Otworzyłam oczy, widząc, że jestem podłączona do jakiejś aparatury. Nikogo nie było po za pielęgniarką, która jak zobaczyła, że się obudziłam, pobiegła po lekarza. Do sali weszło dwóch facetów, ubranych w jakieś maski. Podeszli do mnie na dość dużą odległość i zaczęli zadawać pytania.
- Jak się pani nazywa?
- (t.i i t.n ).
- Pamięta pani co się ostatnio wydarzyło?
- Obudziłam się i bolała mnie głowa, leciała mi krew z nosa....wstałam by iść do kuchni, ale po drodze zasnęłam chyba...- mówiłam słabym głosem.
- Czy ten ból głowy, pojawiał się wcześniej?
- Tak, czemu ja tu jestem?
- Jest pani chora, bardzo poważnie - te słowa, uderzyły we mnie z dużą siłą, jakbym to przewidziała. Przewidziała, że będę bardzo chora.
- Gdzie jest Harry i na co chora?
- Pani narzyczony jest na korytarzu....
- Chcę z nim porozmawiać.
- To jest nie możliwe, przykro mi
- Czemu, o co tu chodzi?
- Do tej sali nikt nie może wchodzić, została pani...
Poczułam jakby, ktoś nagle walną mnie cegłą w głowę, silny ból i urwanie filmiku. Wszystko zniknęło, tak nagle zapadła cisza i spokój.
*** Oczami Harrego ***
Wszedłem do mieszkania, ledwie trzymając się na nogach. Pytania przyjaciół i rodziny od razu doszły do moich uszu.
- Harry wiadomo już coś, co mówią lekarze? - zapytał spokojnie Liam, uciszając wszystkich.
Usiadłem na rogu kanapy i siedziałem cicho, wypowiedzenie słów sprawiało mi dużą trudność.
- Harry kurwa!
- Gdzie jest Darcy?
- Śpi w pokoju, powiedz nam co się stało?
- Obudziła się....na chwilę.
- To dobrze.
- Lekarze powiedzieli, że robią co w ich mocy, ale dają jej nie więcej, jak tydzień życia. Jej organizm jest za słaby, a choroba rozwijała się już wcześniej, teraz jest za późno by ją wyleczyć. Leki nie chcą działać....
- Czemu mi nie powiedziała? - rozpłakałem się- Ona nie może mnie zostawić, mamy córeczkę, ja nie dam sobie rady bez niej - Ocierając łzy wstałem z miejsca i wyszedłem z salonu.
Stojąc przy łóżeczku córeczki, przyglądałem się jej. Jak spała wyglądała identycznie jak (t.i). Wyciągnąłem małą z łóżeczka i mijając wszystkich zabrałem ją do sypialni. Położyłem się z nią na łóżku i nie hamując łez, głaskałem ją po włoskach. To wszystko...dla czego to spotkało właśnie ją? Czemu kiedy wszystko się układa, bóg chce mi ją odebrać? Najważniejszy powód mojego życia. Przecież mamy malutkie dziecko, ja sobie bez niej nie poradzę, nie dam rady. Co z naszym ślubem? Co z planami na przyszłość? Wszystko tak po prostu ma się skończyć? Nie pozwolę jej umrzeć, nie może, kocham ją. Kto temu zawinił? Kto popełnił błąd, że ona teraz musi cierpieć? Kto ją zaraził tą cholerną sepsą?
***
Minęły 4 dni, a ona się nie budziła, nie dawała znaku życia, czasu zostało co raz mniej. Jej serce biło, ale wolno i słabo. Lekarze ściągali różne lekarstwa, eksperymentowali na niej. Sprawdzali każdy lek po kolei, licząc, że któryś zadziała. Nie tracili nadziei, tak samo jak ja. Głośny płacz dziecka, przerwał moje myśli, a ja wstając z łóżka udałem się do jej pokoju. Wziąłem na ręce i próbowałem uspokoić. Strasznie płakała, odczuwała brak mamy. Chodziłem z nią już 10 minut po pokoju, a dziecko nie przestawało płakać. Głowa pękała mi, a ja nie dawałem sobie rady, przerosło mnie to wszystko. Położyłem dziecko z powrotem do łóżeczka i wyszłem z pokoju. Szukając telefonu, w przypływie złości, zacząłem demolować sypialnie. Przewracałem i rzucałem wszystkim co wpadło mi w ręce. Zacząłem krzyczeć, walić pięściami o ściany, agresja jaka się we mnie wzbudziła...to, ja nie mogłem zapanować nad tym. Czemu nie ma jej, teraz jak ja tak bardzo jej potrzebuję? Znajdując już telefonu, opuściłem zdemolowane pomieszczenie i wróciłem do dziecka. Ponownie wyciągnąłem ją z łóżeczka, usiadłem na ziemi i przytulając małą do klatki piersiowej zacząłem śpiewać kołysankę. Co dziennie skrywam swoje uczucia, chowając je jak najgłębiej w sobie. Nie ukazuje łez, udaje twardego, lecz każdej nocy pękam. Płaczę w poduszkę, dając upust emocją, tłumionym przez cały dzień. To stało się moją rutyną przez ostatnie dni. Widząc jak córeczka już spokojna zasypia, wykręciłem numer do Danielle i poprosiłem o pomoc. Ona się zgodziła i już po 20 minutach była u mnie w mieszkaniu, zabierając Darcy do siebie. Wszedłem do porozwalanej sypialni i łzy ponownie zaczęły rwać się z oczu. Podniosłem z podłogi potłuczoną ramkę z naszym wspólnym zdjęciem i wyjąłem fotografie, kalecząc przy tym palce. Położyłem się ze zdjęciem na łóżku i mocno je do siebie przyciskając zacząłem mówić jak bardzo ją kocham, aż zasnąłem....
środa, 31 lipca 2013
poniedziałek, 29 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz. 35 "Nie zostawiaj mnie.."
***Tydzień później***
Dni mijały szybko, nawet bardzo. Każdy bardzo nam pomagał, Harry cudownie spisywał się w roli ojca i narzeczonego. A ja? No właśnie, a ja...nie wiem co się ze mną dzieje. Na pewno coś nie dobrego. Czuje się słaba, kompletnie opuszczona przez energię. Częste zawroty głowy stały się normą, a straszne bóle, choć chwilowe, dawały w kość. A do tego wszystkiego dochodził strach, przed chorobą. Ukrywałam wszystkie objawy przed Harrym, nie chciałam go martwić, nie chciałam iść do szpitala. Chłopak był tak szczęśliwy, nie mogłam tego zepsuć. Każdego ranka wkładałam maskę, udawałam radosną, pełną sił, kiedy od środka coś mnie wyniszczało. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam, ale starałam się, dawałam z siebie wszystko, wszystkie resztki sił. Każdą minutę, każdy dzień spędzałam z Harrym i córeczką. Chciałam na zapas nacieszyć się nimi, zapamiętać i przeżyć jak najwięcej wspólnych chwil. Życie dla mnie nie jest łaskawe, los co chwilę szykuje dla mnie nowe pułapki. Czerpię ze szczęścia garściami, bo dziwne uczucie, że mogę je stracić, prześladuje mnie nieustannie.
-Kochanie....- weszłam do salonu, a głos w gardle ucichł.
Widok drzemiącego Harrego i Darcy śpiącej na jego torsie, rozczulił mnie.
Wyobraźcie sobie 2 tygodniowe maleństwo, ubrane w słodkie różowe śpioszki i śpiące wtulone w tatusia. Takie momenty właśnie są niezwykłe, dla takich momentów warto żyć i walczyć...
Ugotowawszy obiad, posprzątałam kuchnię i poszłam obudzić chłopaka.
- Misiek wstawaj, obiad jest już ciepły, chodź zjesz.
- Już wstaje skarbie.
Chłopa wstał i odłożywszy małą do łóżeczka zjadł obiad. Uśmiech cały czas podczas posiłku nie schodził z twarzy, chociaż w środku coś umierało.
- Skarbie jestem zmęczona, mogę się położyć?
- Nie pytaj tylko idź- odrzekł chłopak całując mnie w czoło.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku w sypialni, a kilka łez, spowodowanych niemocą, popłynęło po zarumienionych policzkach. Chcąc poczuć już ukojenie i wewnętrzny spokój, zamknęłam oczy i wtuliwszy głowę w poduszkę, zasnęłam.
Silny ból głowy wybudził mnie ze snu. Wstając z łóżka, w celu udania się do kuchni po tabletki, cały obraz zaszedł mgłą. Wszystko dookoła wirowało, mrugnęłam kilka krotnie oczami, a obraz się polepszył. Dotknęłam ręką nos, widząc na palcach krew. Wyszłam z sypialni mając jakieś omamy.
- Kochanie wszystko w porządku, jesteś blada jak ściana i leci ci krew?
- To nic.
Przeszłam kilka kroków, a nogi się ugięły, zapewniając mi spotkanie z ziemią. Przed oczami zrobiło się szaro, a wszystko wirowało.
- (t.i) co się dzieje? Słyszysz mnie? - przestraszony chłopak klęczał przy mnie.
- Nie zostawiaj mnie.
- Boże ty jesteś rozpalona- mówił już przerażony- jedziemy do szpitala..- mówił, a ja zamykałam oczy, byłam zmęczona.
- Nie zasypiaj! - potrząsnął mną.
- Nie mogę, nie mam siły.
- Nie możesz zasnąć, nie zamykaj oczu... mów do mnie.
- Ale co?
- Cokolwiek, gdzie chcesz mieć ślub? - mówił, pisząc coś na telefonie.
- W twoim mieście rodzinnym, jeśli się zgodzisz?
- Oczywiście, jaką chcesz mieć sukienkę?
- Zwykłą, długą, śnieżno- białą z welonem...
- Nie zamykaj oczu, patrz na mnie. Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
- Wszędzie byle z tobą, nie dam rady przepraszam- szepnęłam wykończona.
- Kochan....
Dalej nie słyszałam, przed oczami nastała ciemność, a dookoła głucha cisza...
Dni mijały szybko, nawet bardzo. Każdy bardzo nam pomagał, Harry cudownie spisywał się w roli ojca i narzeczonego. A ja? No właśnie, a ja...nie wiem co się ze mną dzieje. Na pewno coś nie dobrego. Czuje się słaba, kompletnie opuszczona przez energię. Częste zawroty głowy stały się normą, a straszne bóle, choć chwilowe, dawały w kość. A do tego wszystkiego dochodził strach, przed chorobą. Ukrywałam wszystkie objawy przed Harrym, nie chciałam go martwić, nie chciałam iść do szpitala. Chłopak był tak szczęśliwy, nie mogłam tego zepsuć. Każdego ranka wkładałam maskę, udawałam radosną, pełną sił, kiedy od środka coś mnie wyniszczało. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzymam, ale starałam się, dawałam z siebie wszystko, wszystkie resztki sił. Każdą minutę, każdy dzień spędzałam z Harrym i córeczką. Chciałam na zapas nacieszyć się nimi, zapamiętać i przeżyć jak najwięcej wspólnych chwil. Życie dla mnie nie jest łaskawe, los co chwilę szykuje dla mnie nowe pułapki. Czerpię ze szczęścia garściami, bo dziwne uczucie, że mogę je stracić, prześladuje mnie nieustannie.
-Kochanie....- weszłam do salonu, a głos w gardle ucichł.
Widok drzemiącego Harrego i Darcy śpiącej na jego torsie, rozczulił mnie.
Wyobraźcie sobie 2 tygodniowe maleństwo, ubrane w słodkie różowe śpioszki i śpiące wtulone w tatusia. Takie momenty właśnie są niezwykłe, dla takich momentów warto żyć i walczyć...
Ugotowawszy obiad, posprzątałam kuchnię i poszłam obudzić chłopaka.
- Misiek wstawaj, obiad jest już ciepły, chodź zjesz.
- Już wstaje skarbie.
Chłopa wstał i odłożywszy małą do łóżeczka zjadł obiad. Uśmiech cały czas podczas posiłku nie schodził z twarzy, chociaż w środku coś umierało.
- Skarbie jestem zmęczona, mogę się położyć?
- Nie pytaj tylko idź- odrzekł chłopak całując mnie w czoło.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku w sypialni, a kilka łez, spowodowanych niemocą, popłynęło po zarumienionych policzkach. Chcąc poczuć już ukojenie i wewnętrzny spokój, zamknęłam oczy i wtuliwszy głowę w poduszkę, zasnęłam.
Silny ból głowy wybudził mnie ze snu. Wstając z łóżka, w celu udania się do kuchni po tabletki, cały obraz zaszedł mgłą. Wszystko dookoła wirowało, mrugnęłam kilka krotnie oczami, a obraz się polepszył. Dotknęłam ręką nos, widząc na palcach krew. Wyszłam z sypialni mając jakieś omamy.
- Kochanie wszystko w porządku, jesteś blada jak ściana i leci ci krew?
- To nic.
Przeszłam kilka kroków, a nogi się ugięły, zapewniając mi spotkanie z ziemią. Przed oczami zrobiło się szaro, a wszystko wirowało.
- (t.i) co się dzieje? Słyszysz mnie? - przestraszony chłopak klęczał przy mnie.
- Nie zostawiaj mnie.
- Boże ty jesteś rozpalona- mówił już przerażony- jedziemy do szpitala..- mówił, a ja zamykałam oczy, byłam zmęczona.
- Nie zasypiaj! - potrząsnął mną.
- Nie mogę, nie mam siły.
- Nie możesz zasnąć, nie zamykaj oczu... mów do mnie.
- Ale co?
- Cokolwiek, gdzie chcesz mieć ślub? - mówił, pisząc coś na telefonie.
- W twoim mieście rodzinnym, jeśli się zgodzisz?
- Oczywiście, jaką chcesz mieć sukienkę?
- Zwykłą, długą, śnieżno- białą z welonem...
- Nie zamykaj oczu, patrz na mnie. Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
- Wszędzie byle z tobą, nie dam rady przepraszam- szepnęłam wykończona.
- Kochan....
Dalej nie słyszałam, przed oczami nastała ciemność, a dookoła głucha cisza...
sobota, 27 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.34 "Robi mi się słabo..."
Jak każdego dnia, cały zespół z Harrym na czele, przyszedł do naszego mieszkania, po ciężkich próbach. Ostatnim czasem byli u nas codziennie, przychodzili i zajmowali się Darcy. Nie przeszkadzało mi to, cieszyłam się, kochałam ich za to, za tą pomoc i troskę. Nałożyłam dla każdego obiad, dla Niallerka oczywiście podwójną porcję. Po zjedzonym posiłku jak zawsze rozsiedliśmy się na kanapie w salonie i oddaliśmy rozmowie. Po 30 minutach dołączyły do nas dziewczyny i zaczęliśmy oglądać film, prowadząc długie dialogi.
- Zobaczcie jaka ona słodka- powiedział Zayn trzymając Darcy na rękach.
- Po tatusiu- na słowa Harrego wszyscy zaczęli się śmiać- no dobra po mamusi też- przytuliłam tego wariata i dałam całusa w policzek.
- Czujecie? Co tak śmierdzi? - zapytał chłopak w kruczo-czarnych włosach.
- Może Darcy zrobiła kupkę- odparłam.
Chłopa spojrzał na dziewczynkę i podnosząc do góry powąchał.
- Ooo fuuuu, wybacz księżniczko, ale wujek Zayn nie lubi bawić się w gównie- chłopak skierował dziecko w moją stronę, chcąc je podać, ale ja uciekłam, chowając się z Danielle.- No Harry masz misję- podał ją Harremu, a ten zmieszany popatrzył na mnie.
- Ach...''tata kupa'' znowu wkracza do akcji- wziął małą i zniknął nam z pola widzenia.
Minęło kilka minut, a chłopak nie wracał, pewnie to coś dużego.
- (t.i) mogłabyś mi pomóc? - poprosił błagalnym wzrokiem.
- Już idę.
Uporawszy się z dużą kupą, wróciliśmy do salonu, a Zayn z powrotem chętny zajął się małą. Nigdy nie powiedziałabym, że nasz Bad Boy, będzie tak bardzo za Darcy. Wszyscy za nią byli, ale Zayn najbardziej.
- (t.i) mogę ją wykąpać? - zapytał Mulat.
- Jasne, ale teraz?
- Tak.
- To chodź pokaże ci wszystko- wstałam z miejsca i poszliśmy.
- Ja też chcę- przyłączył się Lou.
Będąc już w pokoju, powiedziałam kto, co ma zrobić.
- Lou, ty rozbierz małą, a ty Zayn chodź pomożesz mi przynieść wanienkę.
Kiedy wszystko było już gotowe, dokładnie wytłumaczyłam chłopaką co i jak mają zrobić, po czym zostawiłam ich samych. Wróciłam do salonu i w między czasie kiedy oni kąpali dziecko, ja zrobiłam kolację, czyli stos kolorowych kanapek. Usiadłam na kanapie i włączyłam się w rozmowę.
- A oliwka do czego była? - wychylił się Louis.
- Wetrzyjcie ją w ciało Darcy, tylko nie za dużo.
- Dzięki.
Po paru kolejnych minutach, do pokoju weszli chłopcy z czystą, pachnącą i ubraną w słodkie, kremowe śpioszki dziewczynką. Podali mi ją, a ja dałam jej butelkę. Siedząc tak i śmiejąc czułam jak robi mi się słabo. Oddałam malutką Hazzie i poszłam do łazienki. Oparłam się rękoma o umywalkę i czekałam, aż objawy ustąpią, nie było to pierwszy raz. Przemyłam twarz zimną wodą i wróciłam jak gdyby nigdy nic do salonu. Parę minut po 22 goście wyszli od nas do domu, a ja nie mając siły wykąpałam się i zasnęłam na kanapie.
Czułam jak ktoś mnie niesie, a następnie kładzie na łóżku. Otworzyłam powieki i widząc Harrego ponownie odpłynęłam do innej krainy....
- Zobaczcie jaka ona słodka- powiedział Zayn trzymając Darcy na rękach. - Po tatusiu- na słowa Harrego wszyscy zaczęli się śmiać- no dobra po mamusi też- przytuliłam tego wariata i dałam całusa w policzek.
- Czujecie? Co tak śmierdzi? - zapytał chłopak w kruczo-czarnych włosach.
- Może Darcy zrobiła kupkę- odparłam.
Chłopa spojrzał na dziewczynkę i podnosząc do góry powąchał.
- Ooo fuuuu, wybacz księżniczko, ale wujek Zayn nie lubi bawić się w gównie- chłopak skierował dziecko w moją stronę, chcąc je podać, ale ja uciekłam, chowając się z Danielle.- No Harry masz misję- podał ją Harremu, a ten zmieszany popatrzył na mnie.
- Ach...''tata kupa'' znowu wkracza do akcji- wziął małą i zniknął nam z pola widzenia.
Minęło kilka minut, a chłopak nie wracał, pewnie to coś dużego.
- (t.i) mogłabyś mi pomóc? - poprosił błagalnym wzrokiem.
- Już idę.
Uporawszy się z dużą kupą, wróciliśmy do salonu, a Zayn z powrotem chętny zajął się małą. Nigdy nie powiedziałabym, że nasz Bad Boy, będzie tak bardzo za Darcy. Wszyscy za nią byli, ale Zayn najbardziej.
- (t.i) mogę ją wykąpać? - zapytał Mulat.
- Jasne, ale teraz?
- Tak.
- To chodź pokaże ci wszystko- wstałam z miejsca i poszliśmy.
- Ja też chcę- przyłączył się Lou.
Będąc już w pokoju, powiedziałam kto, co ma zrobić.
- Lou, ty rozbierz małą, a ty Zayn chodź pomożesz mi przynieść wanienkę.
Kiedy wszystko było już gotowe, dokładnie wytłumaczyłam chłopaką co i jak mają zrobić, po czym zostawiłam ich samych. Wróciłam do salonu i w między czasie kiedy oni kąpali dziecko, ja zrobiłam kolację, czyli stos kolorowych kanapek. Usiadłam na kanapie i włączyłam się w rozmowę.
- A oliwka do czego była? - wychylił się Louis.
- Wetrzyjcie ją w ciało Darcy, tylko nie za dużo.
- Dzięki.
Po paru kolejnych minutach, do pokoju weszli chłopcy z czystą, pachnącą i ubraną w słodkie, kremowe śpioszki dziewczynką. Podali mi ją, a ja dałam jej butelkę. Siedząc tak i śmiejąc czułam jak robi mi się słabo. Oddałam malutką Hazzie i poszłam do łazienki. Oparłam się rękoma o umywalkę i czekałam, aż objawy ustąpią, nie było to pierwszy raz. Przemyłam twarz zimną wodą i wróciłam jak gdyby nigdy nic do salonu. Parę minut po 22 goście wyszli od nas do domu, a ja nie mając siły wykąpałam się i zasnęłam na kanapie.
Czułam jak ktoś mnie niesie, a następnie kładzie na łóżku. Otworzyłam powieki i widząc Harrego ponownie odpłynęłam do innej krainy....
piątek, 26 lipca 2013
Następna część...
Część 34 Opowiadania z Harrym pojawi się jutro z rana, dzisiaj już nie zdąże... Przepraszam :(
środa, 24 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.33 "Biorę to co moje"
Ciała dopełniały się, a długa noc stała przed nami otworem...
Wybudziłam się ze snu słysząc płacz małej, musiałam wstać, choć po upojnej nocy nie miałam, na to siły. Zsunęłam ze swojego ciała, ciepłą kołdrę i chciałam wstać kiedy zatrzymała mnie ręka chłopaka.
- Zostań, ja pójdę, ty śpij.
Opadłam wygodnie na łóżku i przymykając oczy, nasłuchiwałam czy Harry wraca. Minęły kolejne minuty, a chłopaka nie było. Ospałym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z sypialni, wsuwając na ciało biały szlafrok, który szczelnie zawiązałam. Przemierzałam korytarz, a każdy kolejny krok zbliżał mnie do pokoju dziecka. Delikatnie uchyliłam drzwi i wychylając za nich głowę, ujrzałam Harrego z córeczką na rękach. Spokojnie ją kołysał, a z jego ust wydostawała się ciche słowa kołysanki. Jak zaczarowana, wpatrywałam się w swoje dwa skarby. Podeszłam wolnym i cichym krokiem do tej dwójki, mocno przytulając chłopaka od tyłu. Przyłączyłam się do śpiewania piosenki, którą bardzo dobrze znałam. Kiedy byłam mała, mama śpiewała mi ją zawsze do snu. Uśpiwszy już małą królewnę, wróciliśmy do sypialni i zmęczeni w ciągu kilku sekund, oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Otworzywszy powieki, przekręciłam się na drugi bok. Uśmiech wtargnął na twarz, wraz z widokiem Harrego i Darcy. Chłopak otulał ją swymi ramionami, uważając by jej nie przygnieść.
- Hej skarbie, co ona tu robi? - pocałowałam chłopaka.
- Płakała więc ją przyniosłem, a teraz śpi.
- Zrobię nam śniadanie, połóż ją na moim miejscu i zdrzemnij się jeszcze- szepnęłam, by jej nie obudzić i wyszłam z pokoju.
Zapach jajecznicy roznosił się po całej kuchni, wędrując do salonu. Świerzy szczypiorek przyozdobił talerze, a dopiero co zaparzona kawa, docierała do nozdrzy. Rozkładając talerze na stole, cicho podśpiewywałam piosenkę, lecącą w radiu. Nowy dzień jako narzyczona Harrego Stylesa zaczęłam cudownie i oby wszystkie tak się zaczynały. Po paru minutach w kuchni zawitał chłopak ubrany jedynie w bokserki, zasiadł do stołu, a ja zabiegana po kuchni, szykowałam jeszcze pieczywo.
- Chodź tu - niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie, usadzając na kolanach.
- Co ty robisz? - zaśmiałam się.
- Biorę to co moje-wpił się w moje usta zaciskając swoje dłonie na mojej talii.
- Jesteś nie możliwy.
- Za to mnie kochasz prawda?
- Nie tylko za to...- ręką bawiłam się jego loczkami.
- A za co jeszcze?
- Za wszystko skarbie- pocałowałam go w nosek i schodząc z jego kolan usiadłam na swoim miejscu, zabierając się za posiłek.
Siedząc wtulona na kanapie w Hazza, lewą nogą bujałam leżaczek z dzieckiem. Zapatrzona w ekran telewizora, oglądałam transmisje jakiegoś koncertu. Zachwyt i podziwy były jednymi z uczuć jakie teraz odczuwałam. Spokój w całym mieszkaniu i tylko delikatne głaskanie Harrego po ramieniu, dawało ukojenie i wyciszało wnętrze, po wszystkich przeżyciach jakie w ciągu ostatnich dni miały miejsce. Pukanie do drzwi wybudziło mnie ze skupienia i zmusiło do zbliżenia się do nich. Chwyciwszy za klamkę, zamaszystym ruchem pociągnęłam ją w dół. Brązowy prostokąt ustąpił, a za nim ujrzałam Anne, Gemme i Roberta. Ucieszona ich widokiem, przytuliłam na powitanie i zaprosiłam do środka.
Zachwyt w oczach przyszłych teściów i Gemmy, rodził się na widok małej. Ucieszona niespodziewaną wizytą, poczęłam przygotowywać obiad. Krojąc warzywa do zupy, swój wzrok co jakiś czas kierowałam na pierścionek, który co rusz wzbudzał nowe emocje. W głowie pojawiało się wiele wspomnień związanych z wczorajszą nocą.
- Pomóc ci w czymś? - głos kobiety wyrwał mnie z przemyśleń, nakazując wrócić na ziemię.
- Nie, nie trzeba- przyjazny uśmiech został posłany w stronę Anne.
- Jak wam się układa?
- Dobrze, Harry poprosił mnie wczoraj o rękę- wystawiłam dłoń, pokazując cudo na swoim palcu.
- Jej tak się cieszę- przytuliła mnie, wkładając w to dużą dawkę miłości.- Harry mówił mi, że nie masz rodziców, ale pamiętaj, że dla mnie jesteś jak córka i zawsze, możesz liczyć na naszą pomoc.
- Dziękuję mamo.
Zjadliwszy rodzinny obiad, wszyscy rozsiedliśmy się w salonie, prowadząc uparcie rozmowę. Pod koniec dnia, pościeliliśmy z Harrym łóżko w salonie i materac dla Gemmy. Chłopak przeniósł również kołyskę do naszej sypialni, w której tej nocy Darcy miała spać, by nie obudzić w nocy całego mieszkania. Zmęczona ległam na łóżko i nawet nie wiem kiedy, nie zdejmując ciuchów, zasnęłam...
Wybudziłam się ze snu słysząc płacz małej, musiałam wstać, choć po upojnej nocy nie miałam, na to siły. Zsunęłam ze swojego ciała, ciepłą kołdrę i chciałam wstać kiedy zatrzymała mnie ręka chłopaka.
- Zostań, ja pójdę, ty śpij.
Opadłam wygodnie na łóżku i przymykając oczy, nasłuchiwałam czy Harry wraca. Minęły kolejne minuty, a chłopaka nie było. Ospałym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z sypialni, wsuwając na ciało biały szlafrok, który szczelnie zawiązałam. Przemierzałam korytarz, a każdy kolejny krok zbliżał mnie do pokoju dziecka. Delikatnie uchyliłam drzwi i wychylając za nich głowę, ujrzałam Harrego z córeczką na rękach. Spokojnie ją kołysał, a z jego ust wydostawała się ciche słowa kołysanki. Jak zaczarowana, wpatrywałam się w swoje dwa skarby. Podeszłam wolnym i cichym krokiem do tej dwójki, mocno przytulając chłopaka od tyłu. Przyłączyłam się do śpiewania piosenki, którą bardzo dobrze znałam. Kiedy byłam mała, mama śpiewała mi ją zawsze do snu. Uśpiwszy już małą królewnę, wróciliśmy do sypialni i zmęczeni w ciągu kilku sekund, oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Otworzywszy powieki, przekręciłam się na drugi bok. Uśmiech wtargnął na twarz, wraz z widokiem Harrego i Darcy. Chłopak otulał ją swymi ramionami, uważając by jej nie przygnieść.
- Hej skarbie, co ona tu robi? - pocałowałam chłopaka.
- Płakała więc ją przyniosłem, a teraz śpi.
- Zrobię nam śniadanie, połóż ją na moim miejscu i zdrzemnij się jeszcze- szepnęłam, by jej nie obudzić i wyszłam z pokoju.
Zapach jajecznicy roznosił się po całej kuchni, wędrując do salonu. Świerzy szczypiorek przyozdobił talerze, a dopiero co zaparzona kawa, docierała do nozdrzy. Rozkładając talerze na stole, cicho podśpiewywałam piosenkę, lecącą w radiu. Nowy dzień jako narzyczona Harrego Stylesa zaczęłam cudownie i oby wszystkie tak się zaczynały. Po paru minutach w kuchni zawitał chłopak ubrany jedynie w bokserki, zasiadł do stołu, a ja zabiegana po kuchni, szykowałam jeszcze pieczywo.
- Chodź tu - niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie, usadzając na kolanach.
- Co ty robisz? - zaśmiałam się.
- Biorę to co moje-wpił się w moje usta zaciskając swoje dłonie na mojej talii.
- Jesteś nie możliwy.
- Za to mnie kochasz prawda?
- Nie tylko za to...- ręką bawiłam się jego loczkami.
- A za co jeszcze?
- Za wszystko skarbie- pocałowałam go w nosek i schodząc z jego kolan usiadłam na swoim miejscu, zabierając się za posiłek.
Siedząc wtulona na kanapie w Hazza, lewą nogą bujałam leżaczek z dzieckiem. Zapatrzona w ekran telewizora, oglądałam transmisje jakiegoś koncertu. Zachwyt i podziwy były jednymi z uczuć jakie teraz odczuwałam. Spokój w całym mieszkaniu i tylko delikatne głaskanie Harrego po ramieniu, dawało ukojenie i wyciszało wnętrze, po wszystkich przeżyciach jakie w ciągu ostatnich dni miały miejsce. Pukanie do drzwi wybudziło mnie ze skupienia i zmusiło do zbliżenia się do nich. Chwyciwszy za klamkę, zamaszystym ruchem pociągnęłam ją w dół. Brązowy prostokąt ustąpił, a za nim ujrzałam Anne, Gemme i Roberta. Ucieszona ich widokiem, przytuliłam na powitanie i zaprosiłam do środka.
Zachwyt w oczach przyszłych teściów i Gemmy, rodził się na widok małej. Ucieszona niespodziewaną wizytą, poczęłam przygotowywać obiad. Krojąc warzywa do zupy, swój wzrok co jakiś czas kierowałam na pierścionek, który co rusz wzbudzał nowe emocje. W głowie pojawiało się wiele wspomnień związanych z wczorajszą nocą.
- Pomóc ci w czymś? - głos kobiety wyrwał mnie z przemyśleń, nakazując wrócić na ziemię.
- Nie, nie trzeba- przyjazny uśmiech został posłany w stronę Anne.
- Jak wam się układa?
- Dobrze, Harry poprosił mnie wczoraj o rękę- wystawiłam dłoń, pokazując cudo na swoim palcu.
- Jej tak się cieszę- przytuliła mnie, wkładając w to dużą dawkę miłości.- Harry mówił mi, że nie masz rodziców, ale pamiętaj, że dla mnie jesteś jak córka i zawsze, możesz liczyć na naszą pomoc.
- Dziękuję mamo.
Zjadliwszy rodzinny obiad, wszyscy rozsiedliśmy się w salonie, prowadząc uparcie rozmowę. Pod koniec dnia, pościeliliśmy z Harrym łóżko w salonie i materac dla Gemmy. Chłopak przeniósł również kołyskę do naszej sypialni, w której tej nocy Darcy miała spać, by nie obudzić w nocy całego mieszkania. Zmęczona ległam na łóżko i nawet nie wiem kiedy, nie zdejmując ciuchów, zasnęłam...
Rozwinę jakąś akcje w następnej części :D
wtorek, 23 lipca 2013
Imagin z One Direction na 3 rocznicę
Włączcie błagam: Piosenka
Wdech. Wydech. Wdech...... Wydech. Reflektory rozbłyskują ukazując nie wyraźny obraz. Płacz. Krzyk. Szmer. Przeciągły szloch wyrwał się z moich płuc. Ręka z mikrofonem opadła wzdłuż ciała, nie mając siły się podnieść. To nie koniec, to początek... Rozpacz. Ostatnie chwilę. Krzyk. Pociąganie nosem. Szmer. Wdech....... Wydech. Podnoszę głowę, mierząc się ze światem. Brak uśmiechu. Miliony ludzi i brak uśmiechu. Tylko stróżki słonych łez snujące się po milionach policzków. Koniec ? Zaciskam dłonie w pięści powstrzymując się, by nie upaść na kolana. Trę oczy, ścierając zbędne łzy, poprawiając ostrość. Podnoszę mikrofon, by coś powiedzieć, jednak usta się nie otwierają. Właściwie nie mam słów. Dłoń z powrotem opada w dół, wzdłuż ciała. Spoglądam w lewo, Niall. Klęczy na kolanach, pogrążony w świecie rozpaczy. Szkarłatne policzki kontrastują z blond włoskami. Chcę go przytulić, zacisnąć w ramionach i nie wypuszczać. To Niall. Mały, bezbronny Niall. Nie mogę, nie mogę się ruszyć. Kieruję wzrok dalej, Liam. Siedzi na jednym ze wzmacniaczy i milczy. Połyskujące łzy, zdobią jego pokryte zarostem policzki. Daddy, nasz Daddy. Serce mi się ściska, a głośny szloch wyrywa z moich ust. To nie koniec... Przekręcam głowę w prawo, Louis. Patrzy przed siebie, powtarzając do mikrofonu "Kocham was'', ''Kocham was'', ''Kocham was''.... głosem przesiąkniętym bólem. Mój Louieh. Mój najlepszy przyjaciel. Trę oczy, ponownie ścierając krokodyle łzy. Spoglądam przez ramię do tyłu, Zayn. Szczęka napięta, powieki zamknięte, mokre policzki. Otwiera je i wbija kawowe, poczerwieniałe oczy we mnie. Chcę do niego podbiec, nie mogę. Bierze głęboki wdech, wstrzymując go, a później wypuszczając. Obraca się i odchodzi. Schodzi ze sceny. Nasz Bad Boy. Kochany Bad Boy. To nie koniec. To nie koniec. To nie koniec. Trzymam się tych słów, jak tratwy na środku oceanu. Wracam wzrokiem przed siebie, Fanki. Wszystkie pochłonięte płaczem tak, jak my. Ból niemal maluje się na ich twarzach. Słysze kroki i na scenie pozostaje tylko ja i Niall. Wdech. Wydech. Drżący głos wydobywa się z moich ust, układając się w ''Kocham was''. Zastępuję Lou. ''Kocham was''. Horanek odchodzi, zostaję tylko ja. "Kocham was''. ''Byliśmy One Direction''. Odrywam stopy od czarnej sceny i idę ku wyjściu. Płaczę głośniej. Płaczę bardziej. Idę do garderoby. Idę do chłopaków. Siadam pod jedną ze ścian, spoglądając na przyjaciół. Łkają. Podciągam kolana pod brodę i chowam w nich twarz. To nie koniec... To nie koniec...To nie koniec... To nie koniec... powtarzam słowa. Swoją własną mantrę. Światła gasną, a wszystko ogarnia ciemność....
- Harreh wstawaj... Harreh.
Zrywam się na równe nogi, mocno przytulając czwórkę kumpli.
- Musimy już iść, fani czekają.- spoglądam na radosnego Niall, kiwając głową.
Wdech. Wydech. Wybiegamy na scenę po kolei przekrzykując się jeden przez drugiego. Wszyscy uśmiechnięci, całe miliony. Serce się raduje, a światła nie spodziewanie gasną. Stoimy w równym, rzędzie widząc w ciemności tylko siebie. Cisza. Adrenalina rośnie, rodzdzierając od środka moje wnętrze. Reflektory rozbłyskują, rozświetlając ciemną noc. W górze widać tylko czerwone serca. ''One Direction forever'' Każde ma identyczną treści, napisane różnym charakterem pisma. Wstrzymuję oddech słysząc rozlegające się krzyki fanek. "23 July 2010” ”23 July 2010" ''23 July 2010” ”23 July 2010” ”23 July 2010” wszystkie krzyki się ze sobą zgrywają, tworząc jedność. "23 July 2010" "23 July 2010". Piękne. Niespodziewane łzy wzruszenia wypływają z oczu, spływając w dół po policzkach. Stoimy w piątkę na krawędziach sceny, słuchając i oglądając najpiękniejszy widok na świecie.... Nasi fani są wszystkim. Podnosimy mikrofony, porozumiewając się wzrokiem. Równo krzyczymy "One Direction Forever''. Nasz zespół nie będzie mieć końca. Nie będzie mieć, ponieważ łączy nas miłość braterska i najsilniejsi fani na świecie. To nie koniec, a początek. 3 Lata, ale to dopiero początek. Początek...
Wdech. Wydech. Wdech...... Wydech. Reflektory rozbłyskują ukazując nie wyraźny obraz. Płacz. Krzyk. Szmer. Przeciągły szloch wyrwał się z moich płuc. Ręka z mikrofonem opadła wzdłuż ciała, nie mając siły się podnieść. To nie koniec, to początek... Rozpacz. Ostatnie chwilę. Krzyk. Pociąganie nosem. Szmer. Wdech....... Wydech. Podnoszę głowę, mierząc się ze światem. Brak uśmiechu. Miliony ludzi i brak uśmiechu. Tylko stróżki słonych łez snujące się po milionach policzków. Koniec ? Zaciskam dłonie w pięści powstrzymując się, by nie upaść na kolana. Trę oczy, ścierając zbędne łzy, poprawiając ostrość. Podnoszę mikrofon, by coś powiedzieć, jednak usta się nie otwierają. Właściwie nie mam słów. Dłoń z powrotem opada w dół, wzdłuż ciała. Spoglądam w lewo, Niall. Klęczy na kolanach, pogrążony w świecie rozpaczy. Szkarłatne policzki kontrastują z blond włoskami. Chcę go przytulić, zacisnąć w ramionach i nie wypuszczać. To Niall. Mały, bezbronny Niall. Nie mogę, nie mogę się ruszyć. Kieruję wzrok dalej, Liam. Siedzi na jednym ze wzmacniaczy i milczy. Połyskujące łzy, zdobią jego pokryte zarostem policzki. Daddy, nasz Daddy. Serce mi się ściska, a głośny szloch wyrywa z moich ust. To nie koniec... Przekręcam głowę w prawo, Louis. Patrzy przed siebie, powtarzając do mikrofonu "Kocham was'', ''Kocham was'', ''Kocham was''.... głosem przesiąkniętym bólem. Mój Louieh. Mój najlepszy przyjaciel. Trę oczy, ponownie ścierając krokodyle łzy. Spoglądam przez ramię do tyłu, Zayn. Szczęka napięta, powieki zamknięte, mokre policzki. Otwiera je i wbija kawowe, poczerwieniałe oczy we mnie. Chcę do niego podbiec, nie mogę. Bierze głęboki wdech, wstrzymując go, a później wypuszczając. Obraca się i odchodzi. Schodzi ze sceny. Nasz Bad Boy. Kochany Bad Boy. To nie koniec. To nie koniec. To nie koniec. Trzymam się tych słów, jak tratwy na środku oceanu. Wracam wzrokiem przed siebie, Fanki. Wszystkie pochłonięte płaczem tak, jak my. Ból niemal maluje się na ich twarzach. Słysze kroki i na scenie pozostaje tylko ja i Niall. Wdech. Wydech. Drżący głos wydobywa się z moich ust, układając się w ''Kocham was''. Zastępuję Lou. ''Kocham was''. Horanek odchodzi, zostaję tylko ja. "Kocham was''. ''Byliśmy One Direction''. Odrywam stopy od czarnej sceny i idę ku wyjściu. Płaczę głośniej. Płaczę bardziej. Idę do garderoby. Idę do chłopaków. Siadam pod jedną ze ścian, spoglądając na przyjaciół. Łkają. Podciągam kolana pod brodę i chowam w nich twarz. To nie koniec... To nie koniec...To nie koniec... To nie koniec... powtarzam słowa. Swoją własną mantrę. Światła gasną, a wszystko ogarnia ciemność....
- Harreh wstawaj... Harreh.
Zrywam się na równe nogi, mocno przytulając czwórkę kumpli.
- Musimy już iść, fani czekają.- spoglądam na radosnego Niall, kiwając głową.
Wdech. Wydech. Wybiegamy na scenę po kolei przekrzykując się jeden przez drugiego. Wszyscy uśmiechnięci, całe miliony. Serce się raduje, a światła nie spodziewanie gasną. Stoimy w równym, rzędzie widząc w ciemności tylko siebie. Cisza. Adrenalina rośnie, rodzdzierając od środka moje wnętrze. Reflektory rozbłyskują, rozświetlając ciemną noc. W górze widać tylko czerwone serca. ''One Direction forever'' Każde ma identyczną treści, napisane różnym charakterem pisma. Wstrzymuję oddech słysząc rozlegające się krzyki fanek. "23 July 2010” ”23 July 2010" ''23 July 2010” ”23 July 2010” ”23 July 2010” wszystkie krzyki się ze sobą zgrywają, tworząc jedność. "23 July 2010" "23 July 2010". Piękne. Niespodziewane łzy wzruszenia wypływają z oczu, spływając w dół po policzkach. Stoimy w piątkę na krawędziach sceny, słuchając i oglądając najpiękniejszy widok na świecie.... Nasi fani są wszystkim. Podnosimy mikrofony, porozumiewając się wzrokiem. Równo krzyczymy "One Direction Forever''. Nasz zespół nie będzie mieć końca. Nie będzie mieć, ponieważ łączy nas miłość braterska i najsilniejsi fani na świecie. To nie koniec, a początek. 3 Lata, ale to dopiero początek. Początek...
Co o nim sądzicie ?
poniedziałek, 22 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz. 32 "Zostaniesz moją żoną ?"
***Twoimi Oczami ***
Odbierają wypis, wyszliśmy ze szpitala. Tłumy fanek stały przed wejściem, jedne widziały mnie pierwszy raz, inne słyszały o mnie i dobrze znały, jeszcze inne po prostu nienawidziły. Różne krzyki dotarły do moich uszu wraz z przekroczeniem progu szklanych drzwi. Przekleństwa, okrzyki radości, piski, wszystko to wpadało do mojej głowy rodząc strach. Dziwne prawda? Dziewczyna, która kiedyś chroniła i zabijała, teraz najzwyczajniej w świecie się boi. Ale ludzie się zmieniają, pod wpływem miłości, przeżyć, stają się innymi osobami. Czasem lepszymi, a czasem gorszymi. Czasem silniejszymi, a czasem po prostu słabszymi, nie odpornymi na wyzwiska i czynny otaczającego ich świata. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka i trzymając ją kurczowo podążałam za nim. Harry szedł pewnie, nie zatrzymując się nawet na moment. W jednej dłoni trzymał nosidełko z Darcy, niosąc ją tak, jakby niósł figurkę wykonaną z cieniutkiego szkła, które jednym szturchnięciem może rozbić się na miliardy kawałeczków. Drugą ręką zaś obejmował moją dłoń, ściskając ją mocno. Przedostając się przez tłum fanek, wsiedliśmy do zamówionej taksówki i podając adres, pojechaliśmy do naszego mieszkania.
- Skarbie wszystko dobrze? Nie przejmuj się tymi fankami, one takie są..
- Wiem, nic mi nie jest- odpowiedziałam utwierdzając chłopak w tym przekonaniu.
- Zobacz jak słodko śpi, wygląda identycznie jak ty podczas snu- zaśmiał się spoglądając na naszą córeczkę.
- Hahaha, rzeczywiście słodko.
Wyszliśmy z windy, aby po chwili znaleźć się przy drzwiach naszego mieszkania. Weszliśmy do środka i zdejmując buty oraz wierzchni ubiór, ruszyliśmy do salonu.
- Niespodzianka!!!!!!!
Krzyki wydostały się z ust naszych przyjaciół, sprawiając tym samym uśmiech na naszych ustach. Całe pomieszczenie było pięknie przystrojone w kolorowych balonach, a na ścianie wielki napis "Darcy witaj w domu". Przytuliłam każdego po kolei, dziękując za niespodziankę. Zayn z Niallem porwali małą gdzieś do pokoju, a nam kazali usiąść. Radość rozpierała mnie od środka. Nasze rozmowy ciągnęły się bez końca, zapewniając dobrą zabawę. Wieczorem przyjaciele rozeszli się do swojego domu, a ja z Loczkiem zaczęliśmy sprzątać salon. Po upływie 30 minut, mieszkanie lśniło. Udałam się do pokoju córki i biorąc ją na ręce, dałam butelkę z mlekiem. Nie mogłam nakarmić jej piersią, ponieważ straciłam pokarm. Ponosiłam małą chwilę po pokoju, czekając, aż się jej odbije, po czym. Położyłam ją do łóżeczka i przykrywając kocykiem, patrzyłam na nią. Czując silne ramiona na swoich biodrach uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta. Chłopak oparł brodę na moim ramieniu i tak samo jak ja przyglądał się małej.
- To nasze dzieło- szepnął.
- Nasze piękne dzieło- poprawiłam chłopaka.
- Jesteś szczęśliwa? - zapytał.
- Tak, bardzo... mam wszystko czego mi potrzeba, a ty?
- Ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, mam śliczną córeczkę, piękną i kochaną dziewczynę, przyjaciół... lepszego życia nie mogłem sobie wymarzyć.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Odwróciłam się do chłopaka i spoglądając w jego oczy, pocałowałam.
- Jeszcze raz- mruknął.
Pocałowałam go ponownie, lecz tym razem bardziej napierałam na jego wargi, co bardzo się mu spodobało. Przyciągnął mnie do siebie i tym razem to on całował. Zjechał z pocałunkami na obojczyk, a ja odchyliłam głowę, dając mu tym większą przestrzeń. Łapiąc za pośladki podsadził mnie do góry, a ja oplotłam go nogami. Nasze pocałunki z każdą sekundą stawały się zachłanniejsze, języki toczyły walkę między sobą o dominację. Nie przerywając tego, wyszliśmy z pokoju Dercy i natychmiastowo zostałam przyparta do ściany.
Podnieceni wzbijało się na wyższy szczebel, a gorące ciała pragnęły więcej swojej bliskości. Chłopak zdarł ze mnie koszulkę i przyciskając do ściany zaczął całować moje piersi, przez cieniutki koronkowy materiał stanika. Ciche jęki zaczęły wydostawać się z moich ust, Harry wrócił do całowania ich, tłumiąc tym wydawane odgłosy. Pozbyłam się jego T-shirtu, czując jego idealni umięśnioną klatkę piersiową. Duża dłoń Hazza dostała się do moich cycków, gładząc je i co jakiś czas ściskając. Przemierzaliśmy korytarz, nie zaprzestając naszych czynów. Odnajdując klamkę od drzwi do sypialni weszliśmy do środka, a ja zaprzestałam wszystkich ruchów. Zeskoczyłam z chłopakami i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były po ustawiane małe świeczki o zapachu wanilii, a na ziemi i łóżku rozsypane płatki czerwonych róż. Dokładnie ilustrowałam cały pokój, zadowalając tym widokiem oczy. Serce radowało się tą atmosferą, wybijając nieregularny rytm. Romantyczny klimat unoszący się nad pięknie udekorowanym pomieszczeniem, sprawiał rozpłynięcie się, wszystkich zmartwień, które zostały zepchnięte na drugi tor. Zapatrzona, nie mogłam oderwać wzroku od cudownego widoku. Gorąca fala ciepła przepłynęła przez całe ciało, które teraz najbardziej pragnęło Harrego. Wykonując powolny ruch odwróciłam się do chłopaka, a w oczach zawitały łzy.
- Tylko ty sprawiasz, że moje serce raduje się na twój widok, tylko dla ciebie byłbym wstanie oddać swoje życie, wiem i jestem pewien, że tylko z tobą chcę spędzić resztę swojego życia. Zostaniesz moją żoną?
Patrzyłam na klęczącego chłopaka, a z oczy popłynęło kilka łez. Słowa zamarły, a ja stałam nie mogąc nic powiedzić.
- Pokiwaj tylko głową, zrozumiem jak nie chcesz- chłopak wyraźnie posmutniał.
Dalej milczałam w szoku, stojąc jak słup. Z jego oczu popłynęła łza.
Pokiwałam głową na tak i cicho szepnęłam "chcę". Uklęknęłam do chłopak i ocierając jego łzę, mocno się w niego wtuliłam. Harry nałożył na mój palec śliczny, złoty pierścionek, z małym diamentowym oczkiem,
a nasze usta połączyły się, mieszając smaki. Tylko on umie sprawić, że czuje się wyjątkowo. Każde jego słowo, do którego dołącza złote spojrzenie, odsuwa mnie od rzeczywistości i zabiera do innego świata. Harold wziął mnie na ręce i układając na łóżku, na nowo rozpalił w nas podniecenie. Ciała dopełniały się, a długa noc stała przed nami otworem...
Odbierają wypis, wyszliśmy ze szpitala. Tłumy fanek stały przed wejściem, jedne widziały mnie pierwszy raz, inne słyszały o mnie i dobrze znały, jeszcze inne po prostu nienawidziły. Różne krzyki dotarły do moich uszu wraz z przekroczeniem progu szklanych drzwi. Przekleństwa, okrzyki radości, piski, wszystko to wpadało do mojej głowy rodząc strach. Dziwne prawda? Dziewczyna, która kiedyś chroniła i zabijała, teraz najzwyczajniej w świecie się boi. Ale ludzie się zmieniają, pod wpływem miłości, przeżyć, stają się innymi osobami. Czasem lepszymi, a czasem gorszymi. Czasem silniejszymi, a czasem po prostu słabszymi, nie odpornymi na wyzwiska i czynny otaczającego ich świata. Ścisnęłam mocniej dłoń chłopaka i trzymając ją kurczowo podążałam za nim. Harry szedł pewnie, nie zatrzymując się nawet na moment. W jednej dłoni trzymał nosidełko z Darcy, niosąc ją tak, jakby niósł figurkę wykonaną z cieniutkiego szkła, które jednym szturchnięciem może rozbić się na miliardy kawałeczków. Drugą ręką zaś obejmował moją dłoń, ściskając ją mocno. Przedostając się przez tłum fanek, wsiedliśmy do zamówionej taksówki i podając adres, pojechaliśmy do naszego mieszkania.
- Skarbie wszystko dobrze? Nie przejmuj się tymi fankami, one takie są..
- Wiem, nic mi nie jest- odpowiedziałam utwierdzając chłopak w tym przekonaniu.
- Zobacz jak słodko śpi, wygląda identycznie jak ty podczas snu- zaśmiał się spoglądając na naszą córeczkę.
- Hahaha, rzeczywiście słodko.
Wyszliśmy z windy, aby po chwili znaleźć się przy drzwiach naszego mieszkania. Weszliśmy do środka i zdejmując buty oraz wierzchni ubiór, ruszyliśmy do salonu.
- Niespodzianka!!!!!!!
Krzyki wydostały się z ust naszych przyjaciół, sprawiając tym samym uśmiech na naszych ustach. Całe pomieszczenie było pięknie przystrojone w kolorowych balonach, a na ścianie wielki napis "Darcy witaj w domu". Przytuliłam każdego po kolei, dziękując za niespodziankę. Zayn z Niallem porwali małą gdzieś do pokoju, a nam kazali usiąść. Radość rozpierała mnie od środka. Nasze rozmowy ciągnęły się bez końca, zapewniając dobrą zabawę. Wieczorem przyjaciele rozeszli się do swojego domu, a ja z Loczkiem zaczęliśmy sprzątać salon. Po upływie 30 minut, mieszkanie lśniło. Udałam się do pokoju córki i biorąc ją na ręce, dałam butelkę z mlekiem. Nie mogłam nakarmić jej piersią, ponieważ straciłam pokarm. Ponosiłam małą chwilę po pokoju, czekając, aż się jej odbije, po czym. Położyłam ją do łóżeczka i przykrywając kocykiem, patrzyłam na nią. Czując silne ramiona na swoich biodrach uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta. Chłopak oparł brodę na moim ramieniu i tak samo jak ja przyglądał się małej.
- To nasze dzieło- szepnął.
- Nasze piękne dzieło- poprawiłam chłopaka.
- Jesteś szczęśliwa? - zapytał.
- Tak, bardzo... mam wszystko czego mi potrzeba, a ty?
- Ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, mam śliczną córeczkę, piękną i kochaną dziewczynę, przyjaciół... lepszego życia nie mogłem sobie wymarzyć.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Odwróciłam się do chłopaka i spoglądając w jego oczy, pocałowałam.
- Jeszcze raz- mruknął.
Pocałowałam go ponownie, lecz tym razem bardziej napierałam na jego wargi, co bardzo się mu spodobało. Przyciągnął mnie do siebie i tym razem to on całował. Zjechał z pocałunkami na obojczyk, a ja odchyliłam głowę, dając mu tym większą przestrzeń. Łapiąc za pośladki podsadził mnie do góry, a ja oplotłam go nogami. Nasze pocałunki z każdą sekundą stawały się zachłanniejsze, języki toczyły walkę między sobą o dominację. Nie przerywając tego, wyszliśmy z pokoju Dercy i natychmiastowo zostałam przyparta do ściany.
Podnieceni wzbijało się na wyższy szczebel, a gorące ciała pragnęły więcej swojej bliskości. Chłopak zdarł ze mnie koszulkę i przyciskając do ściany zaczął całować moje piersi, przez cieniutki koronkowy materiał stanika. Ciche jęki zaczęły wydostawać się z moich ust, Harry wrócił do całowania ich, tłumiąc tym wydawane odgłosy. Pozbyłam się jego T-shirtu, czując jego idealni umięśnioną klatkę piersiową. Duża dłoń Hazza dostała się do moich cycków, gładząc je i co jakiś czas ściskając. Przemierzaliśmy korytarz, nie zaprzestając naszych czynów. Odnajdując klamkę od drzwi do sypialni weszliśmy do środka, a ja zaprzestałam wszystkich ruchów. Zeskoczyłam z chłopakami i rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie były po ustawiane małe świeczki o zapachu wanilii, a na ziemi i łóżku rozsypane płatki czerwonych róż. Dokładnie ilustrowałam cały pokój, zadowalając tym widokiem oczy. Serce radowało się tą atmosferą, wybijając nieregularny rytm. Romantyczny klimat unoszący się nad pięknie udekorowanym pomieszczeniem, sprawiał rozpłynięcie się, wszystkich zmartwień, które zostały zepchnięte na drugi tor. Zapatrzona, nie mogłam oderwać wzroku od cudownego widoku. Gorąca fala ciepła przepłynęła przez całe ciało, które teraz najbardziej pragnęło Harrego. Wykonując powolny ruch odwróciłam się do chłopaka, a w oczach zawitały łzy.
- Tylko ty sprawiasz, że moje serce raduje się na twój widok, tylko dla ciebie byłbym wstanie oddać swoje życie, wiem i jestem pewien, że tylko z tobą chcę spędzić resztę swojego życia. Zostaniesz moją żoną?
Patrzyłam na klęczącego chłopaka, a z oczy popłynęło kilka łez. Słowa zamarły, a ja stałam nie mogąc nic powiedzić.
- Pokiwaj tylko głową, zrozumiem jak nie chcesz- chłopak wyraźnie posmutniał.
Dalej milczałam w szoku, stojąc jak słup. Z jego oczu popłynęła łza.
Pokiwałam głową na tak i cicho szepnęłam "chcę". Uklęknęłam do chłopak i ocierając jego łzę, mocno się w niego wtuliłam. Harry nałożył na mój palec śliczny, złoty pierścionek, z małym diamentowym oczkiem,
a nasze usta połączyły się, mieszając smaki. Tylko on umie sprawić, że czuje się wyjątkowo. Każde jego słowo, do którego dołącza złote spojrzenie, odsuwa mnie od rzeczywistości i zabiera do innego świata. Harold wziął mnie na ręce i układając na łóżku, na nowo rozpalił w nas podniecenie. Ciała dopełniały się, a długa noc stała przed nami otworem...
sobota, 20 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.31 "Wystąpiły jakieś komplikacje.."
*** 2 miesiące później ***
*** Oczami Harrego ***
Poranek jak każdy, codziennie budzę się przy najwspanialszej dziewczynie i zasypiam też przy niej. Jestem szczęśliwy i już niedługo zostanę tatusiem. Boje się tego, ale chcę, bardzo chcę. W planach mam jeszcze jedną rzecz, jaśniej mówiąc oświadczyny i ślub tylko pytanie czy się zgodzi? Strach przed odmową paraliżuje mnie na samą myśl o tym. Odgarnąłem niesforny kosmyk włosów z twarzy dziewczyny i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Przyglądałem się śpiącej (t.i). Rozświetlała każdy mój dzień, sprawiał je lepszymi. Kochałem ją taką jaką jest i za to jak jest, a jest kochana, miła, uczynna, wrażliwa, wspaniała... mógłbym wymieniać godzinami. Pogładziłem dłonią jej rumiane policzki, a ona ułożyła swoje usta przez sen w delikatnym uśmiechu. Jej malinowe wargi, aż się prosiły o pocałowanie. Nie mogąc się powstrzymać, ponownie je musnąłem. Wstałem z łóżka, nakrywając dziewczynę i udałem się do łazienki. Zrobiłem, poranną toaletę, ubrałem się w ciuchy i zrobiłem gofry, starając się przy tym jak najmniej hałasować. Zjadłem swoją porcje, a dla ( t.i ) odłożyłem na bok. Ostatni raz wszedłem do sypialni spoglądając na niewiastę i wyszedłem z domu, jak co dzień udając się do studia. Dziewczyna zawsze do nas przyjeżdżała popołudniu przywożąc różne pyszności, ciesząc swoją obecnością. Mijając tłum fanek, tylnym wejściem wszedłem do środka budynku. Przywitałem się ze wszystkimi i wspólnie z chłopakami zaczęliśmy nagrywać. W pełni oddałem się muzyce i zabawie towarzyszącej nam przy tym...
*** Twoimi Oczami ***
Zajadając się pysznym śniadaniem, zakładałam buty. Jak zwykle wstałam po 12:00, a zawsze o 14:00 byłam w studiu nagraniowym u chłopaków. Dokończyłam posiłek i włożyłam talerz do zmywarki. założyłam szalik i czapkę, już nie nosiłam kurtki, był koniec lutego, a w Londynie temperatura była plusowa, po wyżej 10°. Wyszłam z apartamentowca i zachodząc do Nando's, kupiła jedzenie dla chłopaków. Szłam ulicą szerokim krokiem, wyglądało to na pewno śmiesznie, ale w 9 miesiącu z takim brzuchem ciężko jest chodzić i cokolwiek robić. Weszłam do studia tylnym wejściem i przywitałam się z paniami na recepcji. Wszyscy mnie już znali, byłam tu codziennie we wtorki, środy i czwartki.
- ( T.I )- zawołała recepcjonistka.
- Tak?
- Chłopcy dzisiaj są na 5 piętrze i ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, ty również.
Pokierowałam się w kierunku windy i naciskając odpowiedni przycisk, wjechałam na odpowiednie piętro. Weszłam do pomieszczenia, a chłopcy widząc mnie przerwali swoją pracę i z Niallem na czele dopadli jedzenia.
- Smakowało ci śniadanie? - zapytał Harry pojawiając się przy mnie.
- Tak, zjadłam wszystko- pocałowałam go w policzek- jedz, bo ci wystygnie- podałam chłopakowi jego porcję.
Harry wziął ją i usiadł, a ja zajęłam miejsce obok niego i wtuliłam w jego ramię, zawsze tak robiłam.
- Dziękuję, pyszne było- wszyscy spojrzeli na Nialla, który już skończył jeść- No co, jak dobre to ile można jeść- śmiechy rozniosły się echem po pomieszczeniu.
Reszta też już skończyła swoje porcje i rozpoczęli rozmowę. Siedzieliśmy w małym pomieszczeniu, tracąc poczucie czasu. Słowo do słowa, a nasz dialog nie miał końca. Nowe rzeczy zachwycały nas, a każda ciekawostka rozbudzała chęć dowiedzenia się więcej. Ścisnęłam mocniej ramię Harrego czując ból w okolic podbrzusza, jednak po chwili minął. Dalej się śmiałam z żartów, lecz co jakiś czas odczuwałam coraz silniejsze bóle.
- Słońce dobrze się czujesz? - zapytał zaniepokojony już Hazza.
- Tak tylko trochę boli mnie brzuch, pójdę do łazienki- odpowiedziałam.
Wstałam z miejsca i poczułam jak coś ze mnie wypływa. Zrobiło mi się ciepło i mokro, wiedziałam już co to oznacza. Usiadłam z powrotem na miejsce i przez chwilę odłączyłam się od świata. Serce radowało się, choć do rozumu nie docierała jeszcze ta wesoła informacja.
- Co się stało? - zapytał loczek, przywracając moje myśli do normy.
- Masz mokre spodnie, Ty się ze sikałaś? - zaśmiał się Niall, a ja pokręciłam przecząco głową, czując kolejny skurcz, tym razem znacznie silniejszy, ścisnęłam dłoń Loczka i wzięłam głęboki oddech.
- ( T.I) ty rodzisz.. - powiedział ogarnięty Liam.
- No co ty kurwa nie powiesz- odpowiedziałam siedząc na krześle i nie mogąc wstać.
- Niall i Zayn wy pojedźcie do naszego mieszkania, macie klucze- Harry podał im klucze- weźmiecie torbę z potrzebnymi rzeczami, jest spakowana i pojedźcie po Danielle, a my zabierzemy ( T.I ) do szpitala- zarządził zdenerwowany i przejęty tym wszystkim Loczek.
Chłopaki wybiegli jak burza ze studia, Louis poszedł po samochód, a Harry i Liam siedzieli ze mną i kazali oddychać.
- Louis czeka już przed tylnym wyjściem - powiedział Daddy.
- Ok, idziemy.
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Usiadł obok mnie i całą drogę starał się jakoś mi pomóc. Chłopaki pędzili, przejeżdżali na czerwonym świetle i gdyby nie mój stan zabiłabym ich chyba. W szpitalu od razu mnie przyjęli, kazali się położyć na łóżku w jakiejś sali i zabrali na badania.
- Oddychaj głęboko, wdech, wydech- powtarzał zestresowany Loczek.
- No nie wiem kto, komu powinien to powiedzieć- zaśmiałam się.
Po badaniach przewieźli mnie na porodówkę, gdzie czekałam z Liamem i Harrym na lekarza. Zdenerwowanie i napięta atmosfera panowała w całej sali. Za ścianami było słychać krzyki rodzących kobiet, które klęły i krzyczały, że już nigdy więcej, nie chcą rodzić. Przerażało mnie to. Do sali wszedł lekarz i zrobił jeszcze USG.
- Musimy jeszcze poczekać, to dopiero 5 cm rozwarcia, możemy podać pani zastrzyk przciwbólowy - powiedział położny.
- Nie, nie trzeba- odrazu zaprzeczyłam słysząc słowo " zastrzyk".
Po 20 minutach przyjechali chłopcy razem z Dan i potrzebnymi rzeczami. Harry leżał obok mnie na łóżku i głaskał po włosach, bawiąc się moją dłonią.
Wszyscy siedzieli dookoła, czekając na poród, a ja przebrana w szpitalną koszulę, próbowałam radzić sobie z bólem. Po 3 godzinach zabrali mnie na inną salę, gdzie nikt nawet Harry nie mógł wejść i próbowali coś zrobić. Nikt mi nic nie mówił czemu tu jestem i po co, wiem tylko, że wystąpiły jakieś komplikacje...
*** Oczami Harrego ***
Zabrali ją na inną sale, rozdzielając tym samym mnie z dziewczyną. Lekarze zaczęli schodzić się do pomieszczenia i nikt, nie chciał udzielić, żadnych informacji. Powiedziałem chłopakom i Danielle, żeby zostali, a sam wyszedłem ze szpitala. Musiałem się przewietrzyć, pomyśleć, inaczej bym zwariował. Udałem się do pobliskiego sklepu i kupiłem kilka drobiazgów. Wróciłem na placówkę i udając się pod odpowiednią sale, dowiedziałem się, że ( t.i ) już rodzi. Pozwolili mi do niej wejść. Trzymałem ją za rękę widząc jak się męczy, widząc ile bólu jej to sprawia, jednak nie krzyczała, jak inne. Ona po prostu uśmiechała się i powtarzała, że mnie kocha, a ja klęcząc przed nią, głaskałem ją po głowie i mówiłem, że da radę. Lekarze poprosili bym na chwilę wyszedł, a ja całując dziewczynę, wykonałem polecenie. Czekałem cierpliwie, aż pozwolą mi wrócić, chłopcy krążyli w tę i z powrotem.
- Gratuluję, został pan ojcem, może pan wejść do dziewczyny, jest już na normalnej sali- uśmiechnął się lekarz, wychodzący z pomieszczenia, a serce uradowane, zaczęło szybciej bić.
Wszedłem na salę, widząc zmęczoną, ale uśmiechniętą kobietę z małym dzieciątkiem na rękach...
*** Twoimi Oczami ***
Poród był ciężki i męczący, ale kiedy lekarze dali mi mały cud na ręce, wszystko minęło. Leżałam z nim na normalnej sali i czekałam na Harrego, który nagle pojawił się w drzwiach z dużym misiem i kwiatami. Podszedł do mojego łóżka, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
- Mamy córeczkę - szepnęłam głaskając malutką po główce.
- Mogę ją wziąć na ręce? - zapytał niepewnie, odkładając misia i podając mi kwiaty.
- Tak głuptasie, przecież jest twoja- zaśmiałam się, podając ją chłopakowi.
*** Oczami Harrego ***
Trzymałem malutką na rączkach, nie wierząc w swoje szczęście. Była taka podobna do mnie i malutka. Głaskałem ją po jej policzkach, a dziewczynka wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczkami. Przysiadłem się na łóżku obok ( t.i ), a ona zrobiła mi miejsce. Objąłem ją wolną ręką i połączyłem nas w pocałunku, mówiąc, że są dla mnie najważniejsze.
- Jak ją nazwiemy? - zapytałem.
- Darcy?
- Pięknie- pocałowałem jeszcze raz dziewczynę, pamiętała, że zawsze chciałem tak nazwać córkę- Witaj na świecie Darcy- malutka uśmiechnęła się do nas, a ja mocniej przytuliłem do siebie ( t.i ) i trzymając na rękach dziecko, wpatrywaliśmy się w nasze dzieło.
Po kilku minutach na salę weszli chłopcy i zaczęli nam gratulować. Każdy był oczarowany malutką, brali ją na ręce i śpiewali, a Darcy cały czas uśmiechnięta, w ogóle nie płakała.
- Zrobimy też sobie dziecko? - zapytał Liam, Daniell, a ta uśmiechnięta pokiwała głową.
Zaśmiałem się i trzymając w objęciach ( t.i ), miałem cały świat przy sobie, a na drugi patrzyłem....
czwartek, 18 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.30 "Możemy zamieszkać razem.."
Wróciliśmy do mieszkania koło 22:30. Byliśmy padnięci, droga była ciężka na ulicach było ślizgo, ale jesteśmy. Zmęczeni i wykąpani położyliśmy się do łóżka. Ja leżałam tyłem do chłopaka, ponieważ z tym moim brzuchem było mi łatwiej i wygodniej. Chłopak przysunął się do mnie bardzo blisko i objął ramieniem.
- Wiesz, że cię kocham? - szepnął.
- Wiem, ja ciebie też.... Harry jeżeli chcesz to możemy zamieszkać razem u mnie.....chyba, że nie chcesz ze mną mieszkać?
- Chcę, oczywiście, że chcę. Jak mogłaś pomyśleć inaczej? Jutro pojedziemy do mieszkania chłopców i zabierzemy moje rzeczy, dobrze? - złożył kilka pocałunków na mojej szyi.
- Dobrze.
Chłopak zaczął głaskać mnie po brzuchu i całował w szyję, obojczyk.
- Kopie - powiedział uradowany, czując kopnięcia.
- Tak, bo czuje cię- odpowiedziałam uśmiechnięta.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, a ja przewróciłam się na plecy. Spojrzał na mnie i patrzył mi w oczy, a ja zatapiałam się w jego spojrzeniu. Podwinął moją koszulkę i nachylając się pocałował mój brzuch.
- Kochamy cię z mamusią maluszku- powiedział cicho zachrypniętym głosem.
Położył się głową na mojej klatce piersiowej i piersiach, czyli krótko mówiąc przytulił się do nich. Nie przeszkadzało mi to, czułam się dobrze, ręką cały czas gładził mój brzuch i zaczął śpiewać kołysankę. Jego głos uspokajał nie tylko dziecko, ale też mnie, dawał nim ukojenie dla uszu. Położyłam moją dłoń na jego włosach i delikatnie je głaskałam, usypiałam. Powieki same zamykały się i nie chciały podnieść, jakby ktoś przyczepił do nich ciężarki. Po dłuższej walce ze zmęczeniem, przegrałam i zasnęłam.
Obudziłam się w nocy koło 4, naszła mnie cholerna ochota na coś słodkiego, nie mogłam się powstrzymać, musiałam coś zjeść. Delikatnie próbowałam podnieść głowę Harrego ze swoich piersi, ale obudziłam go.
- Coś się stało? Gdzie idziesz? - powiedział ledwo kontaktując.
- Po lody, śpij- chciałam wstać, ale chłopak zacisnął mnie w uścisku.
- Która godzina?
- 4:10.
- Czekaj przyniosę ci, nie wstawaj.
- Kochany jesteś, ale mogę sa...- nie dokończyłam, bo chłopaka już nie było.
- Proszę, mogą być czekoladowe?
- Tak, dziękuję.
Chłopak położył się obok i podał łyżeczkę, zaczęłam je konsumować. I kiedy wreszcie zaspokoiłam swoje potrzeby, przytuliłam się do Loczka, a on do mnie i ponownie zasnęłam...
Rano oczywiście przywitał mnie Harry, namiętnym buziakiem i śniadankiem do łóżka i spróbujcie mi powiedzieć, że to nie jest skarb. Zjedliśmy wspólnie posiłek w łóżku, trochę się po wylegiwaliśmy i wstaliśmy. Musieliśmy się zbierać do chłopaków. Ubrałam czerwone leginsy i białą luźną koszulkę z rękawkiem. Włosy uczesałam w wysokiego, niedbałego koka i zrobiłam makijaż. Włożyłam, buty, czapkę i szalik po czym wyszliśmy z domu. Idąc chodnikiem do samochodu nie mogliśmy ustać. Nogi rozjeżdżały się na pokrytym lodem chodniku. Cała długość przed naszym apartamentowcem to była szklanka. Po dość długiej przeprawie przez chodnik doszliśmy do samochodu i wsiadając ruszyliśmy w kierunku domu chłopaków. Po 20 minutach byliśmy na miejscu, Harry otworzył drzwi swoimi kluczami i weszliśmy do środka. Stanęliśmy w salonie, a chłopcy po za Liamem, którego nie było rzucili się na nas. Zaczęli mnie przytulać i mówić jak się stęsknili i cieszą się, że zostaną wujkami. Chyba długo docierało do nich zajście z przed kilku dni.
- Siadajcie, zaraz wam coś pokarzemy...- usiadłam z Harrym w salonie obok Irlandczyka i czekałam.
- Tadam... proszę- powiedział Zayn i podał mi torbę.
Otworzyłam ją i w oczach pojawiły się łzy, pokazałam ją Hazzie on również się wzruszył. Wyciągałam po kolei ciuszki dla maluszka i różne zabawki, pieluszki itp.
- Jak powiedzieliście nam, że zostaniemy wujkami, to tak bardzo się wczuliśmy, że postanowiliśmy wam pomóc- powiedział Louis.
- To jest także od Liama, zaraz wróci, poszedł do sklepu- dodał Niall.
- Chłopaki dziękujemy, jesteście kochani - przytuliłam każdego po kolei, Hazza podobnie.
- A jak bardzo kochani? - zaśmiał się Zayn, trzymając mnie w uścisku.
- Bardzo, bardzo.
- A ładnie wyglądam?
- Ślicznie.
- Ty też jesteś kochana- wszyscy się zaśmiali, a ja usiadłam na kanapie.
- Mamy ciasto chcecie? - zapytał Lou.
- Ciasto? - Moje oczy teraz błyszczały i robiły się maślane.
- Hahaha tak, widzę, że chcesz.
- O tak, poproszę.
Pasiasty nałożył mi duży kawałek, nie żałował, a ja połknęłam to wszystko w przeciągu chwili.
- Jej wszystko zjadłaś, jesteś jak Niall- zaśmiał się mulat.
- Niall, a może ty jesteś w ciąży i nie wiesz? - zapytał Harry.
- W ciąży? Może.... Nie na pewno nie, już dawno wyglądałbym jak ( T.I), a nie mam brzucha, jedyne co mogę urodzić to kupkę- wybuchliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy i żartowaliśmy jak wcześniej, później przyszedł Liam z Danielle oraz Eleonor i wszyscy spędziliśmy miło dzień na wygłupach i zabawach. Przyjaciele i kochający chłopak to wartości o jakich zawsze marzyłam. Spełniło się mam wszystko co trzeba do szczęścia. Czy można chcieć więcej?
Kolejne dni i tygodnie mijały szybko, często spotykaliśmy się z chłopcami i dziewczynami. Wspólne imprezy, raz u nich raz u nas zbliżyły nas do siebie i chociaż nie piłam zawsze dobrze się bawiłam. W końcu zaczęło się układać, los odwrócił się i w końcu pozwolił bym była szczęśliwa. Dał mi znacznie więcej niż mogłam chcieć. Jak widać zawsze po burzy i piorunach nastaje słońce. Zawsze po wietrze i deszczu robi się sucho i spokojnie, tak samo jest w moim życiu. Musiałam tak wiele stracić i przeżyć by być szczęśliwą. Ale właśnie to wszystko dało mi lekcję życia, nauczyło mnie doceniać, każdą błahostkę i to jest w tym nie zwykłe. Lecz dostałam coś jeszcze, dostałam dziecko, które lada tydzień urodzę, dając nowe życie ziemi...
- Wiesz, że cię kocham? - szepnął.
- Wiem, ja ciebie też.... Harry jeżeli chcesz to możemy zamieszkać razem u mnie.....chyba, że nie chcesz ze mną mieszkać?
- Chcę, oczywiście, że chcę. Jak mogłaś pomyśleć inaczej? Jutro pojedziemy do mieszkania chłopców i zabierzemy moje rzeczy, dobrze? - złożył kilka pocałunków na mojej szyi.
- Dobrze.
Chłopak zaczął głaskać mnie po brzuchu i całował w szyję, obojczyk.
- Kopie - powiedział uradowany, czując kopnięcia.
- Tak, bo czuje cię- odpowiedziałam uśmiechnięta.
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, a ja przewróciłam się na plecy. Spojrzał na mnie i patrzył mi w oczy, a ja zatapiałam się w jego spojrzeniu. Podwinął moją koszulkę i nachylając się pocałował mój brzuch.
- Kochamy cię z mamusią maluszku- powiedział cicho zachrypniętym głosem.
Położył się głową na mojej klatce piersiowej i piersiach, czyli krótko mówiąc przytulił się do nich. Nie przeszkadzało mi to, czułam się dobrze, ręką cały czas gładził mój brzuch i zaczął śpiewać kołysankę. Jego głos uspokajał nie tylko dziecko, ale też mnie, dawał nim ukojenie dla uszu. Położyłam moją dłoń na jego włosach i delikatnie je głaskałam, usypiałam. Powieki same zamykały się i nie chciały podnieść, jakby ktoś przyczepił do nich ciężarki. Po dłuższej walce ze zmęczeniem, przegrałam i zasnęłam.
Obudziłam się w nocy koło 4, naszła mnie cholerna ochota na coś słodkiego, nie mogłam się powstrzymać, musiałam coś zjeść. Delikatnie próbowałam podnieść głowę Harrego ze swoich piersi, ale obudziłam go.
- Coś się stało? Gdzie idziesz? - powiedział ledwo kontaktując.
- Po lody, śpij- chciałam wstać, ale chłopak zacisnął mnie w uścisku.
- Która godzina?
- 4:10.
- Czekaj przyniosę ci, nie wstawaj.
- Kochany jesteś, ale mogę sa...- nie dokończyłam, bo chłopaka już nie było.
- Proszę, mogą być czekoladowe?
- Tak, dziękuję.
Chłopak położył się obok i podał łyżeczkę, zaczęłam je konsumować. I kiedy wreszcie zaspokoiłam swoje potrzeby, przytuliłam się do Loczka, a on do mnie i ponownie zasnęłam...
Rano oczywiście przywitał mnie Harry, namiętnym buziakiem i śniadankiem do łóżka i spróbujcie mi powiedzieć, że to nie jest skarb. Zjedliśmy wspólnie posiłek w łóżku, trochę się po wylegiwaliśmy i wstaliśmy. Musieliśmy się zbierać do chłopaków. Ubrałam czerwone leginsy i białą luźną koszulkę z rękawkiem. Włosy uczesałam w wysokiego, niedbałego koka i zrobiłam makijaż. Włożyłam, buty, czapkę i szalik po czym wyszliśmy z domu. Idąc chodnikiem do samochodu nie mogliśmy ustać. Nogi rozjeżdżały się na pokrytym lodem chodniku. Cała długość przed naszym apartamentowcem to była szklanka. Po dość długiej przeprawie przez chodnik doszliśmy do samochodu i wsiadając ruszyliśmy w kierunku domu chłopaków. Po 20 minutach byliśmy na miejscu, Harry otworzył drzwi swoimi kluczami i weszliśmy do środka. Stanęliśmy w salonie, a chłopcy po za Liamem, którego nie było rzucili się na nas. Zaczęli mnie przytulać i mówić jak się stęsknili i cieszą się, że zostaną wujkami. Chyba długo docierało do nich zajście z przed kilku dni.
- Siadajcie, zaraz wam coś pokarzemy...- usiadłam z Harrym w salonie obok Irlandczyka i czekałam.
- Tadam... proszę- powiedział Zayn i podał mi torbę.
Otworzyłam ją i w oczach pojawiły się łzy, pokazałam ją Hazzie on również się wzruszył. Wyciągałam po kolei ciuszki dla maluszka i różne zabawki, pieluszki itp.
- Jak powiedzieliście nam, że zostaniemy wujkami, to tak bardzo się wczuliśmy, że postanowiliśmy wam pomóc- powiedział Louis.
- To jest także od Liama, zaraz wróci, poszedł do sklepu- dodał Niall.
- Chłopaki dziękujemy, jesteście kochani - przytuliłam każdego po kolei, Hazza podobnie.
- A jak bardzo kochani? - zaśmiał się Zayn, trzymając mnie w uścisku.
- Bardzo, bardzo.
- A ładnie wyglądam?
- Ślicznie.
- Ty też jesteś kochana- wszyscy się zaśmiali, a ja usiadłam na kanapie.
- Mamy ciasto chcecie? - zapytał Lou.
- Ciasto? - Moje oczy teraz błyszczały i robiły się maślane.
- Hahaha tak, widzę, że chcesz.
- O tak, poproszę.
Pasiasty nałożył mi duży kawałek, nie żałował, a ja połknęłam to wszystko w przeciągu chwili.
- Jej wszystko zjadłaś, jesteś jak Niall- zaśmiał się mulat.
- Niall, a może ty jesteś w ciąży i nie wiesz? - zapytał Harry.
- W ciąży? Może.... Nie na pewno nie, już dawno wyglądałbym jak ( T.I), a nie mam brzucha, jedyne co mogę urodzić to kupkę- wybuchliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy i żartowaliśmy jak wcześniej, później przyszedł Liam z Danielle oraz Eleonor i wszyscy spędziliśmy miło dzień na wygłupach i zabawach. Przyjaciele i kochający chłopak to wartości o jakich zawsze marzyłam. Spełniło się mam wszystko co trzeba do szczęścia. Czy można chcieć więcej?
Kolejne dni i tygodnie mijały szybko, często spotykaliśmy się z chłopcami i dziewczynami. Wspólne imprezy, raz u nich raz u nas zbliżyły nas do siebie i chociaż nie piłam zawsze dobrze się bawiłam. W końcu zaczęło się układać, los odwrócił się i w końcu pozwolił bym była szczęśliwa. Dał mi znacznie więcej niż mogłam chcieć. Jak widać zawsze po burzy i piorunach nastaje słońce. Zawsze po wietrze i deszczu robi się sucho i spokojnie, tak samo jest w moim życiu. Musiałam tak wiele stracić i przeżyć by być szczęśliwą. Ale właśnie to wszystko dało mi lekcję życia, nauczyło mnie doceniać, każdą błahostkę i to jest w tym nie zwykłe. Lecz dostałam coś jeszcze, dostałam dziecko, które lada tydzień urodzę, dając nowe życie ziemi...
Ta część nie jest najlepsza, wręcz beznadziejna i prosta.
Ale kolejne powinny być lepsze.
środa, 17 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.29 "Zamknij oczy..."
Ciche krzątanie po pokoju wybudziło mnie ze snu. Otworzyłam najpierw jedną, a później drugą powiekę. W pokoju dostrzegłam chodzącą Gemmę, szukającą czegoś w szufladach.
- Przepraszam obudziłam cię, nie chciałam- przeprosiła.
- Nic się nie stało, już wstaję.
- Nie musisz, śpijcie jeszcze.
- Pomogę wam, zaraz zejdę na dół.
- Ok- rzekła wychodząc z pokoju.
Położyłam się jeszcze na chwilę i obserwowałam śpiącego Harrego. Wyglądał tak słodko i niewinnie, słodkie loczki opadały mu na czoło i oczy.
Odgarnęłam delikatnie je i pocałowałam chłopaka w usta, na co on się uśmiechnął. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i poszłam do łazienki, ubrać się w ciuchy. Założyłam białe rurki, granatową koszulę i na to biały sweter. Przyjrzałam się w lustrze, podwinięte rękawy swetra ładnie wyglądały, a wystawający kołnierzyk i jeden koniec dołu koszuli dodawał uroku i charakteru. Rozczesałam włosy i puściłam je na ramiona pozwalając swobodnie opadać. Wytuszowałam swoje długie i gęste rzęsy, a na usta nałożyłam bezbarwny błyszczyk. Prysnęłam się perfumami i zadowolona wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół i pokierowałam się do kuchni zastając tam Anne, Gemmę oraz Roberta.
- Dzień dobry.
Przyjazny głos wydostał się z moich ust.
- Dzień dobry, jak się spało?- odpowiedział Robert.
- Dobrze.
- Harry jeszcze śpi?
- Tak.
- Czemu mnie to nie dziwi? - zaśmiała się Gemma.
- Mogę wam jakoś pomóc? - zapytałam.
- Jeżeli chcesz, to możesz pokroić szczypiorek i ogórki...
- Pewnie.
Złapałam za nóż i zaczęłam kroić. Najpierw szczypiorek, później ogórki. W między czasie do kuchni zeszli się wujek z ciocią i Samanta, także przykładając się do pomocy. Każdy coś robił, wykazując się różnymi umiejętnościami.
- Ooo a co tu się robi? - zapytał Harry wchodząc do kuchni.
- Śniadanie, bierz się za nóż i też pomóż.
Anne udawała wrogo nastawioną do Stylesa, ale jej uśmiech zdradzał wszystko.
- Już, już.
Harry podszedł do mnie i złapał w tali od tyłu całując w szyję, a później usta.
-Dzień dobry kochanie- mruknął ochrypłym tonem.
- Hej misiek.
Loczek także złapał za nóż i przyłączył się. Cała rodzina, no prawie cała siedziała w kuchni i kroiła. Częste całusy od Harrego zapewniały mi lepszy poranek.
- Dobra, stół jest już naszykowany, siadajcie wszyscy- ogłosił pan domu.
Każdy zajął swoje miejsce i zaczęliśmy jeść. Zapowiadał się dobrze spędzone śniadanie przy dowcipach dziadka Hazza. Kończąc jeść, sprzątnęliśmy z Harrym stół, nieustannie się przy tym śmiejąc.
- Ubierz się ciepło- nagle wyskoczył jak filip z konopi, kiedy wychodziliśmy z kuchni.
- Po co?
- Zabieram cię gdzieś, zobaczysz zaraz.
- No dobra.
Jak prosił tak zrobiłam, ubrałam kurtkę, szalik, czapkę, rękawiczki i ciepłe kozaki. Gotowa czekałam na Hazza, który mówił reszcie, że wychodzimy. Trzymając się za rękę wyszliśmy z domu, śniegu dosypało, a chodniki były całe pokryte lodem.
- Zamknij oczy- poprosił.
- Zamknęłam...
Prowadził mnie przez chwilę do furtki, po czym kazał otworzyć oczy.
- Sanki?
- Tak siadaj.
- Ale jestem ciężka, nie dasz rady.
- Kochanie ciężki to jest hipopotam, ty jesteś leciutka, siadaj, bo sam cię posadzę.
Usiadłam na sankach, a chłopak zaczął je ciągnąć. Szliśmy, a raczej on szedł, ja jechałam chwilę przez jakieś uliczki. Kiedy znaleźliśmy się na jakiejś sporej górce, chłopak usiadł przede mną na sankach.
- Trzymaj się, pozjeżdżamy sobie.
Chwyciłam mocno chłopaka i zjechaliśmy z górki. Na dole oczywiście nie obyło się bez wywrotki. Zjeżdżaliśmy tak jeszcze kilka razy, łącząc nasze głosy w śmiechu. Dobra zabawa formowała cudowną aurę wokół nas, powróciły dawne czasy z dzieciństwa.
- Ja już nie mam siły, jedź sam- powiedziałam zerkając na wielką górkę.
- Ja też już nie mam, wracamy?
- Tak
Wracaliśmy do dom, lecz tym razem szliśmy za rękę, a Harry opowiadał mi historie związane z jego dzieciństwem i tym miastem.
- O pamiętam to drzewo, często przychodziłem tu z kumplami i się wygłupialiśmy, nawet złamałem tu sobie rękę. Wszedłem za kotem, chciałam go ściągnąć, tylko, że mi uciekł, a ja tam utknąłem. Skoczyłem, ale nie fortunnie i upadłem.
- Hhahaha.
- Nie śmiej się, to mnie bolało.
- Przepraszam skarbie.
Weszliśmy do domu, akurat łapiąc się na obiad. Zjedliśmy, spakowaliśmy swoje rupieci i jeszcze chwilę posiedzieliśmy w salonie z rodziną.
- To Harry kiedy zaprosisz nas na ślub? - zagaił dziadek.
- Już nie długo- powiedział, a ja zdziwiona, ale zarazem ucieszona na niego popatrzyłam i przytuliłam.
- To czekamy - chłopak uśmiechnął się na te słowa.
- My już będziemy się zbierać, długa droga przed nami- rzekł wstając i żegnając się, poszłam w jego ślady.
- Mamo, przyjedźcie do nas, my z Harrym chętnie was przyjmiemy- zaprosiłam kobietę, a chłopak przytaknął.
- Na pewno przyjedziemy.
- Harry dbaj o tą dziewczynę, masz wielkie szczęście, nie zmarnuj go- powiedział staruszek, przytulając chłopaka.
- Na pewno nie zmarnuje, jest moim światem - odrzekł.
Wsiedliśmy do samochodu i upewniając się, że wszystko zabrane, ruszyliśmy w kierunku Londynu. Śnieg sypał bardzo mocno. Drogi były bardzo ślizgie, a widoczność bardzo słaba....
Jeszcze trochę posłodzę z tą częścią...
wtorek, 16 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.28 "No pokaż..."
Chłopak wychylił się za łóżko i wyciągnął duży bukiet czerwonych róż. Zaciągnęłam się ich zapachem i podziękowałam chłopakowi, na co on pocałował mnie w usta, czoło, nosek, oba policzki i jeszcze raz usta. Wtuleni w siebie zasnęliśmy....
***
- Wstawajcie- Anne potrząsała nami, próbując obudzić- Wstawajcie kolacja.
- Coś się stało mamo? - zapytał Harry przecierając oczy.
- Kolacja zaraz będzie, wstawajcie.
- Dobrze już idziemy- odpowiedziałam przyjaźnie.
- A swoją drogą, pięknie wyglądacie, jak śpicie. Uwieczniłam sobie ten widok- zaśmiała się zerkając na telefon i wyszła.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i próbowałam utrzymać otwarte oczy. Przetarłam śpiące powieki i spojrzałam na Hazza. Tak samo jak ja walczył ze zmęczeniem, praktycznie zasypialiśmy na siedząco, ale chcąc nie chcąc trzeba był wstać i zejść na dół.
- Harry przyniósłbyś naszą torbę z samochodu? Muszę się przebrać, sweter mam brudny we krwi- poprosiłam.
- Czekaj zaraz przyjdę.
Chłopak opuścił pokój, a ja czekając na niego zdjęłam brudny sweter, pozostając w samych rajstopach i białej bokserce. Siedząc na łóżku i czekając na Harrego, w ręce wpadło zdjęcie z szafki nocnej. Przedstawiało loczka, jego siostrę i mamę. Byli w jakimś parku, uśmiechnięci i weseli. Teraz jest podobnie, z jednym małym szczegółem, Harry stał się przystojniejszy.
- Proszę to ciuchy Gemmy, pożyczyłem od niej, później pójdę do samochodu... Co tam masz?
- Zdjęcie- usiadł obok, a ja mu pokazałam.
- Pamiętam ten park, zabiorę cię tam latem, zobaczysz jak pięknie tam jest. A wracając, do twarzy ci w tych rajstopach.
- Tak ? - zaczęłam się śmiać, bo lepszego komplementu nie mógł wymyślić.
- Tak.
- Pewny jesteś ?
- Pewny jestem
Harry zawisł nade mną i zaczął całować, przy okazji obmacując gdzie nie gdzie. Odsunęłam delikatnie chłopaka i chwyciłam ciuchy, chcąc się ubrać. Założyłam jakiś sweter, który przyniósł i poszłam do łazienki poprawić makijaż. Przeczesałam włosy i wróciłam do pokoju, gdzie czekał chłopak.
- Idziemy? - zapytał
- Tak.
Chwyciłam go za rękę, łącząc nasze dłonie w całość i zeszliśmy na dół. Zasiedliśmy do stołu, a Anne podała posiłek. Wszystko było normalnie, wszyscy się śmiali i żartowali. Nawet ja trochę się otworzyłam i zaczęłam prowadzić dialogi. Chyba mnie polubili, przynajmniej mam taką nadzieje. Jak się okazało wszyscy dzisiaj nocowali u państwa Styles, łącznie z nami. Po kolacji wszyscy przenieśli się na wielką kanapę do salonu, a ja pomogłam Anne pozmywać.
- Wiecie już czy to chłopczyk czy dziewczynka?- zagaiła.
- Nie, to będzie niespodzianka.
Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o tym.
- A który to miesiąc?
- 6 właściwie to już prawie 7 miesiąc.
- A wiecie jak dacie dziecku imię?
- Jeszcze nie, ale musimy pomyśleć.
Dokończyłyśmy z Anne zmywać naczynia i także ruszyłyśmy w kierunku salonu. Zajęłam miejsce obok Harrego, który na mój widok zaczął się szczerzyć. Objął mnie ramieniem, a ja poczułam się wyjątkowo. To był jeden z jego darów, zawsze sprawiał, że przy nim się tak czułam. Zaczęliśmy oglądać ich rodzinne zdjęcia, a ja co jakiś czas wybuchałam śmiechem.
- Ooo jaki piękny Harry, zobacz (t.i)- Gemma podała mi zdjęcie.
- Hahahhahahhahahhaha
- Nie śmiej się, nie oglądaj tego- chłopak wyrwał mi zdjęcie, które przedstawiało jego, jak miał z cztery latka i biegał nago po podwórku.
- No pokaż.
- Nie.
Loczek pocałował mnie w usta bym nic nie mówiła i szepnął do ucha " Teraz masz lepsze widoki w nocy ". Zaśmiałam się i wtuliłam w tego wariata, później obejrzeliśmy jakiś rodzinny film, a ja poczułam, jak to jest mieć rodzinę. Zastępowali mi ją, sprawiali, że smutek opuszczał mnie i odchodził w niepamięć. Od czasu do czasu czułam również, zazdrosne i złowrogie spojrzenia Samanty, ale udawałam, że nie widzę. Szczerze jej nienawidziłam. Po filmie, każdy został przydzielony do pokoi. My musieliśmy spać w pokoju Gemmy na materacu co wcale mi nie przeszkadzało. W pokoju Harrego spała natomiast ciotka i wujek Hazza oraz jego małe kuzynki. A na dole w salonie dziadkowie i Samanta. Czekałam na swoją kolej w kąpieli, rozmawiając z Gemmą. Znalazłyśmy wspólny język i za przyjaźniłyśmy się. Harry był z nas dumny. Kiedy w końcu nastała moja kolej poszłam do łazienki, ale nie sama, Harry też się wcisnął więc byliśmy tam oboje. Zaczęłam się rozbierać, ale krępował mnie wzrok chłopaka.
- Harry wyjdź chce się wykąpać- poprosiłam.
- Dobra już nie będę, odwracam się- rzekł i się odwrócił.
Szybko rozebrałam się i weszłam pod prysznic, chowając swoje ciało za zieloną zasłoną. Ciepłe kropelki wody łagodziły moją skórę, dając rozluźnienie. Zamknęłam powieki, ale mój relaks nie trwał za długo. Poczułam dotyk, otwierając szybko oczy.
- Co ty robisz? - zapytałam widząc nagiego chłopaka, wchodzącego pod prysznic.
- No co, musimy oszczędzać wodę, a przy okazji umyję ci plecki- poruszył śmiesznie brwiami, co wywołało nasz śmiech.
Harry zaczął mnie całować i właśnie tak wygląda nasza kąpiel, ale przyznam podoba mi się. Duże dłonie chłopaka gładziły moje ciało, wcierając w nie płyn do kąpieli, usta całowały spragnione jego smaku wargi, a języki łączyły się w namiętnym tańcu. Po wspólnej kąpieli wyszliśmy z pod prysznica i zaczęliśmy się ubierać w piżamy. Kiedy na moim ciele zagościła za duża koszulka Harolda i jakieś długie spodnie, a na ciele Harrego koszulka i krótkie spodenki opuściliśmy łazienkę. Układając się wygodnie na materacu zaczęliśmy rozmawiać z leżącą Gemmą na łóżku. Wspólne śmiech przez jakiś czas wypełniały pomieszczenie. Jednak zmęczenie wzięło górę i wtulona w Hazza zasnęłam.....
Akcja się rozwinie... obiecuje. Kolejna jutro :D
czwartek, 11 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz. 27 "Wszystko już zniszczone''
Piosenka (włączcie proszę)
Wyszłam na taras z tyłu domu, a serce stanęło... Wielki gwóźdź został wbity w serce wraz z tym widokiem. Milion gorzkich łez zaczęło spływać na raz po policzku. Widok Samanty i Stylesa podczas pocałunku....wiecie jak to boli ? Wiecie jak to jest widzieć ukochanego z inną?
- Jak mogłeś? Tak się nazywa twoja miłość? - mówiłam przez płacz łamiącym się głosem.
- ( T.I) to nie tak- chłopak odepchnął dziewczynę i wyraźnie przerażony chciał wszystko wytłumaczyć.
- Nie dotykaj mnie i nawet nie podchodź- odsunęłam się.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Nie musisz tłumaczyć, nie ma co... pokazałeś już ile dla ciebie znaczę. Wiesz.... kiedy ja mówiłam, że cię kocham, te słowa szły prost z mojego serca, szkoda, że ciebie nie było stać na to samo.
- Kochanie ja...
Spojrzałam na chłopaka i nie mogąc opanować płaczu wbiegłam do domu, a następnie do łazienki. Zamknęłam się na klucz i zjeżdżając po ścianie płakałam.
Słony posmak wypełniał moje usta, a policzki piekły.
- (t.i) otwórz proszę- dobijał się do drzwi, a jego głos zadawał sercu jeszcze większy ból- otwórz, nie odejdę stąd, daj mi wytłumaczyć...
Nie odzywałam się, ani słowem, łzy płynęły niczym wodospad, tworząc mokre plamy na ciuchach. Chłopak nie odpuszczał, cały czas pukał i coś mówił, ale jego słowa jedynie obijały się o moje uszy. Moje przeczucia okazały się prawdziwe, nie zawiodły. W oczach odbił się srebrny blask, wstałam z miejsca i chwyciłam błyskotkę. Wróciłam do poprzedniej pozycji, siadając pod tą samą ścianą i ocierając nadal płynące łzy, obracałam w dłoni żyletkę. Przyglądałam się jej ostrym rogom, a płacz ustawał, szlochy cichły, serce nadal krwawiło. Przeciągnęłam jeden raz, widząc jak krew zaczyna spływać po ręce, opadając na mokrą od łez podłogę. Ból jaki zadawałam sobie każdym kolejnym cięciem, chociaż na chwilę zagłuszał ból w sercu. Czy chciałam się zabić? Nie, przecież nie mogłam miała, dziecko. Ja.. ja po prostu zadawałam sobie ulgę. Patrzyłam na rękę, na czerwoną ciecz i po raz kolejny przyłożyłam w tej chwili moją przyjaciółkę do skóry, tnąc już czwartą idealnie prostą kreskę.
***Oczami Harrego ***
Stałem pod drzwiami łazienki i prosiłem dziewczynę, aby otworzyłam. Doskonale słyszałem, jak płacze, moje serce pękało. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć, po prostu rozmawiałem z Samantą, a kiedy (t.i) szła w kierunku tarasu, rzuciła się na mnie z pocałunkiem, nawet nie zdążyłem jej odepchnąć. Słyszałem jak płacz dziewczyny cichnie, przestraszyłem się, ona mogła sobie coś zrobić. Pośpiesznie znalazłem zapasowy klucz i otworzyłem drzwi. Wchodząc do łazienki, zobaczyłem (t.i) w kałuży krwi. W ręku trzymała żyletkę i próbowała wykonać kolejne cięcie. Pospiesznie wyrwałam dziewczynie narzędzie i sięgnąłem po ręcznik.
*** Twoimi Oczami ***
Szósta już kreska miała zagościć na mojej ręce, kiedy do łazienki dostał się Harry i wyrwał mi narzędzie. Zmoczył jakiś ręcznik i pośpiesznie owinął mi go wokół ręki. Łzy ponownie powróciły i zaczęły płynąć niczym rwąca rzeka. Chłopak mocno mnie przytulił, a ja czując kompletną bezsilność wtuliłam się w jego koszulkę.
- Czemu mi to zrobiłeś? W czym jestem gorsza od niej? - szlochałam.
- Kochanie to nie tak, dla mnie jesteś idealna, kocham cię najmocniej na świecie, to ona mnie pocałowała, kiedy zobaczyła, że idziesz. Proszę uwierz mi, kocham cię...
- Skąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz?
- Ufasz mi?
- Ufałam, ale teraz już nie wiem...boli, nie ściskaj- rany zaczęły dawać o sobie znać.
- Czekaj trzeba ją zabandażować
Chłopak dokładnie, opatrzył moja rękę, po czym zaprowadził do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, nie mając już ochoty na niego patrzeć.
- (t.i ) przepraszam, ja naprawdę cię kocham, nie zrobiłbym ci czegoś takiego...- ponownie zaczął tłumaczyć.
- Zostaw mnie samą, proszę...
Chłopak spełnił moją prośbę i wyszedł. Odwróciłam się i spojrzałam na drzwi, pojedyncze stróżki spokojnie spływały po spuchniętych policzkach, a usta co jakiś czas wypełniał słony posmak.
-Jesteś z siebie dumna? - za drzwiami usłyszałam głos wściekłego Harrego- osiągnęłaś swój cel? Zniszczyłaś mój związek, zadowolona?
- Przepraszam, nie wiedziałam, że ona to zobaczy- tym razem głos Samanty dotarł do moich uszu.
- Nie udawaj idiotki, widziałaś, że ( t.i) idzie. Ja ją naprawdę kocham, tylko z nią chcę spędzić resztę życia, a przez ciebie ona nie chce mnie widzieć...
- Ja...przepraszam, ja wytłumaczę jej to..
- Nie musisz się fatygować i tak wszystko już zniszczone.
Usłyszałam trzask drzwi i wszystko ucichło. Siedziałam 2 godziny w pokoju i zbierałam myśli do kupy. Musiałam się ogarnąć, były święta, a ja nie mogłam ich zepsuć, cała rodzina przyjechała. Leżąc na boku i patrząc w okno usłyszałam, jak do pokoju ktoś wchodzi. Łóżko leciutko się ugięło, a ja poczułam znany dotyk Harrego na plecach. Chłopak przybliżył się do mnie i leżąc za mną, objął ręką w tali. Czułam jego oddech na szyi i słyszałam cichy szloch.
- Chcę żebyś wiedziała, że nigdy cię nie okłamałem. Mówiąc, że jesteś całym moim światem i powodem by żyć, mówiłem prawdę. Twoja obecność jest dla mnie jak narkotyk, a twoje usta rozkoszą. Mógłbym smakować ich codziennie i nigdy nie przestawać, uwielbiam patrzeć w twoje oczy i za każdym razem zagłębiając się w nich odkrywać coś nowego. Gdy mam cię w swoich objęciach, czuję, że cały świat mam przy sobie. To ty jesteś pełnią szczęścia. Kocham cię całym sercem......czemu mi nie wierzysz? - słowa chłopaka wywołały u mnie łzy szczęścia, udowodnił mi, że jego miłość jest szczera.
- Wierze, też cię kocham całym sercem.
Odwróciłam się i spojrzałam w zapłakane oczy chłopaka. Pierwszy raz widziałam go płaczącego. Wtuliłam się w niego, a chłopak zacisnął moje ciało w swoich ramionach.
- Nie rób mi tego nigdy więcej -szepnęłam.
- Obiecuję.
Chłopak złożył czuły i zupełnie inny pocałunek na moich wargach. Włożył w niego tyle troski i czułości, jego usta delikatnie pieściły moje, nie był ani trochę łapczywy.
- Mam coś dla ciebie.
Chłopak wychylił się za łóżko i wyciągnął duży bukiet czerwonych róż. Zaciągnęłam się ich zapachem i podziękowałam chłopakowi, na co on pocałował mnie w usta, czoło, nosek, oba policzki i jeszcze raz usta. Wtuleni w siebie zasnęliśmy...
Wyszłam na taras z tyłu domu, a serce stanęło... Wielki gwóźdź został wbity w serce wraz z tym widokiem. Milion gorzkich łez zaczęło spływać na raz po policzku. Widok Samanty i Stylesa podczas pocałunku....wiecie jak to boli ? Wiecie jak to jest widzieć ukochanego z inną?
- Jak mogłeś? Tak się nazywa twoja miłość? - mówiłam przez płacz łamiącym się głosem.
- ( T.I) to nie tak- chłopak odepchnął dziewczynę i wyraźnie przerażony chciał wszystko wytłumaczyć.
- Nie dotykaj mnie i nawet nie podchodź- odsunęłam się.
- Daj mi to wytłumaczyć...
- Nie musisz tłumaczyć, nie ma co... pokazałeś już ile dla ciebie znaczę. Wiesz.... kiedy ja mówiłam, że cię kocham, te słowa szły prost z mojego serca, szkoda, że ciebie nie było stać na to samo.
- Kochanie ja...
Spojrzałam na chłopaka i nie mogąc opanować płaczu wbiegłam do domu, a następnie do łazienki. Zamknęłam się na klucz i zjeżdżając po ścianie płakałam.
Słony posmak wypełniał moje usta, a policzki piekły.
- (t.i) otwórz proszę- dobijał się do drzwi, a jego głos zadawał sercu jeszcze większy ból- otwórz, nie odejdę stąd, daj mi wytłumaczyć...
Nie odzywałam się, ani słowem, łzy płynęły niczym wodospad, tworząc mokre plamy na ciuchach. Chłopak nie odpuszczał, cały czas pukał i coś mówił, ale jego słowa jedynie obijały się o moje uszy. Moje przeczucia okazały się prawdziwe, nie zawiodły. W oczach odbił się srebrny blask, wstałam z miejsca i chwyciłam błyskotkę. Wróciłam do poprzedniej pozycji, siadając pod tą samą ścianą i ocierając nadal płynące łzy, obracałam w dłoni żyletkę. Przyglądałam się jej ostrym rogom, a płacz ustawał, szlochy cichły, serce nadal krwawiło. Przeciągnęłam jeden raz, widząc jak krew zaczyna spływać po ręce, opadając na mokrą od łez podłogę. Ból jaki zadawałam sobie każdym kolejnym cięciem, chociaż na chwilę zagłuszał ból w sercu. Czy chciałam się zabić? Nie, przecież nie mogłam miała, dziecko. Ja.. ja po prostu zadawałam sobie ulgę. Patrzyłam na rękę, na czerwoną ciecz i po raz kolejny przyłożyłam w tej chwili moją przyjaciółkę do skóry, tnąc już czwartą idealnie prostą kreskę.
***Oczami Harrego ***
Stałem pod drzwiami łazienki i prosiłem dziewczynę, aby otworzyłam. Doskonale słyszałem, jak płacze, moje serce pękało. Chciałem jej to wszystko wytłumaczyć, po prostu rozmawiałem z Samantą, a kiedy (t.i) szła w kierunku tarasu, rzuciła się na mnie z pocałunkiem, nawet nie zdążyłem jej odepchnąć. Słyszałem jak płacz dziewczyny cichnie, przestraszyłem się, ona mogła sobie coś zrobić. Pośpiesznie znalazłem zapasowy klucz i otworzyłem drzwi. Wchodząc do łazienki, zobaczyłem (t.i) w kałuży krwi. W ręku trzymała żyletkę i próbowała wykonać kolejne cięcie. Pospiesznie wyrwałam dziewczynie narzędzie i sięgnąłem po ręcznik.
*** Twoimi Oczami ***
Szósta już kreska miała zagościć na mojej ręce, kiedy do łazienki dostał się Harry i wyrwał mi narzędzie. Zmoczył jakiś ręcznik i pośpiesznie owinął mi go wokół ręki. Łzy ponownie powróciły i zaczęły płynąć niczym rwąca rzeka. Chłopak mocno mnie przytulił, a ja czując kompletną bezsilność wtuliłam się w jego koszulkę.
- Czemu mi to zrobiłeś? W czym jestem gorsza od niej? - szlochałam.
- Kochanie to nie tak, dla mnie jesteś idealna, kocham cię najmocniej na świecie, to ona mnie pocałowała, kiedy zobaczyła, że idziesz. Proszę uwierz mi, kocham cię...
- Skąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz?
- Ufasz mi?
- Ufałam, ale teraz już nie wiem...boli, nie ściskaj- rany zaczęły dawać o sobie znać.
- Czekaj trzeba ją zabandażować
Chłopak dokładnie, opatrzył moja rękę, po czym zaprowadził do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, nie mając już ochoty na niego patrzeć.
- (t.i ) przepraszam, ja naprawdę cię kocham, nie zrobiłbym ci czegoś takiego...- ponownie zaczął tłumaczyć.
- Zostaw mnie samą, proszę...
Chłopak spełnił moją prośbę i wyszedł. Odwróciłam się i spojrzałam na drzwi, pojedyncze stróżki spokojnie spływały po spuchniętych policzkach, a usta co jakiś czas wypełniał słony posmak.
-Jesteś z siebie dumna? - za drzwiami usłyszałam głos wściekłego Harrego- osiągnęłaś swój cel? Zniszczyłaś mój związek, zadowolona?
- Przepraszam, nie wiedziałam, że ona to zobaczy- tym razem głos Samanty dotarł do moich uszu.
- Nie udawaj idiotki, widziałaś, że ( t.i) idzie. Ja ją naprawdę kocham, tylko z nią chcę spędzić resztę życia, a przez ciebie ona nie chce mnie widzieć...
- Ja...przepraszam, ja wytłumaczę jej to..
- Nie musisz się fatygować i tak wszystko już zniszczone.
Usłyszałam trzask drzwi i wszystko ucichło. Siedziałam 2 godziny w pokoju i zbierałam myśli do kupy. Musiałam się ogarnąć, były święta, a ja nie mogłam ich zepsuć, cała rodzina przyjechała. Leżąc na boku i patrząc w okno usłyszałam, jak do pokoju ktoś wchodzi. Łóżko leciutko się ugięło, a ja poczułam znany dotyk Harrego na plecach. Chłopak przybliżył się do mnie i leżąc za mną, objął ręką w tali. Czułam jego oddech na szyi i słyszałam cichy szloch.
- Chcę żebyś wiedziała, że nigdy cię nie okłamałem. Mówiąc, że jesteś całym moim światem i powodem by żyć, mówiłem prawdę. Twoja obecność jest dla mnie jak narkotyk, a twoje usta rozkoszą. Mógłbym smakować ich codziennie i nigdy nie przestawać, uwielbiam patrzeć w twoje oczy i za każdym razem zagłębiając się w nich odkrywać coś nowego. Gdy mam cię w swoich objęciach, czuję, że cały świat mam przy sobie. To ty jesteś pełnią szczęścia. Kocham cię całym sercem......czemu mi nie wierzysz? - słowa chłopaka wywołały u mnie łzy szczęścia, udowodnił mi, że jego miłość jest szczera.
- Wierze, też cię kocham całym sercem.
Odwróciłam się i spojrzałam w zapłakane oczy chłopaka. Pierwszy raz widziałam go płaczącego. Wtuliłam się w niego, a chłopak zacisnął moje ciało w swoich ramionach.
- Nie rób mi tego nigdy więcej -szepnęłam.
- Obiecuję.
Chłopak złożył czuły i zupełnie inny pocałunek na moich wargach. Włożył w niego tyle troski i czułości, jego usta delikatnie pieściły moje, nie był ani trochę łapczywy.
- Mam coś dla ciebie.
Chłopak wychylił się za łóżko i wyciągnął duży bukiet czerwonych róż. Zaciągnęłam się ich zapachem i podziękowałam chłopakowi, na co on pocałował mnie w usta, czoło, nosek, oba policzki i jeszcze raz usta. Wtuleni w siebie zasnęliśmy...
środa, 10 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz. 26 "Tak się nazywa twoja miłość?"
Uczucie, że wydarzy się coś złego, nie chciało mnie opuścić. Próbowałam się go pozbyć za wszelką cenne. I kiedy z zewnątrz wyglądałam na spokojną, w środku prowadziłam walkę, sam z sobą. Strach, że ona odbierze mi Harrego przerastał mnie powoli, w końcu mówią, że stara miłość nie rdzewieje. Nie chciałam w to wierzyć, broniłam się, chociaż stałam na przegranej pozycji.
- Kiedy będą prezenty? - zapytała mała kuzynka Harrego.
W ich rodzinie było tak, że kilka prezentów dostawało się w wigilię, a resztę następnego dnia.
- Jeżeli bardzo chcesz to możesz już otwierać- odparła Anne.
Dziewczynka rzuciła się biegiem pod choinkę, co wyglądało zabawnie. Czułam się trochę głupio, nie miałam, dla nich żadnych prezentów. Gdybym wiedziała, że mają taką tradycję i, że tak spędzę te święta, na pewno bym je zakupiła.
- Czemu mi nie powiedziałeś, kupiłabym prezenty? - szepnęłam do Harrego.
- Nie ma takiej potrzeby, wszystkim się zająłem, paczki od nas leżą już pod choinką- uśmiechnął się.
- Naprawdę?
- Tak.
- Jesteś wspaniały.
Czułam ulgę, wszyscy rozpakowali swoje prezenty i byli zadowoleni. Nawet ja dostałam, co bardzo mnie zaskoczyło, w pozytywnym znaczeniu.
-To teraz czas bym opowiedział wam przygodę z mojego życia- dziadek Hazza zabrał głos i zaczął opowiadać.
" Jak wiecie też kiedyś byłem młody, tak samo jak wy szukałem miłości. Wiele rozstań i złamanych serce, wiele nocy przebolałych, z powodu braku tej właściwej. Ale wiara, to coś czego nigdy nie traciłem. Pewnego dnia, pamiętam, że był wtedy straszny upał, wybrałem się z kolegami na polanę. Znajduje się ona niedaleko tego domu. Siedzieliśmy pod jednym z drzew i wtedy zobaczyłem Babcie. Piękna, urocza, idealna. Długo starałem się o to, by mnie zauważyła, każdego dnia przychodziłem pod jej okno i śpiewałem serenady. Po dość długim czasie, udało mi się zdobyć jej serce. Spotykaliśmy się, mówili na nas para idealna. Wtedy okazało się, że muszę wyjechać. Oboje cierpieliśmy, każdego dnia dzwoniłem, pisałem listy, ale oddalaliśmy się od siebie. Po 4 miesiącach wróciłem, ale nic już nie było takie samo. Okazało się, że moje miejsce zajął ktoś inny. Nie dziwiłem się, była piękna, miła, troskliwa, pomocna każdy o niej marzył. Zaniedbałem ją, zostawiłem, nie zdając sobie sprawy jak bardzo ją to bolało. Wtedy świat zawalił się, całe niebo runęło. Wiele razy siadałem z żyletką w ręku, zastanawiając się czy jest jeszcze sens żyć. Jednak nie poddałem się, codziennie o nią walczyłem. Każdego dnia udowadniałem jej jak bardzo ją kocham, ile dla mnie znaczy i w końcu się udało. Wybaczyła mi od nowa staliśmy się parą, tylko z jednym wyjątkiem teraz kochaliśmy się 100 razy mocniej. Tak o to teraz jestem z tą o to kobietą 40 lat razem. I wcale nie żałuję, nie cofnął bym czasu nawet jak bym mógł. Przeżyłem 40 najwspanialszych lat z najwspanialszą kobietą na ziemi. Nawet śmierć nie jest mi straszna..." Wy jesteście jeszcze młodzi, ale uczcie się na moich błędach, nie przegapcie swojej miłości...- zakończył i pocałował staruszkę obok w policzek.
Historia, którą opowiedział dziadek Hazza, była piękna. Uroniłam malutką łzę wzruszenia.
Może wyda wam się ta historia banalna, to na mnie wywarła ogromne wrażenie. Dała wszystkim zebranym do myślenia. Czując nagłą potrzebę skorzystania z toalety, poprosiłam Harrego, aby pokazał mi gdzie jest. Zamykając się w malutkim pomieszczeniu, załatwiłam potrzebę i wyszłam z łazienki, uprzednio zerkając w lustro i poprawiając makijaż. Przeszłam przez długi korytarz, minęłam kuchnię i weszłam do jadalni. Przy stole nie zauważyłam jednak Harrego. Zawróciłam, by go poszukać, sprawdziłam kuchnię, salon, ale chłopak jakby się ulotnił. Wyszłam na taras, z tyłu domu, a serce stanęło... Wielki gwóźdź został wbity w serce wraz z tym widokiem. Milion gorzkich łez zaczęło spływać na raz po policzku. Widok Samanty i Stylesa podczas pocałunku....wiecie jak to boli ? Wiecie jak to jest widzieć ukochanego z inną?
- Jak mogłeś? Tak się nazywa twoja miłość? - mówiłam przez płacz, łamiącym się głosem....
- Kiedy będą prezenty? - zapytała mała kuzynka Harrego.
W ich rodzinie było tak, że kilka prezentów dostawało się w wigilię, a resztę następnego dnia.
- Jeżeli bardzo chcesz to możesz już otwierać- odparła Anne.
Dziewczynka rzuciła się biegiem pod choinkę, co wyglądało zabawnie. Czułam się trochę głupio, nie miałam, dla nich żadnych prezentów. Gdybym wiedziała, że mają taką tradycję i, że tak spędzę te święta, na pewno bym je zakupiła.
- Czemu mi nie powiedziałeś, kupiłabym prezenty? - szepnęłam do Harrego.
- Nie ma takiej potrzeby, wszystkim się zająłem, paczki od nas leżą już pod choinką- uśmiechnął się.
- Naprawdę?
- Tak.
- Jesteś wspaniały.
Czułam ulgę, wszyscy rozpakowali swoje prezenty i byli zadowoleni. Nawet ja dostałam, co bardzo mnie zaskoczyło, w pozytywnym znaczeniu.
-To teraz czas bym opowiedział wam przygodę z mojego życia- dziadek Hazza zabrał głos i zaczął opowiadać.
" Jak wiecie też kiedyś byłem młody, tak samo jak wy szukałem miłości. Wiele rozstań i złamanych serce, wiele nocy przebolałych, z powodu braku tej właściwej. Ale wiara, to coś czego nigdy nie traciłem. Pewnego dnia, pamiętam, że był wtedy straszny upał, wybrałem się z kolegami na polanę. Znajduje się ona niedaleko tego domu. Siedzieliśmy pod jednym z drzew i wtedy zobaczyłem Babcie. Piękna, urocza, idealna. Długo starałem się o to, by mnie zauważyła, każdego dnia przychodziłem pod jej okno i śpiewałem serenady. Po dość długim czasie, udało mi się zdobyć jej serce. Spotykaliśmy się, mówili na nas para idealna. Wtedy okazało się, że muszę wyjechać. Oboje cierpieliśmy, każdego dnia dzwoniłem, pisałem listy, ale oddalaliśmy się od siebie. Po 4 miesiącach wróciłem, ale nic już nie było takie samo. Okazało się, że moje miejsce zajął ktoś inny. Nie dziwiłem się, była piękna, miła, troskliwa, pomocna każdy o niej marzył. Zaniedbałem ją, zostawiłem, nie zdając sobie sprawy jak bardzo ją to bolało. Wtedy świat zawalił się, całe niebo runęło. Wiele razy siadałem z żyletką w ręku, zastanawiając się czy jest jeszcze sens żyć. Jednak nie poddałem się, codziennie o nią walczyłem. Każdego dnia udowadniałem jej jak bardzo ją kocham, ile dla mnie znaczy i w końcu się udało. Wybaczyła mi od nowa staliśmy się parą, tylko z jednym wyjątkiem teraz kochaliśmy się 100 razy mocniej. Tak o to teraz jestem z tą o to kobietą 40 lat razem. I wcale nie żałuję, nie cofnął bym czasu nawet jak bym mógł. Przeżyłem 40 najwspanialszych lat z najwspanialszą kobietą na ziemi. Nawet śmierć nie jest mi straszna..." Wy jesteście jeszcze młodzi, ale uczcie się na moich błędach, nie przegapcie swojej miłości...- zakończył i pocałował staruszkę obok w policzek.
Historia, którą opowiedział dziadek Hazza, była piękna. Uroniłam malutką łzę wzruszenia.
Może wyda wam się ta historia banalna, to na mnie wywarła ogromne wrażenie. Dała wszystkim zebranym do myślenia. Czując nagłą potrzebę skorzystania z toalety, poprosiłam Harrego, aby pokazał mi gdzie jest. Zamykając się w malutkim pomieszczeniu, załatwiłam potrzebę i wyszłam z łazienki, uprzednio zerkając w lustro i poprawiając makijaż. Przeszłam przez długi korytarz, minęłam kuchnię i weszłam do jadalni. Przy stole nie zauważyłam jednak Harrego. Zawróciłam, by go poszukać, sprawdziłam kuchnię, salon, ale chłopak jakby się ulotnił. Wyszłam na taras, z tyłu domu, a serce stanęło... Wielki gwóźdź został wbity w serce wraz z tym widokiem. Milion gorzkich łez zaczęło spływać na raz po policzku. Widok Samanty i Stylesa podczas pocałunku....wiecie jak to boli ? Wiecie jak to jest widzieć ukochanego z inną?
- Jak mogłeś? Tak się nazywa twoja miłość? - mówiłam przez płacz, łamiącym się głosem....
niedziela, 7 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.25 "To moja była..."
Otworzyłam oczy, pragnące jeszcze snu. Obróciłam się, mając nadzieję, że zastanę obok mnie Harrego. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, nie odnajdując nigdzie chłopaka. Zakładając biały szlafrok, rozglądałam się po mieszkaniu. Dokładnie sprawdziłam każdy pokój, a po Hazzie, ani śladu. Usiadłam na kanapie, zastanawiając się czy to nie był sen. Myśląc dłuższą chwilę, dotarło do mnie, że przecież po za szlafrokiem jestem naga. Czyli to nie był sen, nie rozebrałabym się sama. Chyba. Nie, na pewno bym się sama nie rozebrała. Więc czemu go nie ma? Co zrobiłam znowu nie tak, że uciekł.
- Już wstałaś? - zapytał loczek wchodząc do salonu.
- Gdzie ty byłeś kretynie? Bałam się, że mnie zostawiłeś...
Poderwałam się z kanapy i wtuliłam w chłopaka.
Ulga i radość jednocześnie wypełniły moje ciało. A wielki kamień smutku, został zepchnięty z moich barków.
- Jak mogłaś tak pomyśleć? Nie zostawię cię już nigdy, pamiętasz jesteś moją dziewczyną na ZAWSZE.
- Wiem, przepraszam, gdzie byłeś?
- W sklepie, proszę Mikołaj mnie zahaczył i kazał ci przekazać prezent, wczoraj zabłądził po drodze- chłopak uśmiechnął się i wręczył mi malutką paczuszkę.
- Ale ja nic dla ciebie nie mam, nie mogę tego wziąć- odparłam smutno.
- Ty mi już dałaś prezent.
- Jaki?
- Was, mam największy skarb na świecie, no ale jakbyś dorzuciła jeszcze buziaka...nie obraziłbym się.
Pocałowałam Harrego i uradowana chwyciłam prezent. Ciekawość i podekscytowanie rozpierało mnie. Rozerwałam dekoracyjny papier i otworzyłam pudełeczko. Oczy zeszkliły się na widok podarunku.
- Dziękuję, to jest piękne...
Rzuciłam się w ramiona Harrego, całując go.
- Mogę ci założyć? - zapytał.
- Tak.
Podałam mu kartonik, z którego wyjął naszyjnik z pięknym wisiorkiem. Odgarnął moje włosy i zapiął owe cudeńko. Chwyciłam serduszko w ręce i przeczytałam " (t.i ) i Harry na zawsze razem ".
- Teraz każdy będzie wiedział, że jesteś tylko moja.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
Po zjedzonym śniadaniu, udaliśmy się do rodzinnego miasta Harrego. Strach towarzyszył mi całą drogę. Duży stres przyprawiał mnie o bóle brzucha. Ściskało mnie w żołądku, a wielka gula narastała w gardle, uniemożliwiając wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Dreszcze przechodziły przez moje ciało, a ręce wciąż drżały.
- Harry ja nie dam rady zawróć.
- Kochanie spokojnie dasz radę, za 5 minut będziemy.
Po tych słowach naprawdę poczułam się lepiej. Widząc jak Harry parkuje na podjeździe, strach uderzył ze zdwojoną mocą. Chłopak otworzył moje drzwi i czekał, aż wysiądę, ale ja nawet nie miałam takiego zamiaru. Zaparłam się z całej siły nogami i ani mi się śniło wysiąść.
- Skarbie no chodź, spójrz na mnie, jestem z tobą.
- Nie działa to na mnie .
- Ok.
Harry chwycił mnie, wziął na ręce i wyciągając z samochodu.
- Co ty robisz?
- Nie dałaś mi wyboru.
Zaniósł pod drzwi i stawiając na ganku, zapukał. Chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam bardzo mocno. Spojrzałam w jego oczy, chciał mi pomóc, chciał abym się nie bała. Pocałował mnie w czoło szepcząc " Jestem obok ". Drzwi domu otworzyły się, a serce znacznie przyśpieszyło tępo. Gdyby mogło, teraz pewnie wyskoczyłoby, dostało nóg i uciekło. Jak się domyślam mama Hazza wychyliła się za brązowego prostokąta i ucieszona przytuliła syna.
- Mamo to jest ( t.i ), opowiadałem ci wczoraj o niej.
- Ach tak, witaj w domu kochanie- rzekła kobieta.
Przytuliła mnie, dodając mi tym pewności. Ciepłe uczucie przepłynęło przez ciało, uspakajając troszkę serce.
- Dzień dobry pani- odpowiedziałam.
- Jakie pani, aż taka stara to chyba nie jestem, mów mi Anne, albo mamo jak chcesz? - uśmiechnęła się.
- Mogę mamo?
- Oczywiście.
Od śmierci mojej mamy, nigdy nie użyłam tego słowa do kogoś. Teraz mogłam na nowo poczuć jak to jest. Co prawda Anne nie zastąpi mi jej i mimo, że prawie w ogóle jej nie znam, to już pozwoliła mi się poczuć kimś ważnym.
- Wejdźcie zimno jest na dworze.
Weszłam za kobietą do domu, a Harold za mną.
- Rozbierzcie się, właśnie przygotowujemy z Gemmą śniadanie świąteczne, zaraz przyjedzie babcia i dziadek Harrego oraz ciotka z wujkiem...
Kobieta zniknęła z pola widzenia, a ja zabijałam wzrokiem lokowatego, najchętniej bym się teraz rozpłakała.
- Harry ja nie mogę, nie potrafię, boje się rozumiesz?
- Rozumiem, dlatego nie odstąpię cię na krok, po za tym moja rodzina nie jest taka zła, zobaczysz...
Pocałował mnie chcąc tym uspokoić, ale jakoś nie bardzo mu wyszło. Weszliśmy do salonu, gdzie poznałam jego siostrę i ojczyma. Równie miło mnie przyjęli.
- Czyli jednak Harry nie kłamał mnie, że zostanę babcią?
- Nie....przepraszam- szepnęłam.
- Za co? Bardzo się cieszę, zawsze chciałam mieć wnuki, a ty dałaś mi to szczęście - przytuliła mnie Anne i po gratulowała.
- A ja to co? Jak wiesz, też się do tego przyczyniłem- powiedział Harry udając obrażonego.
- W to to akurat nie wątpię- zaśmiała się i także go przytuliła,- Siadajcie, my z Gemmą jeszcze dokończymy szykować.
- Pomogę wam- zaproponowałam.
- Jeżeli chcesz, ale nie myśl, że pozwolimy ci nosić- odparła z uśmiechem Gemma.
Pomagałam im w przyszykowaniu potraw, przy czym dużo rozmawialiśmy. W myślach dziękowałam intuicji, że kazał mi ubrać się w cienkie czarne rajstopy i kremowy dłuższy sweterek z reniferami. Przynajmniej wyglądałam choć trochę odświętnie.
- Dobrze, dziewczyny idźcie siadać, ja tylko pokroję pieczywo.
Wykonałyśmy polecenie i zajęłyśmy miejsca. Usiadłam obok swojego chłopaka, uśmiechając się. On obdarzył mnie pocałunkiem w policzek, co spowodowało, że się zawstydziłam i dostałam rumieńców. Złączył nasze dłonie pod stołem w jedność, dodając tym odwagi. Jednak dźwięk dzwonka do drzwi zburzył całą oazę spokoju, która przez chwilę zapanowała w moim ciele. Po chwili do salonu weszła rodzina Harrego, a on wstał witając się z nią. Zrobiłam to samo i przedstawiłam się każdemu. Kiedy wszyscy już zasiedli, zaczęliśmy konsumować posiłki, nie długo później do salonu weszła jakaś dziewczyna. Wysoka, chuda, piękna blondynka. Spojrzałam na Harrego, a on na mnie, widziałam w jego oczach lekki strach i przejęcie. Przywitała się ze wszystkimi i podeszła do Harrego przytulając i całując go w policzek.
- Dawno cię nie widziałam - widać jak się do niego zaczyna kleić.
- Ja ciebie też, poznaj to ( t.i ) moja dziewczyna, (t.i) to moja była Samanta- przedstawił nas Harry.
Jej mina pokazywała wiele, nienawidziła mnie i vice versa. Chcąc być miłą wstałam i przywitałam się z nią. Usiedliśmy z Harrym na swoje miejsca, a ona zajęła miejsce obok Gemmy. Rodzina Harrego, była bardzo miła, śmiali się, żartowali, jednak mi wcale nie było wesoło. Widziałam jak Harry i Samanta na siebie patrzą....
- Już wstałaś? - zapytał loczek wchodząc do salonu.
- Gdzie ty byłeś kretynie? Bałam się, że mnie zostawiłeś...
Poderwałam się z kanapy i wtuliłam w chłopaka.
Ulga i radość jednocześnie wypełniły moje ciało. A wielki kamień smutku, został zepchnięty z moich barków.
- Jak mogłaś tak pomyśleć? Nie zostawię cię już nigdy, pamiętasz jesteś moją dziewczyną na ZAWSZE.
- Wiem, przepraszam, gdzie byłeś?
- W sklepie, proszę Mikołaj mnie zahaczył i kazał ci przekazać prezent, wczoraj zabłądził po drodze- chłopak uśmiechnął się i wręczył mi malutką paczuszkę.
- Ale ja nic dla ciebie nie mam, nie mogę tego wziąć- odparłam smutno.
- Ty mi już dałaś prezent.
- Jaki?
- Was, mam największy skarb na świecie, no ale jakbyś dorzuciła jeszcze buziaka...nie obraziłbym się.
Pocałowałam Harrego i uradowana chwyciłam prezent. Ciekawość i podekscytowanie rozpierało mnie. Rozerwałam dekoracyjny papier i otworzyłam pudełeczko. Oczy zeszkliły się na widok podarunku.
- Dziękuję, to jest piękne...
Rzuciłam się w ramiona Harrego, całując go.
- Mogę ci założyć? - zapytał.
- Tak.
Podałam mu kartonik, z którego wyjął naszyjnik z pięknym wisiorkiem. Odgarnął moje włosy i zapiął owe cudeńko. Chwyciłam serduszko w ręce i przeczytałam " (t.i ) i Harry na zawsze razem ".
- Teraz każdy będzie wiedział, że jesteś tylko moja.
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
Po zjedzonym śniadaniu, udaliśmy się do rodzinnego miasta Harrego. Strach towarzyszył mi całą drogę. Duży stres przyprawiał mnie o bóle brzucha. Ściskało mnie w żołądku, a wielka gula narastała w gardle, uniemożliwiając wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Dreszcze przechodziły przez moje ciało, a ręce wciąż drżały.
- Harry ja nie dam rady zawróć.
- Kochanie spokojnie dasz radę, za 5 minut będziemy.
Po tych słowach naprawdę poczułam się lepiej. Widząc jak Harry parkuje na podjeździe, strach uderzył ze zdwojoną mocą. Chłopak otworzył moje drzwi i czekał, aż wysiądę, ale ja nawet nie miałam takiego zamiaru. Zaparłam się z całej siły nogami i ani mi się śniło wysiąść.
- Skarbie no chodź, spójrz na mnie, jestem z tobą.
- Nie działa to na mnie .
- Ok.
Harry chwycił mnie, wziął na ręce i wyciągając z samochodu.
- Co ty robisz?
- Nie dałaś mi wyboru.
Zaniósł pod drzwi i stawiając na ganku, zapukał. Chwyciłam jego dłoń i ścisnęłam bardzo mocno. Spojrzałam w jego oczy, chciał mi pomóc, chciał abym się nie bała. Pocałował mnie w czoło szepcząc " Jestem obok ". Drzwi domu otworzyły się, a serce znacznie przyśpieszyło tępo. Gdyby mogło, teraz pewnie wyskoczyłoby, dostało nóg i uciekło. Jak się domyślam mama Hazza wychyliła się za brązowego prostokąta i ucieszona przytuliła syna.
- Mamo to jest ( t.i ), opowiadałem ci wczoraj o niej.
- Ach tak, witaj w domu kochanie- rzekła kobieta.
Przytuliła mnie, dodając mi tym pewności. Ciepłe uczucie przepłynęło przez ciało, uspakajając troszkę serce.
- Dzień dobry pani- odpowiedziałam.
- Jakie pani, aż taka stara to chyba nie jestem, mów mi Anne, albo mamo jak chcesz? - uśmiechnęła się.
- Mogę mamo?
- Oczywiście.
Od śmierci mojej mamy, nigdy nie użyłam tego słowa do kogoś. Teraz mogłam na nowo poczuć jak to jest. Co prawda Anne nie zastąpi mi jej i mimo, że prawie w ogóle jej nie znam, to już pozwoliła mi się poczuć kimś ważnym.
- Wejdźcie zimno jest na dworze.
Weszłam za kobietą do domu, a Harold za mną.
- Rozbierzcie się, właśnie przygotowujemy z Gemmą śniadanie świąteczne, zaraz przyjedzie babcia i dziadek Harrego oraz ciotka z wujkiem...
Kobieta zniknęła z pola widzenia, a ja zabijałam wzrokiem lokowatego, najchętniej bym się teraz rozpłakała.
- Harry ja nie mogę, nie potrafię, boje się rozumiesz?
- Rozumiem, dlatego nie odstąpię cię na krok, po za tym moja rodzina nie jest taka zła, zobaczysz...
Pocałował mnie chcąc tym uspokoić, ale jakoś nie bardzo mu wyszło. Weszliśmy do salonu, gdzie poznałam jego siostrę i ojczyma. Równie miło mnie przyjęli.
- Czyli jednak Harry nie kłamał mnie, że zostanę babcią?
- Nie....przepraszam- szepnęłam.
- Za co? Bardzo się cieszę, zawsze chciałam mieć wnuki, a ty dałaś mi to szczęście - przytuliła mnie Anne i po gratulowała.
- A ja to co? Jak wiesz, też się do tego przyczyniłem- powiedział Harry udając obrażonego.
- W to to akurat nie wątpię- zaśmiała się i także go przytuliła,- Siadajcie, my z Gemmą jeszcze dokończymy szykować.
- Pomogę wam- zaproponowałam.
- Jeżeli chcesz, ale nie myśl, że pozwolimy ci nosić- odparła z uśmiechem Gemma.
Pomagałam im w przyszykowaniu potraw, przy czym dużo rozmawialiśmy. W myślach dziękowałam intuicji, że kazał mi ubrać się w cienkie czarne rajstopy i kremowy dłuższy sweterek z reniferami. Przynajmniej wyglądałam choć trochę odświętnie.
- Dobrze, dziewczyny idźcie siadać, ja tylko pokroję pieczywo.
Wykonałyśmy polecenie i zajęłyśmy miejsca. Usiadłam obok swojego chłopaka, uśmiechając się. On obdarzył mnie pocałunkiem w policzek, co spowodowało, że się zawstydziłam i dostałam rumieńców. Złączył nasze dłonie pod stołem w jedność, dodając tym odwagi. Jednak dźwięk dzwonka do drzwi zburzył całą oazę spokoju, która przez chwilę zapanowała w moim ciele. Po chwili do salonu weszła rodzina Harrego, a on wstał witając się z nią. Zrobiłam to samo i przedstawiłam się każdemu. Kiedy wszyscy już zasiedli, zaczęliśmy konsumować posiłki, nie długo później do salonu weszła jakaś dziewczyna. Wysoka, chuda, piękna blondynka. Spojrzałam na Harrego, a on na mnie, widziałam w jego oczach lekki strach i przejęcie. Przywitała się ze wszystkimi i podeszła do Harrego przytulając i całując go w policzek.
- Dawno cię nie widziałam - widać jak się do niego zaczyna kleić.
- Ja ciebie też, poznaj to ( t.i ) moja dziewczyna, (t.i) to moja była Samanta- przedstawił nas Harry.
Jej mina pokazywała wiele, nienawidziła mnie i vice versa. Chcąc być miłą wstałam i przywitałam się z nią. Usiedliśmy z Harrym na swoje miejsca, a ona zajęła miejsce obok Gemmy. Rodzina Harrego, była bardzo miła, śmiali się, żartowali, jednak mi wcale nie było wesoło. Widziałam jak Harry i Samanta na siebie patrzą....
sobota, 6 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.24 "Możemy to zrobić ?"
Kevin dobiegł końca, a dochodziła dopiero 17:30. Cały wieczór, stał przed nami otworem. Nasze dłonie splecione w jedność, spoczywały na kanapie.
- Chodź- nagle z siedziska wstał Harry, podnosząc również mnie.
- Gdzie?
- Do kuchni, nie będziemy tak bezczynnie siedzieć. Upieczemy ciasteczka- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
- Nie mamy składników.
- To idziemy kupić, no już.
Ubrani w grube kurtki i szaliki, wyszliśmy z mieszkania, kierując się do supermarketu. Kupiwszy już wszystkie potrzebne rzeczy, wracaliśmy do domu przez park. Wiele osób spacerowało tędy o tej porze, śpiewając kolędy. My także przemierzaliśmy parka śpiewając znane piosenki pod nosem.
- Zaczekaj- zatrzymał się chłopak, kierując do mnie te słowa.
- Coś się stało? - byłam zmieszana.
- Cofnij się w tył trzy kroki- wykonałam jego polecenie.
- Po co?
- Spójrz w górę, stoisz pod jemiołą, pocałuj mnie- zrobił słodką minkę.
Zrobiłam jak chciał, wspięłam się na palce, delikatnie łącząc nasze usta w słodkim pocałunku. Trwaliśmy w nim dłuższą chwilę.
- Ohhhh... pięknie wyglądacie razem dzieci, ale lepiej zmykajcie do domu, robi się zimno...
Oboje z Hazzą spojrzeliśmy na miłą staruszkę i śmiejąc się, wróciliśmy do domu.
Wielki bałagan, panując dookoła nas w kuchni, przerażał, a jednocześnie śmieszył mnie. Ledwo co zaczęliśmy piec, a już tak nabrudziliśmy.
- Ja nie wiem kto to posprząta, ale na pewno nie ja - zaśmiałam się.
- Tak, nie ty ? Zaraz zobaczymy- Harry zaczął mnie gonić.
Uciekałam przed nim po całym mieszkaniu, a on próbując mnie złapać, rzucał mąką. Śmiech i dobra zabawa, to od nas nie odstępowało.
- Mam cię.
Chłopak złapał mnie w kuchni i szybkim ruchem przyciągnął do siebie. Wpił się w moje usta i powoli pogłębiał pocałunek. Kiedy był pewny, że go nie odepchnę, chwycił mnie w biodrach i posadził na blacie kuchennym.
Jego namiętne i powolne pocałunki pieściły moje usta, zjeżdżając niżej. Odchyliłam delikatnie głowę w tył, pozwalając całować mu moją szyję. Biorąc mnie w swoje silne ramiona, przeniósł do sypialni. Ułożył nas delikatnie na łóżku, nie przestając całować. Jego duże dłonie dopadły koszulki, pozbywając się jej. Nie pozostając mu dłużna, zrobiłam to samo z jego górą.
- Możemy to zrobić? Nic się nie stanie dziecku? - przerwał na sekundę.
- Nie, tylko uważaj i bądź delikatny.
Pocałowałam go chcąc dodać pewności. Namiętność, która po chwili przybrała na sile, prowadziła nas przez krainę przyjemności. W wolnym tępię, chcąc rozkoszować się chwilą, pozbywaliśmy się swoich ubrań. Chłopak całował każdy skrawek mojego ciała, zaznaczając swoje terytorium. Jego usta i język pieściły moje piersi, dostarczając tym nie pojętą przyjemność. Jego ciepłe ciało, łączące się teraz z moim, podnosiło ciśnienie. Językiem zjeżdżał coraz niżej, dochodząc do pępka, a palce powędrowały na intymne miejsca. Plecy wygięły się w łuk pod wpływem dużej dawki błogości. Harry zaczął powoli we mnie wchodzić i kontrolowanymi oraz spokojnymi ruchami poruszać. Delikatność, z jaką to robił zaskoczyła mnie, bał się, że jeden zły ruch, a stanie się coś złego.
Nasze biodra poruszały się równomiernie, współgrając ze sobą. Dochodząc do szczytu, zaczął przyśpieszać ruchy. Nasze soki połączyły się, a chłopak opuścił moją pochwę. Zmęczeni opadliśmy na łóżko i wtuleni w siebie staraliśmy się opanować oddechy. Jego dłoń z powrotem powędrowała na moje piersi, złapał jedną delikatnie i zaczął miętolić. Z trudnością tłumiłam w sobie śmiech. Przycisnęłam swoje ciało do chłopak, blokując mu tym dostęp do klatki piersiowej.
- Kochanie jesteś niesprawiedliwa...
- Tak też cię kocham - odparłam.
- A dostanę buziaka, ale takiego wiesz? - poruszył śmiesznie brwiami.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Jesteś piękna- myślał, że mnie tym przekona.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Masz piękny uśmiech.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Kocham twoje ciało, jest takie seksowne, nawet z tym brzuszkiem.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Kocham cię najmocniej na świecie.
- Przekonałeś mnie.
Wspięłam się na niego i nachylając pocałowałam najlepiej jak umiałam, z dużą dawką namiętności.
- Ciasteczka się upiekły, idź przynieś, proszę- zrobiłam oczy kota ze shreka.
-......... Dobrze, już idę.
Harry wylazł z łóżka i pomaszerował do kuchni, wracając po chwili z gorącymi ciastkami na talerzu. Położył się obok i wspólnie zaczęliśmy je konsumować. Jego ramię, obejmowało moje ciało, a dłoń gładziła moje przedramię.
- Na kruszyliśmy- powiedziałam czując okruszki na łóżku.
- To trzeba je posprzątać.
Chłopak zaczął niby sprzątać okruszki co chwilę zahaczając o moje ciało. Wiedziałam doskonale, że wykorzystywał ten moment by poobmacywać mnie... Po skończonym "sprzątaniu" łóżka, wrócił do poprzedniej pozycji.
- Jesteśmy okropni, dziś wigilia, a my leżymy w łóżku...w dodatku nago- mówiąc to śmiałam się.
- Tak masz rację, jesteśmy okropni, ale mi się to podoba- zaśmiał się- lecz jeśli się zgodzisz, to jutro chciałbym cię zabrać do mojej mamy.
- Co? Nie, nie, nie ma mowy, możesz jechać beze mnie- spoważniałam w jednej chwili.
- Ale czemu, nie chcesz poznać moje mamy?
- Chcę, ale boje się, na pewno mnie znienawidzi.
- Głupoty gadasz skarbie, nie masz czego się bać, ja będę z tobą cały czas, obiecuję, proszę...?
- No dobra, niech ci będzie- powiedziałam niechętnie.
- Kocham cię- powiedział wyraźnie ucieszony.
Resztę wieczoru spędziliśmy w łóżku rozmawiając....
- Chodź- nagle z siedziska wstał Harry, podnosząc również mnie.
- Gdzie?
- Do kuchni, nie będziemy tak bezczynnie siedzieć. Upieczemy ciasteczka- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
- Nie mamy składników.
- To idziemy kupić, no już.
Ubrani w grube kurtki i szaliki, wyszliśmy z mieszkania, kierując się do supermarketu. Kupiwszy już wszystkie potrzebne rzeczy, wracaliśmy do domu przez park. Wiele osób spacerowało tędy o tej porze, śpiewając kolędy. My także przemierzaliśmy parka śpiewając znane piosenki pod nosem.
- Zaczekaj- zatrzymał się chłopak, kierując do mnie te słowa.
- Coś się stało? - byłam zmieszana.
- Cofnij się w tył trzy kroki- wykonałam jego polecenie.
- Po co?
- Spójrz w górę, stoisz pod jemiołą, pocałuj mnie- zrobił słodką minkę.
Zrobiłam jak chciał, wspięłam się na palce, delikatnie łącząc nasze usta w słodkim pocałunku. Trwaliśmy w nim dłuższą chwilę.
- Ohhhh... pięknie wyglądacie razem dzieci, ale lepiej zmykajcie do domu, robi się zimno...
Oboje z Hazzą spojrzeliśmy na miłą staruszkę i śmiejąc się, wróciliśmy do domu.
Wielki bałagan, panując dookoła nas w kuchni, przerażał, a jednocześnie śmieszył mnie. Ledwo co zaczęliśmy piec, a już tak nabrudziliśmy.
- Ja nie wiem kto to posprząta, ale na pewno nie ja - zaśmiałam się.
- Tak, nie ty ? Zaraz zobaczymy- Harry zaczął mnie gonić.
Uciekałam przed nim po całym mieszkaniu, a on próbując mnie złapać, rzucał mąką. Śmiech i dobra zabawa, to od nas nie odstępowało.
- Mam cię.
Chłopak złapał mnie w kuchni i szybkim ruchem przyciągnął do siebie. Wpił się w moje usta i powoli pogłębiał pocałunek. Kiedy był pewny, że go nie odepchnę, chwycił mnie w biodrach i posadził na blacie kuchennym.
Jego namiętne i powolne pocałunki pieściły moje usta, zjeżdżając niżej. Odchyliłam delikatnie głowę w tył, pozwalając całować mu moją szyję. Biorąc mnie w swoje silne ramiona, przeniósł do sypialni. Ułożył nas delikatnie na łóżku, nie przestając całować. Jego duże dłonie dopadły koszulki, pozbywając się jej. Nie pozostając mu dłużna, zrobiłam to samo z jego górą.
- Możemy to zrobić? Nic się nie stanie dziecku? - przerwał na sekundę.
- Nie, tylko uważaj i bądź delikatny.
Pocałowałam go chcąc dodać pewności. Namiętność, która po chwili przybrała na sile, prowadziła nas przez krainę przyjemności. W wolnym tępię, chcąc rozkoszować się chwilą, pozbywaliśmy się swoich ubrań. Chłopak całował każdy skrawek mojego ciała, zaznaczając swoje terytorium. Jego usta i język pieściły moje piersi, dostarczając tym nie pojętą przyjemność. Jego ciepłe ciało, łączące się teraz z moim, podnosiło ciśnienie. Językiem zjeżdżał coraz niżej, dochodząc do pępka, a palce powędrowały na intymne miejsca. Plecy wygięły się w łuk pod wpływem dużej dawki błogości. Harry zaczął powoli we mnie wchodzić i kontrolowanymi oraz spokojnymi ruchami poruszać. Delikatność, z jaką to robił zaskoczyła mnie, bał się, że jeden zły ruch, a stanie się coś złego.
Nasze biodra poruszały się równomiernie, współgrając ze sobą. Dochodząc do szczytu, zaczął przyśpieszać ruchy. Nasze soki połączyły się, a chłopak opuścił moją pochwę. Zmęczeni opadliśmy na łóżko i wtuleni w siebie staraliśmy się opanować oddechy. Jego dłoń z powrotem powędrowała na moje piersi, złapał jedną delikatnie i zaczął miętolić. Z trudnością tłumiłam w sobie śmiech. Przycisnęłam swoje ciało do chłopak, blokując mu tym dostęp do klatki piersiowej.
- Kochanie jesteś niesprawiedliwa...
- Tak też cię kocham - odparłam.
- A dostanę buziaka, ale takiego wiesz? - poruszył śmiesznie brwiami.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Jesteś piękna- myślał, że mnie tym przekona.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Masz piękny uśmiech.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Kocham twoje ciało, jest takie seksowne, nawet z tym brzuszkiem.
- No nie wiem, muszę pomyśleć...
- Kocham cię najmocniej na świecie.
- Przekonałeś mnie.
Wspięłam się na niego i nachylając pocałowałam najlepiej jak umiałam, z dużą dawką namiętności.
- Ciasteczka się upiekły, idź przynieś, proszę- zrobiłam oczy kota ze shreka.
-......... Dobrze, już idę.
Harry wylazł z łóżka i pomaszerował do kuchni, wracając po chwili z gorącymi ciastkami na talerzu. Położył się obok i wspólnie zaczęliśmy je konsumować. Jego ramię, obejmowało moje ciało, a dłoń gładziła moje przedramię.
- Na kruszyliśmy- powiedziałam czując okruszki na łóżku.
- To trzeba je posprzątać.
Chłopak zaczął niby sprzątać okruszki co chwilę zahaczając o moje ciało. Wiedziałam doskonale, że wykorzystywał ten moment by poobmacywać mnie... Po skończonym "sprzątaniu" łóżka, wrócił do poprzedniej pozycji.
- Jesteśmy okropni, dziś wigilia, a my leżymy w łóżku...w dodatku nago- mówiąc to śmiałam się.
- Tak masz rację, jesteśmy okropni, ale mi się to podoba- zaśmiał się- lecz jeśli się zgodzisz, to jutro chciałbym cię zabrać do mojej mamy.
- Co? Nie, nie, nie ma mowy, możesz jechać beze mnie- spoważniałam w jednej chwili.
- Ale czemu, nie chcesz poznać moje mamy?
- Chcę, ale boje się, na pewno mnie znienawidzi.
- Głupoty gadasz skarbie, nie masz czego się bać, ja będę z tobą cały czas, obiecuję, proszę...?
- No dobra, niech ci będzie- powiedziałam niechętnie.
- Kocham cię- powiedział wyraźnie ucieszony.
Resztę wieczoru spędziliśmy w łóżku rozmawiając....
piątek, 5 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz. 23 "Kocham cię.."
Nasze pocałunki stały się rutyną, choć trwały chwilę i nie były namiętne, to jednak pocałunki. Dostawałam je na dobranoc lub dzień dobry. Zbliżyły nas do siebie bardzo. Z każdym dniem pragnęłam go bardziej, bardziej go kochałam, chciałam aby był mój tylko mój.
*** Tydzień później ***
Obudziłam się późnym popołudniem, w mieszkaniu panowała kompletna cisza. Słychać było tylko przejeżdżające samochody, pod moim oknem. Podniosłam się z wygodnego łóżka i zaczęłam rozglądać po domu. Każdego ranka w kuchni witała mnie postać Harrego, a teraz go nie było. Oczy dostrzegły biały świstek na stole. Podeszłam i chwyciłam go w ręce, ładne i staranne pismo na nim widniejące, uspokoiło mnie trochę.
“ Przepraszam, że tak bez pożegnani, ale jak wiesz święta już za trzy dni. Wyjechałem do mojej rodziny, bardzo stęskniłem się za nią, Liam z Danielle i reszta chłopców także wyjechali. Mam nadzieję, że dasz sobie radę, powinienem wrócić w przyszłym tygodniu. Życzę ci i maluszkowi WESOŁYCH ŚWIĄT- Harry xx “
Jego wiadomość znacznie mnie zasmuciła, byłam przygotowana na spędzanie świąt w samotności, ale mimo to kryła się we mnie mała nadzieja. Święta to czas kiedy ludzie sobie wybaczają, jednoczą się, wracają do siebie, miałam nadzieję, że ja i Harry, że my też wrócimy do siebie. Jednak z przeczytaniem tych słów, nadzieja i wiara minęła. Przecież oczywiste było, że loczek wyjedzie, rodzinna jest najważniejsza, zwłaszcza w święta... Nie mając najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić, zrobiłam sobie jajecznicę i po zjedzonym posiłku, poszłam do łazienki. Oddałam się relaksacji, siedząc w gorącej wodzie. Resztę dnia spędziłam pod cieplusią kołdrą i przed telewizorem. Następne 2 dni były podobne, raz wyszłam na zakupy, zrobić sobie zapas jedzenia na święta i siedziałam w domu.
Dziś obudziły mnie kolędy, śpiewane gdzieś na ulicach. Śnieżna pogoda z oknem i wystroje domów poprawiały mi humor. Wszystko przypominało o dzisiejszym dniu. Gwiazdka, wigilia, boże narodzenie, jest wiele określeń na ten dzień. Przekreśliłam kolejny numerek na kalendarzu, dziś 24 grudnia. Szybko wskoczyłam w swoje dresy i zabrałam się za sprzątanie całego mieszkania. Każdy kont lśnił, ubrałam drzewko choinkowe, które zostało zakupione już wcześniej. Całe mieszkanie błyszczało i zachwycało świąteczną atmosferą. Zegarki wybiły 13:40, a ja zmęczona, ale zadowolona z efektów opadłam na kanapę. Odsapnęłam chwilę i dałam ciału odpocząć. Zbierając siły, poszłam do łazienki, wzięłam długą kąpiel, ogoliłam nogi i umyłam głowę. Włosy wysuszyłam i ułożyły się w delikatne fale, zrobiłam delikatny makijaż i wy balsamowałam całe ciało. Na ciele zagościła prześliczna kremowa sukienka. Była do połowy uda, co podkreślało moje nogi, które zdobiły cieniutkie czarne rajstopki. Założyłam krótki, rozpinany sweterek, w kolorze beżu i pozostawiłam go rozpiętym. Wychodząc z łazienki zegarki wskazywały godzinę 16:00, zrobiłam ciepłe kakao i usadzając się na kanapie włączyłam telewizor. Kevin zaczynał się za 10 minut, więc czekałam, głaskając brzuszek. Odgłos dzwonka sprawił, że poderwałam się z miejsca i podeszłam do drzwi. Otwierając je ujrzałam grupkę dzieci, śpiewających kolędy. Dałam im kilka funtów i zamykając drzwi, powróciłam na kanapę. Upiłam kilka łyków, ciepłego napoju i film zaczął się. Znałam tę komedie na pamięć, a i tak za każdym razem wybuchałam gromkim śmiechem. W mieszkaniu panowała ciemność, jedynym źródłem światła był telewizor i światełka na choince. Kochałam taki nastrój. Dopijając słodkawą ciecz, ktoś ponownie zapukał do drzwi. Odstawiając kubek i poszłam otworzyć. Za brązowego prostokąta wyłonił się bukiet czerwonych róż,
trzymany przez chłopak w lokach.
- Kiedy byłem w moim rodzinnym domu, uświadomiłem sobie jak bardzo ważna dla mnie jesteś, jak wy jesteście. Nie mogłem pozwolić, aby moja miłość sama spędzała święta, proszę to dla ciebie- powiedział z słodkim uśmiechem Harry i wręczył bukiet.
Wtuliłam się w niego czując jak moje oczy robią się mokre.
- Dziękuję.
- Kocham cię słonko- szepnął słowa, na które bardzo długo czekałam, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Ja ciebie też.
- Mam jedno pytanie? - zapytał, lekko zdenerwowany.
- Jakie?
- Zostaniesz moją dziewczyną, już na zawsze?
- A co z Melissą?
-Nie ma jej, zerwaliśmy, zgadzasz się?
-Tak - tym razem ja go pocałowałam.
Weszliśmy do środka zamykając drzwi i wspólnie usadzając przed telewizorem. Teraz wtuleni w siebie oglądaliśmy komedię. Szczęście i miłość do chłopaka rozpierała mnie od środka. Tylko jego widok potrafił w pełni mnie uszczęśliwić. Wystarcza jedno spojrzenie zielonych oczu chłopaka, a cały świat, leży u moich stóp, nabiera kolorów w jednej chwili, a wszystko staje się łatwiejsze, piękniejsze i lepsze. Uwielbiam ten stan, uwielbiam zatracać się w chwilach, w których króluje Harry. Jestem w swoim własnym raju, do którego nikt nie ma klucza, po za nim...
*** Tydzień później ***
Obudziłam się późnym popołudniem, w mieszkaniu panowała kompletna cisza. Słychać było tylko przejeżdżające samochody, pod moim oknem. Podniosłam się z wygodnego łóżka i zaczęłam rozglądać po domu. Każdego ranka w kuchni witała mnie postać Harrego, a teraz go nie było. Oczy dostrzegły biały świstek na stole. Podeszłam i chwyciłam go w ręce, ładne i staranne pismo na nim widniejące, uspokoiło mnie trochę.
“ Przepraszam, że tak bez pożegnani, ale jak wiesz święta już za trzy dni. Wyjechałem do mojej rodziny, bardzo stęskniłem się za nią, Liam z Danielle i reszta chłopców także wyjechali. Mam nadzieję, że dasz sobie radę, powinienem wrócić w przyszłym tygodniu. Życzę ci i maluszkowi WESOŁYCH ŚWIĄT- Harry xx “
Jego wiadomość znacznie mnie zasmuciła, byłam przygotowana na spędzanie świąt w samotności, ale mimo to kryła się we mnie mała nadzieja. Święta to czas kiedy ludzie sobie wybaczają, jednoczą się, wracają do siebie, miałam nadzieję, że ja i Harry, że my też wrócimy do siebie. Jednak z przeczytaniem tych słów, nadzieja i wiara minęła. Przecież oczywiste było, że loczek wyjedzie, rodzinna jest najważniejsza, zwłaszcza w święta... Nie mając najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić, zrobiłam sobie jajecznicę i po zjedzonym posiłku, poszłam do łazienki. Oddałam się relaksacji, siedząc w gorącej wodzie. Resztę dnia spędziłam pod cieplusią kołdrą i przed telewizorem. Następne 2 dni były podobne, raz wyszłam na zakupy, zrobić sobie zapas jedzenia na święta i siedziałam w domu.
Dziś obudziły mnie kolędy, śpiewane gdzieś na ulicach. Śnieżna pogoda z oknem i wystroje domów poprawiały mi humor. Wszystko przypominało o dzisiejszym dniu. Gwiazdka, wigilia, boże narodzenie, jest wiele określeń na ten dzień. Przekreśliłam kolejny numerek na kalendarzu, dziś 24 grudnia. Szybko wskoczyłam w swoje dresy i zabrałam się za sprzątanie całego mieszkania. Każdy kont lśnił, ubrałam drzewko choinkowe, które zostało zakupione już wcześniej. Całe mieszkanie błyszczało i zachwycało świąteczną atmosferą. Zegarki wybiły 13:40, a ja zmęczona, ale zadowolona z efektów opadłam na kanapę. Odsapnęłam chwilę i dałam ciału odpocząć. Zbierając siły, poszłam do łazienki, wzięłam długą kąpiel, ogoliłam nogi i umyłam głowę. Włosy wysuszyłam i ułożyły się w delikatne fale, zrobiłam delikatny makijaż i wy balsamowałam całe ciało. Na ciele zagościła prześliczna kremowa sukienka. Była do połowy uda, co podkreślało moje nogi, które zdobiły cieniutkie czarne rajstopki. Założyłam krótki, rozpinany sweterek, w kolorze beżu i pozostawiłam go rozpiętym. Wychodząc z łazienki zegarki wskazywały godzinę 16:00, zrobiłam ciepłe kakao i usadzając się na kanapie włączyłam telewizor. Kevin zaczynał się za 10 minut, więc czekałam, głaskając brzuszek. Odgłos dzwonka sprawił, że poderwałam się z miejsca i podeszłam do drzwi. Otwierając je ujrzałam grupkę dzieci, śpiewających kolędy. Dałam im kilka funtów i zamykając drzwi, powróciłam na kanapę. Upiłam kilka łyków, ciepłego napoju i film zaczął się. Znałam tę komedie na pamięć, a i tak za każdym razem wybuchałam gromkim śmiechem. W mieszkaniu panowała ciemność, jedynym źródłem światła był telewizor i światełka na choince. Kochałam taki nastrój. Dopijając słodkawą ciecz, ktoś ponownie zapukał do drzwi. Odstawiając kubek i poszłam otworzyć. Za brązowego prostokąta wyłonił się bukiet czerwonych róż,
trzymany przez chłopak w lokach.
- Kiedy byłem w moim rodzinnym domu, uświadomiłem sobie jak bardzo ważna dla mnie jesteś, jak wy jesteście. Nie mogłem pozwolić, aby moja miłość sama spędzała święta, proszę to dla ciebie- powiedział z słodkim uśmiechem Harry i wręczył bukiet.
Wtuliłam się w niego czując jak moje oczy robią się mokre.
- Dziękuję.
- Kocham cię słonko- szepnął słowa, na które bardzo długo czekałam, po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Ja ciebie też.
- Mam jedno pytanie? - zapytał, lekko zdenerwowany.
- Jakie?
- Zostaniesz moją dziewczyną, już na zawsze?
- A co z Melissą?
-Nie ma jej, zerwaliśmy, zgadzasz się?
-Tak - tym razem ja go pocałowałam.
Weszliśmy do środka zamykając drzwi i wspólnie usadzając przed telewizorem. Teraz wtuleni w siebie oglądaliśmy komedię. Szczęście i miłość do chłopaka rozpierała mnie od środka. Tylko jego widok potrafił w pełni mnie uszczęśliwić. Wystarcza jedno spojrzenie zielonych oczu chłopaka, a cały świat, leży u moich stóp, nabiera kolorów w jednej chwili, a wszystko staje się łatwiejsze, piękniejsze i lepsze. Uwielbiam ten stan, uwielbiam zatracać się w chwilach, w których króluje Harry. Jestem w swoim własnym raju, do którego nikt nie ma klucza, po za nim...
To jeszcze nie koniec kochani....
Na drodze głównej bohaterki pojawi się jeszcze sporo przeciwności...
wtorek, 2 lipca 2013
Opowiadanie z Harrym cz.22 "Będziecie wujkami..."
Delikatne szturchanie wybudziło mnie z głębokiego snu. Otworzyłam oczy i ujrzałam dziewczynę Liama.
- Danielle? Co ty tu robisz? Coś się stało? - podniosłam się z kanapy do pozycji siedzącej.
- Harry musiał jechać wcześnie rano z chłopakami do studia, nagrywają piosenkę, dał mi kluczę, przepraszam, że cię budzę, ale mam do ciebie prośbę- powiedziała brunetka.
- Nic nie szkodzi, jaką?
- Dzisiaj z Liamem mamy rocznicę naszego związku, pojechałabyś ze mną na zakupy, żeby kupić jakąś sukienkę, chciałabym pięknie wyglądać?
- Oczywiście, że pojadę, czekaj ubiorę się- wstałam i ruszyłam do łazienki- A jeszcze jedno ty pięknie wyglądasz nawet w piżamie- rzekłam i zniknęła za drzwiami.
Ubrałam się dziś nie co inaczej, bo w grube czarne rajstopy i luźny, długi sweter z reniferami. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, założyłam buty, płaszczyk, szalik i chciałam wychodzić już z mieszkania, kiedy Danielle mnie zatrzymała i poprowadziła do kuchni dając śniadanie.
- Jak zjesz dopiero pójdziemy- uśmiechnęła się uroczo.
- dobrze proszę pani.
Zjadłam posiłek i w końcu wyszłyśmy z mieszkania. Zjechałyśmy windą na dół i wsiadając do samochodu dziewczyny, udałyśmy się do największego centrum handlowego. Zaczynając od pierwszego butiku zwiedzałyśmy, każdy po kolei. Wchodziłyśmy i wychodziłyśmy, z jednego do drugiego. Żaden sklep nie umknął naszej uwadze. Sprawiało nam to frajdę, chociaż też lekkie zdenerwowanie, gdyż nic nie znalazłyśmy.
- To już ostatni sklep jeżeli tu nie będzie sukienki to ja zwariuje - mówiła brunetka, wchodząc do sklepu, a ja za nią.
5 przymierzonych sukienek i żadna nie jest idealna. Przemierzałam wzrokiem półki pragnąc znaleźć idealną dla dziewczyny kreacje. Przewracałam wieszaki, aż w moje dłonie wpadła śliczna biała sukienka z koronkowymi wstawkami po bokach. Była piękna, podałam ją dziewczynie i czekałam, aż ją włoży. Czekając, wybrała też sukienkę dla siebie.
- I jak? - zapytała wychodząc z przymierzalni.
Zwężana sukienka w tali idealnie podkreślała jej figurę, a rozkloszowany dół, do połowy uda podkreślał jej długie nogi. Delikatny dekolt i rękawy 3/4 z koronki sprawiały, że wyglądała seksownie, ale też jak anioł.
- Jest piękna, bierzesz ją, Liam padnie jak cię zobaczy.
- Hahahahahaha, nie przesadzajmy.
Po paru minutach udałyśmy się do kasy, gdzie zapłaciłyśmy za swoje zakupy. Zadowolone wyszłyśmy ze sklepu.
- To teraz jeszcze buty trzeba kupić- powiedziała z uśmiechem.
- Jaki sklep proponujesz? - zapytałam z przyjemnością, jak każda kobieta mogłabym całymi dniami chodzić po sklepach.
- Może ten, ładne buty widzę na wystawie- uśmiechnęła się i pociągnęła do butiku.
1000 par butów, które chciałabym mieć w szafie. Z trudem było oderwać od nich wzrok
i nie przymierzyć jakiejś pary. Po 30 minutach chodzenia od półki do półki i przymierzania różnych butów, wyszłyśmy ze sklepu z dwiema parami, jedna Dani, druga moja.
- Co teraz? - zapytała.
- Nie wiem, ale nie mam już siły.
- Ja też, chodźmy do samochodu.
Załadowałyśmy nasze zakupy do bagażnika i wsiadając do samochodu ruszyłyśmy. Dobry humor dopisywał nam cały czas, całą drogę śmiałyśmy się bez powodu.
- Pojedziemy do domu chłopaków, pewnie jeszcze o tym nie słyszałaś, ale przeprowadzili się, kupili duży dom bliżej centrum i teraz mieszkam razem z nimi- oznajmiła mi.
- To cudownie, ale wiesz nie wiem czy chłopcy chcieliby mnie widzieć.
- Spokojnie na pewno by się ucieszyli, z resztą i tak ich teraz nie ma są w studiu. Nie martw się- pocieszała mnie.
Danielle zaparkowała na podjeździe i wspólnie ruszyłyśmy w kierunku drzwi. Dom już od zewnątrz zrobił na mnie ogromne wrażenie. Muszę nawet powiedzieć, że był pięknie udekorowany w świątecznym stylu z zewnątrz, pewnie to zasługa chłopców. Brunetka otworzyła drzwi, a oczom ukazało się pęknie zrobione wnętrze. Wszystko było urządzone w nowoczesnym stylu, ale nie do przesady. Weszliśmy do salonu, ściany w odcieniach ekri i bieli, oraz duże okna sprawiające, że pomieszczenie wydawało się większe i przestrzenne. Duży dywan na środku i ogromny narożnik dookoła jego, idealni komponowały się z wnętrzem. Piękny, zrobiony z ciemnej cegły kominek, otulał ciepłem całe pomieszczenie. Duża ilość półeczek, ze zdjęciami i statuetkami chłopaków wypełniała i dodawała przyjemną aurę pomieszczeniu. Danielle zaprowadziła mnie do sypialni jej i Liama, która również była pięknie urządzona.
- Pomożesz mi się przygotować?
- Tak, oczywiście.
- To poczekaj, pójdę wziąć kąpiel i zaraz wracam, rozgość się jak chcesz to lodówka jest w kuchni, na pewno ją znajdziesz, jedzenia jest dużo- zaśmiała się.
- Spokojnie, nie jestem, aż tak głodna.
- A i jeszcze jedno, może przyjść Eleonor, dziewczyna Louisa, jest fajna. Na pewno ją polubisz- puściła oczko i znikła za drzwiami.
Usiadłam na łóżku i czekałam, nie jestem osobą, która jest wścibska i zwiedza każdy kąt domu. To było nie w moim stylu, szanowałam ich prywatność. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła jakaś dziewczyna, również miała brązowe włosy.
- Hej, jestem Eleonor, ty to pewnie przyjaciółka Liama i Danielle- powiedziała przyjaźnie i podała mi dłoń.
- Hej miło mi ja jestem ( t.i).
-Widzę, że spodziewasz się dziecka, gratuluję.
- Dziękuję.
- Danielle się kąpie?
- Tak.
- To w takim razie, może zechcesz napić się ze mną kawy, albo herbaty?
- Herbaty bardzo chętnie.
Wspólnie zeszłyśmy na dół, do salonu. Dziewczyna zaparzyła herbatę i siedząc na dużej kanapie, rozmawiałyśmy.
- Tu jesteś, o widzę, że się już poznałyście- do salonu weszła Danielle w szlafroku.
- Tak, dla ciebie też mamy herbatę- podała jej filiżankę Eleonor.
- Dziękuję.
Pochłonięte rozmową, nie zauważyłyśmy jak mija nam czas. Nasze śmiechy wypełniały całe pomieszczenie, dobra zabawa w babskim towarzystwie, pozytywnie na mnie wpływała.
- Dobra, fajnie się rozmawia, ale muszę się szykować, chodźcie mi pomożecie- powiedziała dziewczyna z pięknymi lokami.
Rozsiadając się na jej sypialnianym łóżku, czekałyśmy, aż ubierze się w sukienkę. Następnie zrobiłyśmy jej delikatny makijaż i dobrałyśmy dodatki. Efekt końcowy był nieziemski.
- Wyglądasz pięknie, Liam będzie zachwycony- powiedziałam z podziwem.
Zeszłyśmy na dół i chwilę jeszcze rozmawiałyśmy. Później Eleonor, gdzieś musiała jechać, a my chwilę siedziałyśmy same.
- Ja będę już leciała, zaraz wrócą chłopcy i jest już późno- zaczęłam się ubierać.
- ( T.I ) widzę, że się boisz, ale nie masz czego, chłopcy nie są na ciebie źli, Liam mi wszystko wyjaśnił, jak to było od początku, wyjaśnił też chłopcom, oni naprawdę bardzo by się ucieszyli, gdyby cię zobaczyli.
- Wierze w to, miło, ale i tak jest późno.
Przytuliłam Danielle na pożegnanie i miałam wychodzić z domu, kiedy ktoś mnie wyprzedził i drzwi się otworzyły. Do domu pierwszy wszedł Niall i Zayn, oboje stanęli w szoku. Następny był Liam.
- Hej ( T.I) - Liam podszedł i mnie przytulił.
- (t.i )!!! - Niall teraz wyraźnie ucieszony, krzyknął i również przytulił, Zayn mu zawtórował.
- Ooo, ( T.I ) jak się czujesz? - do domu wszedł Harry, a za nim Louis.
- Dobrze, właśnie wychodzę.
- Ty jesteś w ciąży? - zapytał Lou.
- Tak.
- Gratuluję, po gratuluj też tatusiowi ode mnie- ciągnął pasiasty.
Nie wiedziałam przez chwilę co powiedzieć, nie wiedziałam czy Harry chciał, żebym powiedziała, że jest ojcem.
- Dziękuję Lou - nagle odezwał się loczek.
- Przecież ty nie jesteś w ciąży Baranie- zaśmiał się.
- Ale to moje dziecko, a wy będziecie wujkami- powiedział ze śmiechem.
- Naprawdę? - zapytali chłopcy, po za Liamem, który nagle zniknął z Danielle.
- Tak
-przepraszam, ale muszę już iść, miło było was zobaczyć.
Wyszłam z domu, zostawiając zaszokowaną trójkę. Harry wybiegł za mną, łapiąc za rękę.
- Wsiadaj do samochodu, przecież nie puszcze cię samej, o tej porze- uśmiechnął się i zaprowadził do pojazdu.
*** Oczami Harrego ***
Byłem szczęśliwy, że chłopcy w końcu dowiedzieli się prawdy. Byłem dumny z tego, że będę miał dziecko z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Wczorajszy pocałunek, ja musiałem ją pocałować, chciałem poczuć jej smak, zatracić się w chwili. Chciałem całować ją codziennie i codziennie budzić się przy jej boku. Będąc na miejscu, zaparkowałem samochód i razem z dziewczyną wszedłem na chwilę do jej mieszkania. Zrobiłem jej herbatę, widziałem, że jest padnięta. Zasypiała na kanapie. Usiadłem na chwilę, obok niej i przyglądając się owej niewieście, złączyłem nasze usta w krótkim, ale czułym buziaku. Z każdym pocałunkiem zakochiwałem się w niej na nowo. Wiedziałem, miałem pewność, że ją kocham i chcę z nią być... Jednak przeszkoda...
- Danielle? Co ty tu robisz? Coś się stało? - podniosłam się z kanapy do pozycji siedzącej.
- Harry musiał jechać wcześnie rano z chłopakami do studia, nagrywają piosenkę, dał mi kluczę, przepraszam, że cię budzę, ale mam do ciebie prośbę- powiedziała brunetka.
- Nic nie szkodzi, jaką?
- Dzisiaj z Liamem mamy rocznicę naszego związku, pojechałabyś ze mną na zakupy, żeby kupić jakąś sukienkę, chciałabym pięknie wyglądać?
- Oczywiście, że pojadę, czekaj ubiorę się- wstałam i ruszyłam do łazienki- A jeszcze jedno ty pięknie wyglądasz nawet w piżamie- rzekłam i zniknęła za drzwiami.
Ubrałam się dziś nie co inaczej, bo w grube czarne rajstopy i luźny, długi sweter z reniferami. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, założyłam buty, płaszczyk, szalik i chciałam wychodzić już z mieszkania, kiedy Danielle mnie zatrzymała i poprowadziła do kuchni dając śniadanie.
- Jak zjesz dopiero pójdziemy- uśmiechnęła się uroczo.
- dobrze proszę pani.
Zjadłam posiłek i w końcu wyszłyśmy z mieszkania. Zjechałyśmy windą na dół i wsiadając do samochodu dziewczyny, udałyśmy się do największego centrum handlowego. Zaczynając od pierwszego butiku zwiedzałyśmy, każdy po kolei. Wchodziłyśmy i wychodziłyśmy, z jednego do drugiego. Żaden sklep nie umknął naszej uwadze. Sprawiało nam to frajdę, chociaż też lekkie zdenerwowanie, gdyż nic nie znalazłyśmy.
- To już ostatni sklep jeżeli tu nie będzie sukienki to ja zwariuje - mówiła brunetka, wchodząc do sklepu, a ja za nią.
5 przymierzonych sukienek i żadna nie jest idealna. Przemierzałam wzrokiem półki pragnąc znaleźć idealną dla dziewczyny kreacje. Przewracałam wieszaki, aż w moje dłonie wpadła śliczna biała sukienka z koronkowymi wstawkami po bokach. Była piękna, podałam ją dziewczynie i czekałam, aż ją włoży. Czekając, wybrała też sukienkę dla siebie.
- I jak? - zapytała wychodząc z przymierzalni.
Zwężana sukienka w tali idealnie podkreślała jej figurę, a rozkloszowany dół, do połowy uda podkreślał jej długie nogi. Delikatny dekolt i rękawy 3/4 z koronki sprawiały, że wyglądała seksownie, ale też jak anioł.
- Jest piękna, bierzesz ją, Liam padnie jak cię zobaczy.
- Hahahahahaha, nie przesadzajmy.
Po paru minutach udałyśmy się do kasy, gdzie zapłaciłyśmy za swoje zakupy. Zadowolone wyszłyśmy ze sklepu.
- To teraz jeszcze buty trzeba kupić- powiedziała z uśmiechem.
- Jaki sklep proponujesz? - zapytałam z przyjemnością, jak każda kobieta mogłabym całymi dniami chodzić po sklepach.
- Może ten, ładne buty widzę na wystawie- uśmiechnęła się i pociągnęła do butiku.
1000 par butów, które chciałabym mieć w szafie. Z trudem było oderwać od nich wzrok
i nie przymierzyć jakiejś pary. Po 30 minutach chodzenia od półki do półki i przymierzania różnych butów, wyszłyśmy ze sklepu z dwiema parami, jedna Dani, druga moja.
- Co teraz? - zapytała.
- Nie wiem, ale nie mam już siły.
- Ja też, chodźmy do samochodu.
Załadowałyśmy nasze zakupy do bagażnika i wsiadając do samochodu ruszyłyśmy. Dobry humor dopisywał nam cały czas, całą drogę śmiałyśmy się bez powodu.
- Pojedziemy do domu chłopaków, pewnie jeszcze o tym nie słyszałaś, ale przeprowadzili się, kupili duży dom bliżej centrum i teraz mieszkam razem z nimi- oznajmiła mi.
- To cudownie, ale wiesz nie wiem czy chłopcy chcieliby mnie widzieć.
- Spokojnie na pewno by się ucieszyli, z resztą i tak ich teraz nie ma są w studiu. Nie martw się- pocieszała mnie.
Danielle zaparkowała na podjeździe i wspólnie ruszyłyśmy w kierunku drzwi. Dom już od zewnątrz zrobił na mnie ogromne wrażenie. Muszę nawet powiedzieć, że był pięknie udekorowany w świątecznym stylu z zewnątrz, pewnie to zasługa chłopców. Brunetka otworzyła drzwi, a oczom ukazało się pęknie zrobione wnętrze. Wszystko było urządzone w nowoczesnym stylu, ale nie do przesady. Weszliśmy do salonu, ściany w odcieniach ekri i bieli, oraz duże okna sprawiające, że pomieszczenie wydawało się większe i przestrzenne. Duży dywan na środku i ogromny narożnik dookoła jego, idealni komponowały się z wnętrzem. Piękny, zrobiony z ciemnej cegły kominek, otulał ciepłem całe pomieszczenie. Duża ilość półeczek, ze zdjęciami i statuetkami chłopaków wypełniała i dodawała przyjemną aurę pomieszczeniu. Danielle zaprowadziła mnie do sypialni jej i Liama, która również była pięknie urządzona.
- Pomożesz mi się przygotować?
- Tak, oczywiście.
- To poczekaj, pójdę wziąć kąpiel i zaraz wracam, rozgość się jak chcesz to lodówka jest w kuchni, na pewno ją znajdziesz, jedzenia jest dużo- zaśmiała się.
- Spokojnie, nie jestem, aż tak głodna.
- A i jeszcze jedno, może przyjść Eleonor, dziewczyna Louisa, jest fajna. Na pewno ją polubisz- puściła oczko i znikła za drzwiami.
Usiadłam na łóżku i czekałam, nie jestem osobą, która jest wścibska i zwiedza każdy kąt domu. To było nie w moim stylu, szanowałam ich prywatność. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła jakaś dziewczyna, również miała brązowe włosy.
- Hej, jestem Eleonor, ty to pewnie przyjaciółka Liama i Danielle- powiedziała przyjaźnie i podała mi dłoń.
- Hej miło mi ja jestem ( t.i).
-Widzę, że spodziewasz się dziecka, gratuluję.
- Dziękuję.
- Danielle się kąpie?
- Tak.
- To w takim razie, może zechcesz napić się ze mną kawy, albo herbaty?
- Herbaty bardzo chętnie.
Wspólnie zeszłyśmy na dół, do salonu. Dziewczyna zaparzyła herbatę i siedząc na dużej kanapie, rozmawiałyśmy.
- Tu jesteś, o widzę, że się już poznałyście- do salonu weszła Danielle w szlafroku.
- Tak, dla ciebie też mamy herbatę- podała jej filiżankę Eleonor.
- Dziękuję.
Pochłonięte rozmową, nie zauważyłyśmy jak mija nam czas. Nasze śmiechy wypełniały całe pomieszczenie, dobra zabawa w babskim towarzystwie, pozytywnie na mnie wpływała.
- Dobra, fajnie się rozmawia, ale muszę się szykować, chodźcie mi pomożecie- powiedziała dziewczyna z pięknymi lokami.
Rozsiadając się na jej sypialnianym łóżku, czekałyśmy, aż ubierze się w sukienkę. Następnie zrobiłyśmy jej delikatny makijaż i dobrałyśmy dodatki. Efekt końcowy był nieziemski.
- Wyglądasz pięknie, Liam będzie zachwycony- powiedziałam z podziwem.
Zeszłyśmy na dół i chwilę jeszcze rozmawiałyśmy. Później Eleonor, gdzieś musiała jechać, a my chwilę siedziałyśmy same.
- Ja będę już leciała, zaraz wrócą chłopcy i jest już późno- zaczęłam się ubierać.
- ( T.I ) widzę, że się boisz, ale nie masz czego, chłopcy nie są na ciebie źli, Liam mi wszystko wyjaśnił, jak to było od początku, wyjaśnił też chłopcom, oni naprawdę bardzo by się ucieszyli, gdyby cię zobaczyli.
- Wierze w to, miło, ale i tak jest późno.
Przytuliłam Danielle na pożegnanie i miałam wychodzić z domu, kiedy ktoś mnie wyprzedził i drzwi się otworzyły. Do domu pierwszy wszedł Niall i Zayn, oboje stanęli w szoku. Następny był Liam.
- Hej ( T.I) - Liam podszedł i mnie przytulił.
- (t.i )!!! - Niall teraz wyraźnie ucieszony, krzyknął i również przytulił, Zayn mu zawtórował.
- Ooo, ( T.I ) jak się czujesz? - do domu wszedł Harry, a za nim Louis.
- Dobrze, właśnie wychodzę.
- Ty jesteś w ciąży? - zapytał Lou.
- Tak.
- Gratuluję, po gratuluj też tatusiowi ode mnie- ciągnął pasiasty.
Nie wiedziałam przez chwilę co powiedzieć, nie wiedziałam czy Harry chciał, żebym powiedziała, że jest ojcem.
- Dziękuję Lou - nagle odezwał się loczek.
- Przecież ty nie jesteś w ciąży Baranie- zaśmiał się.
- Ale to moje dziecko, a wy będziecie wujkami- powiedział ze śmiechem.
- Naprawdę? - zapytali chłopcy, po za Liamem, który nagle zniknął z Danielle.
- Tak
-przepraszam, ale muszę już iść, miło było was zobaczyć.
Wyszłam z domu, zostawiając zaszokowaną trójkę. Harry wybiegł za mną, łapiąc za rękę.
- Wsiadaj do samochodu, przecież nie puszcze cię samej, o tej porze- uśmiechnął się i zaprowadził do pojazdu.
*** Oczami Harrego ***
Byłem szczęśliwy, że chłopcy w końcu dowiedzieli się prawdy. Byłem dumny z tego, że będę miał dziecko z najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Wczorajszy pocałunek, ja musiałem ją pocałować, chciałem poczuć jej smak, zatracić się w chwili. Chciałem całować ją codziennie i codziennie budzić się przy jej boku. Będąc na miejscu, zaparkowałem samochód i razem z dziewczyną wszedłem na chwilę do jej mieszkania. Zrobiłem jej herbatę, widziałem, że jest padnięta. Zasypiała na kanapie. Usiadłem na chwilę, obok niej i przyglądając się owej niewieście, złączyłem nasze usta w krótkim, ale czułym buziaku. Z każdym pocałunkiem zakochiwałem się w niej na nowo. Wiedziałem, miałem pewność, że ją kocham i chcę z nią być... Jednak przeszkoda...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)






























