, widząc w rogu pokoju, zwiniętego w kłębek swojego gwałciciela. Płakał. Schowany w ciemności blondynek. Zaciskał dłonie na swojej koszuli, z przerażeniem patrząc co zrobił niewinnej dziewczynie.... Jej twarz ozdobiły małe stróżki, a twarz wyrażała przerażenie.
- Chcesz mi coś zrobić ?
Zaskoczyła samą siebie, że była wstanie, wypowiedzieć kilka słów. Pokręcił swoją głową, wstając i ukazując wszystkie mięśnie. Był silny i niezwykle młody.
- Chcę ci pomóc.
- Nie możesz...
- Mogę... ja...
- Zgwałciłeś mnie.
Jego słowa były silne, a jej słabe, ledwo słyszalne.
- Przepraszam.
- Nie naprawisz tego....
- Naprawię.
Podszedł dotykając jej, a ona zamarła. Jak z kamienia, nawet nie oddychała.
- Nie chciałem ci tego zrobić....
Opuścił pokój, szepcząc, że jego imię to Niall....

_________________________________________________

Napisałam dla was Imagina, jest trochę dziwny, ale cóż... będzie jeszcze jedna lub 2 części.

poniedziałek, 19 maja 2014

Imagin z Niallem

Niebo zmieniało barwy z każdą godziną, to stawało się ciemniejsze to jaśniejsze, zamieniało błękitny na różowy, a różowy na pomarańczowy. Minęło tyle godzin, że nawet nie była już pewna ile. Pięć, sześć, a jeśli minęła doba ? Leżała cały czas w jednej pozycji i właściwie świtał już ranek. Trawa zroszona była rosą, a w powietrzu panowała wilgoć. Jej włosy z idealnie prostych zmieniły się w puszyste fale. Fale o tak głębokim brązie, że wydaje się to niemożliwe. Policzki oblane rumieńcami wyglądały tak pięknie przy porcelanowej urodzie. Skórę miała bladą jak śnieg, tak pięknie bladą. Oczy jak dwa kobaltowe cekiny błyszczały nie bezpiecznie, jakby zaraz miały się stopić. Szkliły się, ale żadna łza ich nie opuściła. Blade, różowe usta zaciskała w wąską linię, a ślad po dołeczkach zaginął. Walczyła ze swoimi myślami jak ostatni rycerz, który był na tyle odważny by uratować wszystkich. W jej rękach leżała decyzja, która właściwie albo uratuje albo zniszczy świat... jej świat. Człowiek jest rzeźbiarzem, on rzeźbi siebie i swój charakter, rzeźbi otoczenie swoimi czynami. Ale on musiała dokonać wyboru nad zwyczaj trudnego. Mogła zostawić wszystko dla szczęścia, które jest na tyle kruche i nie pewne, że może złamać się od razu i przestać istnieć, albo mieć wszystko i posiadać wiarę, że jeszcze kiedyś znajdzie inne szczęście. Jeżeli zdecyduje się na pierwsze to tak jakby skarze siebie na śmierć i potrzebny jest cudy do uratowania jej. Ale jeżeli wybierze drugą, jak długo człowiek da radę męczyć się z bólem przeszłości ? Odetchnęła na tyle głośno, że żółty motyl, który przysiadł na przydługim źdźbłu trawy od razu odleciał. Zadecydowała. Na miękkich nogach wracała do mieszkania, gdzie pewnie wszyscy na nią czekali. Jeżeli jeszcze nie powybijali się nawzajem. Ona skazana był żyć pomiędzy dwoma światami, każde miało swoją racje i wiedziała, że przyjdzie czas na konfrontacje, jednak nie sądziła, że tak szybko. Nie minęły nawet trzy miesiące.

***

Weszła przez szklane drzwi do drapacza chmur, wystukując swoje piętro na panelu windy. Przyglądała się w lustrach, które otaczały ją ze wszystkich stron, były nawet nad nią. Nie widziała w sobie nic, prócz zmęczenia. Ramiona opuszczone, ręce zwisające wzdłuż ciała, sukienka zafarbowana sokami trawy i ten ból widoczny nawet na zewnątrz. Metalowe drzwi rozsunęły się i jej serce nagle ożyło, ożyło pobudzone strachem i żalem. Drzwi do jej mieszkania były otwarte. Weszła cicho, delikatnie stąpając po marmurowych kafelka, na które nigdy nie byłoby jej stać. Apartament, w którym mogła mieszkać był naprawdę spełnieniem marzeń nie jednej osoby, bogaty, dużo przestrzeni, ale nie brakuje też w nim ciepła, włożono w niego serce. Przeszła do salonu, gdzie jak się spodziewała byli wszyscy. Twarz każdego przecinała złość, ale kiedy ją dostrzegli odrobina ulgi stała się dostrzegalna wśród negatywnych emocji.
- Tak się baliśmy...
Jej matka zabrała głos, wstając z kanapy. Chciała podejść do dziewczyny, jednak została uprzedzona. Niall zaplótł ramiona na jej drobnym ciele, przyciągając do swojej klatki.
- Zanim zdecydujesz, wysłuchaj mnie..
Było za późno, jednak milczała, dała mu prawo do głosu, bo przecież każdy je ma.
- Wiem, że nie jestem idealnym mężem, wiem, że daleko mi nawet do tego dobrego. Ale staram się i uczę. Daj mi czas, a zobaczysz, że poradzę sobie w tej roli, uwierz tylko we mnie.
Nie wiedziała czemu jego ciche słowa tak bardzo ją zraniły. Ciepłe łzy spłynęły po jej policzkach. Głowę schowała głębiej u podstawy jego szyi, czując się przy nim bezpiecznie. Był jej mężem i mimo tego, że ostatnio zagubił się tak bardzo, wiedziała, że jej miłość jest odwzajemniana. Rozłączyła ich ciała, pozwalając by chłód zamienił się z ciepłem.
- Och w końcu mądrze zdecydowałaś !
Matka pisnęła głośno, a ojciec już zaczął się obierać.
- Wracam do domu córciu.
Spuściła wzrok, kręcąc głową w niezgodzie. Wiedziała, gdzie jest jej miejsce. Chciała oddać wszystko za szczęście.
- Zostaję z Niallem.
- Ale... nie wierzę ty naprawdę jesteś taka naiwna ! Wolisz stracić rodzinę dla jakiejś głupiej miłości. Możesz jeszcze zmienić zdanie puki tu jesteśmy, pamiętaj, że jak opuścimy to mieszkanie bez ciebie, równie dobrze możesz przestać nazywać siebie naszą córką.
- Niall jest moją rodziną, jest moim mężem. Czemu nie możecie tego zaakceptować? 

-Zaakceptować ? On jest złym człowiekiem. Jest gwiazdą, kręci się wokół niego mnóstwo kobiet, któregoś dnia skusi się,  a ty będziesz cierpieć. 
Jej serce ścisnęło się, bo wiedziała, że te słowa kryją w sobie prawdę, jednak tak samo jak się tego bała, tak samo wiedziała i ufała, że tego nie zrobi.
- Zostaję tutaj.
To były już jej ostateczne słowa.
- Wyjdźcie.
Zaskakujące, jak łatwo przychodziło jej zachowanie spokoju, ani razu jeszcze nie podniosła głosu.
- Będziesz żałować.
To był ostatni raz kiedy ich widziała. Oddała wszystko za szczęście. Oddała wszystko za Nialla. Zaryzykowała i przeżyła, a w nagrodę dostała prawdziwą miłość i jego, nie złamał obietnic, nie zawiódł jej....
________________________________________

sobota, 19 kwietnia 2014

Happy Easter !!!!!!!!

 
ALLELUJA !!!
Życzę.....
Życia zabawnego w jaja bogatego.
Smacznej kiełbasy, rzeżuchy po pachy.
Wesołego zająca, co się śmieje bez końca......
A nawet pięć takich zajączków...
Szczerbatego barana, co beczy od rana.
Uśmiechu przez cały czas.
Słońca, radości i w niedziele dużo gości.
W drugie święto dużo wody...
tak dla zdrowia i urody.
Bierzcie sikawki w łapy
I oblejcie nimi cały świat tak dla zabawy.
 
ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT !!!
 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Imagin z Zaynem

Piosenka

Drobna brunetka samotnie błąkająca się po Londynie. Ubrana jedynie w jasne Jeansy i biały sweter. Szła przed siebie, a jej twarz otulał leciutki wiatr, delikatnie rozwiewając włosy. Po jej porcelanowych policzkach spływały słone łzy. Ludzie co chwilę gdzieś się spieszyli, a ona szła powoli nie spiesząc się nigdzie. Podeszła do barierki mostu i spojrzała w dół. Wiedziała, że wystarczyłby jeden skok, jeden skok i wszystkie problemy znikną. Miała już przejść kiedy ktoś ją powstrzymał. Chłopak o kruczo czarnych włosach i głębokich czekoladowych oczach. Szepnął żeby tego nie robiła i mocno ją do siebie przytulił, a ona wtuliła się mocno w niego i płakała. Mimo iż bała się bliskiego kontaktu z ludźmi jemu zaufała. Pierwszy raz od roku poczuła się bezpiecznie, pierwszy raz poczuła jak wszystko choć na chwilę przestaje się liczyć, wszystkie problemy odchodzą. Spotykali się codziennie ufała mu bezgranicznie, a ich miłość z każdym dniem stawała się silniejsza. Każda chwila bez siebie była dla nich męką. Mulat spojrzał w ciemne oczy dziewczyny i szepnął.
"Nigdy cię nie zostawię jesteś dla mnie najważniejsza i nigdy cię nie skrzywdzę"
Złożył na jej ustach czuły pocałunek i mocno przytulił do siebie. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie znalazła swojego anioła, którym okazał się Zayn.
Dni mijały, a dziewczyna co raz bardziej ufała światu. Dziś odważyła się założyć sukienkę. Delikatny biały koronkowy materiał idealnie podkreślał jej jasną karnacje i wyjątkową urodę. Zwiewna sukienka sięgała dziewczynie przed kolana co podkreślało jeszcze bardziej jej długie nogi, swoje falowane włosy przeczesała palcami, chwyciła torebeczkę i wyszła z wieżowca w którym mieszkała. Udała się pod studio, gdzie jej chłopak nagrywał piosenkę. Weszła pewnym krokiem do środka, jednak już po chwili się cofnęła. Po drugiej stronie dużego holu stał jej chłopak całujący inną. Jej policzki momentalnie zrobiły się mokre, a wszystko powróciło.
 - Obiecałeś - krzyknęła, chłopak szybko się odwrócił.
Nie zdążył nic powiedzieć bo zapłakana dziewczyna wybiegła z budynku. Biegła wprost przed siebie nie zważając na nic. Ufała mu, po raz pierwszy tak bardzo zaufała człowiekowi. Kochała go, ale rana w jej sercu była już nie uleczalna. Wbiegła na ten sam most gdzie się poznali, usiadła na barierce i zdjęła swoje buty rzucając do wody. Chwyciła swój telefon i napisała smsa do Zayn
 "Obiecałeś, a ja ci zaufałam. Wierzyłam, że mnie nie skrzywdzisz. Dla mnie byłeś całym światem, teraz cię nienawidzę. Nienawidzę cię Zayn i żałuje, że wtedy nie skoczyłam."
Rzuciła swój telefon na chodnik, roztrzaskując go na kilka części. Zamknęła oczy i odepchnęła się z całej siły. Spadając słyszała jego głos, który krzyczał jej imię i przepraszał ją. Poczuła mocne zderzenie z taflą wody i wszystko minęło. Czuła spokój i ulgę wiedziała, że jest już w lepszym świecie, gdzie nikt jej nie skrzywdzi. Wiedziała też, że kiedyś przyjdzie ten moment kiedy mu wybaczy i będą mogli zacząć na nowo.

Bo jest taki rodzaj miłości, który nigdy nie umiera. I mimo, że jedno odejdzie ta miłość będzie trwała. Na świecie istnieje jedna rzecz warta życia: Bezgranicznie kochać istotę, która kocha nas bezgranicznie.