niedziela, 30 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.21 "Zbliżył swoją twarz..."

http://www.youtube.com/watch?client=mv-google&gl=PL&hl=pl&feature=related&v=klE2B8r_eNc&nomobile=1

Obudziłam się nad ranem, słońce przedostawało się przez zasłony do mojej sypialni. Przetarłam oczy i spojrzałam w lewą stronę, obok mnie na łóżku spał Harry. Wyglądał tak słodko, nie chcąc przerywać tej chwili, położyłam się i ponownie zasnęłam.

Tym razem obudził mnie zapach świeżo zrobionych gofrów, który unosił się po domu i docierał do moich nozdrzy. Jak zaczarowana podążałam za zapachem, byłam pełna sił, co było rzadkością.
- Dzień dobry- powiedziałam z uśmiechem, wchodząc do kuchni.
- Cześć, wszystko już dobrze?
- Tak.
- Ogromnego stracha mi wczoraj napędziłaś, może powinniśmy pojechać do szpitala? - pytał z troską w głosie.
- Nie, nie trzeba, jest ok i przepraszam, że cię wczoraj przestraszyłam..
- Nie szkodzi, chcę cię dzisiaj zabrać na spacer do parku, co ty na to? - zapytał.
- Bardzo chętnie, ale najpierw zjedzmy, umieram z głodu-zaśmiałam się, dobry humor u mnie to też niecodzienność.
Po zjedzonym posiłku, poszłam się ubrać, założyłam ciemno-niebieskie rurki i biały sweter w paski tego samego koloru, wkładany przez głowę. Standardowo czapka, rękawiczki i szalik. Dziś wydawało się być chłodniej, więc założyłam jeszcze swoją kurtkę i gotowi opuściliśmy dom. Idąc wolno parkiem, rozmawialiśmy. Od czasu do czasu wybuchaliśmy śmiechem, Harry opowiadał mi co działo się u chłopaków po moim odejściu, dawno ich nie widziałam, a tęskniłam.
- Harry będę mogła zobaczyć się z chłopcami?-  niepewnie zapytałam.
- A dlaczego pytasz się o to mnie? Przecież możesz, zobaczyć się z nimi kiedy chcesz, na pewno się ucieszą- uśmiechał się.
- Myślałam, że może nie chcesz, żeby znali kogoś takiego jak ja i żeby się ze mną widywali.
- Co ty wygadujesz, oczywiście, że chcę, chodź pokaże ci jedno magiczne miejsce?
Harry chwycił mnie za dłoń, 
 a przez ciało przeszła fala ciepła i przyjemnego uczucia. Prowadził jakimiś skrótami, wśród różnych pagórków i drzew. Droga wydawała się być długa, zeszliśmy w dół i szliśmy jakąś skarpą, po czym z powrotem weszliśmy na górę i powoli schodziliśmy na równy teren. Moje oczy dostrzegły jezioro rozciągające się dookoła. Pokrywał je lód, ale i tak było piękne. Podeszliśmy do dużego drzewa, które rosło tu samotnie.
- Chodź, siadaj.
Harry złapał mnie w pasie i podsadził do góry, usadzając na jedne z gałęzi. Nie siedziałam wysoko, mogłam patrzeć stojącemu na przeciwko chłopakowi, prosto w oczy. Jego uśmiech, jego obecność właśnie tego potrzebuje moje serce. Ta harmonia bijąca z cudownej atmosfery, dawała ukojenie i spokój. Myśl, że mogę spędzić ten dzień właśnie z tym chłopakiem radował mnie i moje serce.
- Mogę cię o coś spytać? - zapytałam niepewnie.
- Jasne, pytaj.
- Dlaczego to miejsce jest magiczne?
- Bo mogę robić tu co chcę i nikt mi nie przeszkodzi, ale jest jeszcze jeden powód- odpowiedział.
- Jaki?
- Ty jesteś tu ze mną i może... nie powinienem tego robić, ale muszę...
Chłopak zbliżył swoją twarz do mojej i połączył nas w pocałunku.
 Jego dłoń delikatnie gładziła mój policzek. Spokojne ruchy, pełne namiętności dawały mi szczęście, którego od bardzo dawna mi brakowało. Wplotłam swoje dłoń w jego włosy, wiedząc jak bardzo to lubi. Czułam jego smak, który nigdy mi się nie znudzi, nasze języki toczyły powolną walkę. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, żadne z nas nic nie mówiło, patrzyliśmy sobie w oczy. Chciałam, żeby każdy dzień tak wyglądał, nie pytając o pozwolenie, wtuliłam się w chłopaka, a on to odwzajemnił, trwaliśmy w chwili.
- Jest pięknie, dziękuję, że mnie tu zabrałeś.
- Nie ma za co.
- Możemy wracać, trochę zimno mi? - zapytałam.
- Jasne, czekaj dam ci moją kurtkę..
- Nie, ja dam radę, zamarzniesz- chłopak niechętnie, ale zgodził się ze mną.
Wracaliśmy tą samą drogą, ale ja tym razem byłam szczęśliwsza i choć wiedziałam, że Harry nadal ma dziewczynę, to nie żałowałam niczego.
- Wejdziemy do sklepu dla niemowląt? - zapytał kiedy przechodziliśmy koło jednego z centrum handlowych.
- Jeżeli chcesz to chodźmy
Harry jako dżentelmen przepuścił mnie w drzwiach i już po chwili błądziliśmy wśród półek. Wybraliśmy kilka rzeczy dla maluszka, głównie w kolorze kremowym lub żółtym by nadawały się i dla chłopczyka i dla dziewczynki. Po zrobionych zakupach udaliśmy się do mojego mieszkania, ja zdrzemnęłam się, a Harry zrobił obiad i gdzieś zniknął, zostawiając karteczkę, że przyjdzie rano...

Dziękuję wam za komentarze... <3>

wtorek, 25 czerwca 2013

Zmiana...

Zauważyliście zapewne inny wygląd bloga. Mamy już lato, więc postanowiłam coś zmienić. Podoba wam się, czy mam zmienić na poprzedni ?

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.20 "Harry pomóż, proszę.."

Weszliśmy do przepełnionego ludźmi lokalu, przedostanie się do kasy było nie lada wyczynem.
- To może ja zamówię, a ty poszukasz nam miejsca? - zapytał Harry.
- Dobrze.
Ruszyłam przed siebie i nerwowo rozglądałam się po lokalu poszukując miejsca. Ciągłe trącenia i popychanie przez ludzi doprowadzało mnie do lekkiego szału. Widząc wolne miejsce, przyśpieszyłam kroku. Przedostałam się przez grupkę ludzi i z wielką ulgą usiadłam na miejscu. Zdjęłam rękawiczki i szalik, czapka została na głowie. Oczy wędrowały po całym pomieszczeniu, zatrzymując się na oknie i patrząc na ulicę. Wszystko pokrywał biały puch, który nieustannie przez kilka dni pada. Wszystkie wystawy sklepowe nabrały klimatu świąt. Wszystko było udekorowane światełkami, sztucznym śniegiem i motywami reniferów lub bałwanków. Wzrok przeniósł się kawałek dalej, na kolejną wystawę. Uśmiech wkradł się na usta widząc Mikołaja machającego do przechodniów. Długa biała broda i czerwona czapka, te elementy są podstawą jego stroju. Święta były bardzo blisko zostało do nich zaledwie 2 i pół tygodnia. Nie miałam ich z kim spędzać, nie miałam rodziny, byłam zdana na samotność z maluszkiem i Kevinem w telewizji.
- Proszę- odwróciłam natychmiastowo głowę widząc Harrego z Shakem.
- Dziękuję.
- Mam nadzieję, że lubisz ten smak, nie wiedziałem jaki wziąć- mówił, siadając na przeciw mnie
- Lubię, nawet powiem ci, że trafiłeś bo to mój ulubiony smak- uśmiechnęłam się serdecznie i pociągnęłam przez słomkę zimną i gęstą ciecz.
Nasza rozmowa zaczęła nabierać kolorów i kleić się, ale przecież to moje życie, tu nic nie idzie idealnie, zawsze musi się coś popsuć, pójść coś nie tak. Do naszego stolika podeszła dziewczyna Harrego, zabijała mnie spojrzeniem.
- Co to ma znaczyć? Umawiasz się potajemnie z jakąś dziwką? - mówiła dość głośno.
- Uspokój się, wszystko ci wytłumaczę- próbował uspokoić ją Harry.
- Ja już pójdę, nie będę wam przeszkadzać- odezwałam się i wstałam z miejsca.
- Nie zostań, chętnie popatrzę jak się całujecie- pchnęła mnie dość mocno, co wywołało zachwianie się i stracenie równowagi. Upadłam na ziemię, uderzając głową o kafelki, przestraszony tym wszystkim Harry podbiegł do mnie i pomógł wstać.
- Nic ci nie jest? - byłam przez chwilę oszołomiona, ale pokręciła, głową na nie- Czy ty do reszty zwariowałaś, mogłaś...- Krzyczał Harry, ale reszty już nie słyszałam, opuściłam lokal.

Kierując się do domu, śnieg zaczął mocniej sypać, śnieżyca opanowała cały Londyn. Przyśpieszając bardziej kroku weszłam do apartamentowca i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu. Moje włosy były całe mokre, jakbym nad moją głową przeszła potężna ulewa, a przecież padał tylko śnieg. Wchodząc do windy zaczęłam zdejmować przemoczone rękawiczki i czapkę, rozwinęła, szalik, który był pokryty śniegiem i znalazłam się pod swoim mieszkaniem. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to poszłam umyć i wysuszyć głowę, oraz przebrać mokry sweter. Zrobiłam sobie gorącą herbatę i rozkładając się przed telewizorem, starałam się nie myśleć o nieprzyjemnej sytuacji z dzisiaj. Znudzona programami w telewizji usnęłam.

*** Oczami Harrego ***
Siedząc z ( T.i) w MSC, podeszła do nas Melissa, nie wiem skąd ona się tam wzięła. Zaczęła krzyczeć, widziałem przestraszenie w oczach (t.i), chciała odejść, ale Melissa ją złapała i popchnęła. Widziałem jak dziewczyna upada, uderzając głową o brudne kafelki. Przestraszony podbiegłem do niej i pomogłem wstać, była oszołomiona, a co jeśli jej się coś stało, co jeśli stało się coś dziecku. Zdenerwowany, zacząłem krzyczeć na Melissę, nawet nie zauważyłem kiedy (T.i) już nie było. Nasze krzyki wypełniały cały lokal, ale ostatnio to normalne, jest tak cały czas. Złość na dziewczynę z każdą chwilą wzbijała się na wyższy szczebel, krew w żyłach pulsowała.
- Nie będę z tobą teraz rozmawiała!!! - krzyknęła Melissa i opuściła MSC.
Wyszedłem zaraz po niej musiałem odetchnąć, uspokoić się.

*** Twoimi Oczami ***
Obudził mnie silny ból głowy i kręgosłupa. W głowie huczało, jakby ktoś walił garami. Zmieniałam pozycje, z jednej na drugą. Położyłam się na ziemi i poczułam ulgę dla kręgosłupa, ale powrócił on po chwili ze zdwojoną siłą. Łzy popłynęły z oczu, panika, strach, ból mieszały się ze sobą. Nie moc, nie mogłam podnieść się z ziemi, tabletki były w kuchni. Prosiłam o pomoc, ból pulsował już na całe ciało. Usłyszałam przekręcany klucz w drzwiach, to był Harry tylko on miał klucze.
- Harry pomóż, proszę- powiedziałam dość głośno.
Chłopak, natychmiastowo pojawił się przy mnie.
- Co się dzieje? - klęczał przy mnie.
- Boli, przynieś tabletki błagam- mówiąc to zwijałam się z bólu.
Każda sekunda dłużyła się jak minuta.
- Proszę- Harry podał mi tabletki i jakąś wodę.
Podniósł mnie do pozycji siedzącej, a ja drżąc z bólu wtuliłam się w jego koszulkę i odleciałam....

niedziela, 23 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.19 "Nie, nie wysadzę cię.."

*** Tydzień później ***

Harry codziennie przychodzi i wyręcza mnie w wielu czynnościach. Można powiedzieć, że troszkę zbliżyliśmy się do siebie. Dziś było podobnie jak, każdego ranka. Ubrana w jasne rurki i szary sweter siedziałam w kuchni i zajadałam się posiłkiem podanym przez Harrego.
- Smakuje ci? - zapytał
- Tak jest boskie, Harry bo dzisiaj idę do lekarza i... może chciałbyś pójść ze mną, zobaczyłbyś dziecko na USG. Jeżeli nie chcesz to nie musisz, nie zmuszam cię- mówiłam niepewnie.
- Pewnie, że chcę.
- To zjem i możemy ruszać.
Kończąc posiłek wstawiłam naczynia do zmywarki i ubrałam swoją czapkę oraz szalik, rękawiczki, buty i gotowi wyszliśmy z mieszkania.
- Pojedziemy moim samochodem, dobrze? - zapytał.
- Tak.
Wyszliśmy z apartamentowca i wsiedliśmy do samochodu Harrego. Po 15 minutach byliśmy pod szpitalem. Weszliśmy do środka i czekaliśmy na naszą kolej. Widziałam, że Harry był lekko zdenerwowany, chociaż nie miał czym.
- Pani (t.i), zapraszam.
Głos lekarki rozniósł się po korytarzu, wstałam z miejsca i skinieniem ręki pokazałam Hazzie, żeby szedł za mną. Weszliśmy do gabinetu i nawet nie zdążyłam usiąść, a już kazano mi się położyć na łóżku. Zimna maź została wylana na mój brzuch, a przez ciało przeszedł dreszcz.
- Może pan podejść, nie ugryzę- zaśmiała się pani doktor.
Harry podszedł bliżej nas i usiadł na miejscu obok łóżka.
Patrzył na ekran chociaż po jego minie wnioskuje, że nie wiele rozumiał.
- Pan jest ojcem? -zapytała.
- Tak.
- Niech pan spojrzy, tu są nóżki, tu są rączki, a tu główka, a to bicie serduszka.
Chłopak był zaczarowany, patrzył na ekran, jak w ósmy cud świata.

*** Oczami Harrego ***
Siedziałem obok dziewczyny i patrzyłem na ekran, z początku nic tam nie widziałem tylko jakiś biało-szary obraz. Później lekarka pokazała mi gdzie co jest, widziałem swoje dziecko. Słyszałem bicie jego serduszka, mała istotka, która rozwija się w brzuchu ( t.i ). Nikt nie wie jakie to uczucie być ojcem, każdy się tego boi, boi się odpowiedzialności. Ale przecież to najpiękniejsze uczucie zaraz po miłości. Spojrzałem na dziewczynę, która owy cud nosi, uśmiechała się. Była piękna, idealna, kochałem ją, chciałem z nią być, ale strach przewyższał mnie. Codziennie do niej przychodzę, myślę, że staliśmy się na nowo przyjaciółmi, na nowo staram się jej zaufać. Tylko co z Melissą, ona o niczym nie wie, dalej z nią jestem...
- Chcą państwo poznać płeć dziecka? - zapytała doktor.
Spojrzałem ponownie na dziewczynę, a ona na mnie.
- Nie, niech będzie to niespodzianka- odpowiedziałem.

*** Twoimi Oczami ***
Ucieszyła mnie odpowiedź Harrego, nie chciałam wiedzieć, chciałam niespodzianki.
- Dobrze, już po wszystkim, ciąża przebiega dobrze, dziecko dobrze się rozwija, ale nadal istnieje dość duże ryzyko poronienia. Proszę to zdjęcie dziecka, 5 miesiąc.
- Dziękuję- chwyciłam zdjęcie i wspólnie opuściliśmy gabinet.
- Proszę, weź je- podałam chłopakowi zdjęcie USG.
- Na pewno?
- Tak
Harry wziął zdjęcie i wsadził je do portfela. Wsiedliśmy ponownie do samochodu i ruszyliśmy.
- Harry, wysadzisz mnie przy parku, przejdę się do Milk Shake City, mam ochotę na Shake- powiedziałam.
- Nie, nie wysadzę cię, też mam ochotę więc jeśli pozwolisz pójdę z tobą?
- Pozwolę.
Harry zaparkował samochód gdzieś wcześniej i wspólnie przeszliśmy się do MSC....

piątek, 21 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.18 "Przepraszam.."

Opamiętałam się po chwili i poluźniłam uścisk, odsunęłam się od niego i ze spuszczoną głową szepnęłam.
- Przepraszam, nie powinnam.
- Nic się nie stało, choć zrobiłem ci zakupy i ugotowałem obiad- powiedział i ruszył w kierunku kuchni, a ja za nim.
- Harry, nie musiałeś.
- Musiałem, ty musisz odpoczywać, a ja będę się tobą zajmować, nawet jak mi nie pozwolisz.
Uśmiechnęłam się tylko wiedząc, że i tak stoję już na przegranej pozycji. Chłopak nałożył nam obiad i usiadł na przeciw mnie. Oboje jedliśmy i żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, cisza i cichutkie cykanie zegarka tylko to było słychać. Po zjedzonym posiłku, chciałam przerwać ciszę.
- Było pycha, dobrze gotujesz- pochwaliłam chłopaka.
- Dziękuję.
- Wiesz ja zaraz wrócę, pójdę tylko do sklepu po lody czekoladowe, bo one to podstawa- powiedziałam i chciałam już wstać.
- Nie musisz, otwórz lodówkę- powiedział loczek.
Podeszłam do urządzenia i szarpnęłam za drzwi. Oczom ukazało się chyba z 15, dużych kubeczków lodów, głownie czekoladowych.
- Liam powiedział mi, że uwielbiasz lody czekoladowe, więc zrobiłem ci zapas.
- Dziękuję jesteś kocha...yyy.. to znaczy dziękuję- zmieszałam się.
Wyciągnęłam jedno pudełeczko czekoladowego przysmaku,, widelec już z
przyzwyczajenia i usiadłam na kanapie. Okryłam nogi kocem i wcinałam lody. Biorąc kolejny widelec do buzi usłyszałam z kuchni jak Harry rozmawia przez telefon.
 - Zaraz przyjdę, słońce nie denerwuj się.......... Tak.... Jestem u Liama....już idę, ja ciebie też....
Rozłączył się i wychodząc z kuchni ubierał swoje rzeczy.
- Ja już muszę lecieć, jakbyś była głodna, wszystko masz w lodówce. Przyjdę jutro rano, a i jak coś by się stało to mój numer masz w kuchni na stolę- powiedział i machając na odchodne wyszedł z mojego mieszkania.

Zabolało mnie to, wiedziałam, że poszedł do swojej dziewczyny. Miał prawo, ale jednak to rani. Serce ponownie wypełniła pustka, a wszystkie pozytywne emocje ulotniły się w jednej chwili. Poleciały gdzieś wysoko w atmosferę, jak balonik z helem, który sam nie jest wstanie utrzymać się na jednej wysokości. I lecąc wysoko w górę pod wpływem ciśnienia pęka, tak samo jak ja pod wpływem emocji pękam i płacze. Bo jestem tylko człowiekiem. Myślicie, że życie to bajka? Nie, zdecydowanie nie. Życie jest zbyt trudne, ma za wiele przeszkód. Jest zbyt wymagające. Za dużo oczekuje od tak prostej dziewczyny jak ja. Odebrało mi już tak wiele, odebrało wszystko co najcenniejsze, więc czemu ranni mnie wciąż na każdym kroku? Czym zawiniłam, co zrobiłam nie tak? Czemu los nie chcę dać mi szczęścia, pozwolić bym była szczęśliwa ? Tak bardzo tęsknie za jego loczkami, którymi uwielbiam się bawić, za jego zielonymi, pełnymi głębi i tajemnic oczami. Za jego dołeczkami i ustami, które są jak narkotyk. Teraz ma je inna, a ja mogę jedynie wspominać, lecz wspomnienia ranią i wielu z nas nie zdaje sobie z tego sprawy jak bardzo. Oczywiście nie wszystkie, ale człowiek najbardziej zapamiętuje te złe, których za nic nie da się wymazać z pamięci. Mówią, że czas leczy rany, ale to bzdury, on tylko wydłuża nasze cierpienie, działa na naszą niekorzyść. A słowa czym są? Nie wiem, ale czasem jest ich zbyt dużo i potrafią zranić bardziej niż, najostrzejszy nóż wbity w jakąś część naszego ciała. Biorąc ostatni widelec lodów, wstałam z kanapy i wyrzuciłam pojemniczek do śmieci. Wydawało mi się, że już nie będę płakać, że wypłakałam wszystkie łzy, ale wchodząc do kuchni w oczy rzuciła się kartka z jego numerem co wywołało kolejne wspomnienia i łzy. Zmęczona, wykompałam się i położyłam do swojego łóżka. Noc nie należała do najłatwiejszych, chwilowe, ale silne bóle głowy i brzucha nie pozwalały mi zmrużyć oczu.

*** Następnego Dnia ***
Czyjeś krzątanie w kuchni wybudziło mnie ze snu. Ubrana w długie spodnie od piżamy i luźną koszulkę, wyszłam z sypialni. Przemierzałam mieszkanie idąc w kierunku kuchni.
- Harry co ty tu robisz? - zapytałam, a zdziwienie wkradło się na moją twarz.
- Powiedziałem wczoraj, że przyjdę rano- uśmiechnął się.
- No tak, ale jest dopiero...- przerwałam, szukając zegarka.
- 12:00- dokończył za mnie.
- Już?
- Tak, siadaj śniadanie już jest.
Usiadłam, a przed oczami pojawił się talerz naleśników. Zjadłam kilka, nie byłam zbytnio głodna.
- Czemu nie jesz, nie smakują ci? - zapytał z troską.
- Nie są pyszne, ale nie chcę mi się jeść, zjedz za mnie, proszę- podałam mu talerz.
Opuściłam kuchnię i poszłam się ubrać, założyłam zielone spodnie dresowe i czarną bluzkę. Włosy zaplotłam w niedbałego warkocza i wróciłam do salonu. Stałam opierając się o framugę.
- Dzisiaj do ciebie przyjdzie Danielle, zabierze cię na spacer.
- Nie traktujcie mnie jak kalekę, sam potrafię dać sobie radę, nie musicie latać w koło mnie i mi usługiwać, po prostu bądźcie, proszę- miałam z lekka tego dość.
- Nikt cię nie traktuję jak kalekę, nawet tak nie myśl...
- Harry?
- Tak?
- Ja cię nie zdążyłam jeszcze przeprosić, ja nie chciałam kłam...- w tym momencie zadzwonił telefon Hazza.
- Muszę odebrać.
- Jasne.
Opuściłam kuchnię i usiadłam na kanapie, tak nie wiele brakowało, a zniszczyłabym wszystko, chciałam go przeprosić i powiedzieć, że nie przestałam kochać. Głupia, przecież on ma dziewczynę, jest szczęśliwy.
- Możesz dokończyć- wszedł do pokoju i usiadł obok.
- Ja po prostu chciałam cię przeprosić i wiem, że mi nie wybaczysz, ale czy między nami może być normalnie?
- Ja już ci wybaczyłem ( t.i ) i pewnie, że może być- przytulił mnie co było strasznie miłe.
- Kopie, chcesz dotknąć? - zapytałam chłopaka.
- Mogę?
- Tak, daj rękę.
Delikatnie chwyciłam jego dłoń i przyłożyłam do brzucha, jego uśmiech poszerzył się, a w oczach pojawiły się iskierki radości.
- Czuję- powiedział zaczarowany.
- Ono wszystko już słysz i też czuje, że tu jesteś.
- Kocham cię maluszku- szepnął co wywołało u mnie radość, ale i smutek. Kochał dziecko, tylko je, nie mnie- Ja będę już leciał, musimy jechać do studia z chłopcami, wpadnę później, do zobaczenia.
Chłopak opuścił moje mieszkanie, a ja ponownie zostałam sama ze swoimi myślami...

środa, 19 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.17 " Dlaczego ?"

Głos w gardle zamarł, nie mogłam nic powiedzieć, nagle straciłam umiejętność mowy. Liam opuścił moją sale, a ja dalej nic nie mówiłam. Cisza trwająca między nami była przerażając. Serce biło mocniej, a strach coraz bardziej dawał o sobie znaki. Bałam się nie wiedziałam czego mam się spodziewać, a co jeśli będzie chciał odebrać mi dziecko, jedyny powód mojego życia.
- Dlaczego? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży? - zapytał, a dreszcz przeszedł moje ciało.
- Nie chciałeś mnie znać...
- To nie tak- przerwał mi.
- A jak?
- Kierowały mną emocje, byłem wściekły, ja nie chciałem...
- Nie Harry, przestań- tym razem to ja mu przerwałam- Widziałam cię z twoją dziewczyną czy kim ona jest, jak widać jesteś szczęśliwy, więc może tak miało być, może nie powinniśmy się w ogóle spotkać- mówiłam czując jak moje oczy coraz bardziej mnie pieką- Jeżeli jesteś tu ze względu na dziecko to ja nic od ciebie nie chcę, nie oczekuje od ciebie pieniędzy, nie zmuszam cię, żebyś był obecny w jego życiu, możesz spokojnie wracać do swojej wybranki...- wszystkie słowa wypowiadałam pod wpływem impulsu.
- Nie mów tak, ja wcale nie żałuję, że cię spotkałem...- ciągnął-Ja chcę, chcę być obecny w życiu naszego dziecka, chcę być obecny w twoim życiu... Nie zostawię cię, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo- zaśmiał się- Mam dla ciebie niespodziankę, ale zobaczysz ją dopiero jak wypiszą cię ze szpitala.
- Mogę się położyć, chcę mi się spać? - zapytałam.
- Tak, dobranoc (T.I).

Zamknęłam oczy i udawałam, że śpię, nie byłam zmęczona, ale nie chciałam kontynuować tej rozmowy, powiedziałabym coś za dużo i znowu straciłabym osobę, na której mi zależy. Nie mogłam nic zrobić, w końcu zmęczona tym usnęłam.
Chciałam żeby był on obecny w moim życiu, żeby było jak wcześniej, ale tracę nadziej, że to jeszcze wróci. On cały czas siedział koło mnie, nie wychodził, krępowało mnie to.

*** Następnego dnia ***
Kiedy się obudziłam Harrego już nie było, siedział tylko Liam.
- Jak się spało? - zapytał.
- Dobrze.
- Za pół godziny cię wypiszą, przywiozłem ci ciuchy- Liam podał mi reklamówkę.
- Dziękuję, pójdę się przebrać.
Z lekkim problemem podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Na ciele zagościły niebieskie rurki i szara bluzka, luźna z podwijanymi rękawami. Włosy związałam w niedbałego koka i wróciłam do chłopaka. Poczekaliśmy na wypis i mogłam wyjść ze szpitala. W drodze do mojego mieszkania rozmawiałam z Liamem o tym co wydażyło się przez ostatni miesiąc, kiedy byłam w śpiączce.
- Ok jesteśmy, dasz sobie radę, wszedłbym, ale muszę coś jeszcze załatwić- tłumaczył.
- Spokojnie, jedź, dziękuję za pomoc i za wszystko.
Wysiadłam z samochody i windą jechałam na swoje piętro. Tak dawno mnie tu nie było, choć wydaje się, że wczoraj. Wyciągnęłam klucze aby dostać się do mieszkania, ale co dziwne drzwi były otworzone. Przestraszona weszłam do środka i od razu moim oczom rzucił się Harry.
- Harry? Co ty tutaj robisz i skąd masz klucze ? - byłam lekko zła.
- Liam mi dał, obiecałem ci niespodziankę... więc chodź- chłopak podszedł i złapał za rękę.
Jego dotyk, tak dawno go nie czułam, przyjemna fala ciepła zalał mnie od środka. Błogość jaka zagościła w sercu, sprawiała uśmiech na mojej twarzy.
- Zamknij oczy i nie podglądaj.
Zrobiłam jak chciał, prowadził mnie przez całe mieszkanie i wprowadził do jakiegoś pokoju. Podekscytowanie rosło w sile, a serce z każdą sekundą przyśpieszało. Temperatura ciała znacznie się podwyższyła, a oczy już chciały zobaczyć niespodziankę.
- Ok możesz otworzyć oczy.
Powieki natychmistowo podniosły się w górę, a oczy zobaczyły przepiękny widok.
- Sam to zrobiłeś? - zapytałam, nie wierząc w to co widzę.
- Tak, mam nadzieję, że ci się podoba?
- Pewnie, że się podoba.
Podeszłam do łóżeczka dziecięcego i delikatnie przejechałam dłonią po pościeli. Mięciutki materiał pod ręką wywołał jeszcze szerszy uśmiech na twarzy. Dotykałam każdego mebla po kolei, słodkie maskotki na półeczka, laleczki i samochodziki, to było przepiękne. Rozglądałam się po całym pomieszczeniu, niebiesko-różowe mebelki komponowały się ze ścianami. W oczy wpadły dłonie odbite na ścianie, moje i Liama, lecz miejsce, które zostawiłam wolne z podpisem tata teraz wypełniała odbita dłoń, zapewne Hazza.
- Dziękuję- powiedziałam.
Z całej siły wtuliłam się w loczka, a uczucie, które czułam wcześniej, w stanie śpiączki, wtedy gdy siedziałam na korytarzu, powróciło. Rozpoznałam te ramiona, rozpoznałam to uczucie, ale nic z tego nie rozumiem...

wtorek, 18 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.16 "Dziecko może umrzeć...''

Głośny pisk opon, huk i mocne uderzenie. Straciłam grunt pod nogami, moje ciało przeszywał ogromny ból. Słyszałam krzyki ludzi, wśród nich Liama i po chwili sygnał karetki. Później przed oczami nastała ciemność.

Cichy pisk maszyn, obijał się o moje uszy, czułam czyjś dotyk, ktoś trzymał moją dłoń.
 Chciałam podnieść powieki, otworzyć oczy, ale to było dla mnie nie możliwe. Ogromny ból obejmował całe moje ciało i zaciskał w swym uścisku, a oddychanie sprawiało trudność.
- Ona wyjdzie z tego prawda...
Wypowiedziane słowa dotarły do moich uszu i cichły. Ponownie pojawiła się ciemność, lecz tym razem zupełnie inna. Nie bałam się, byłam tak jakby we śnie, moim własnym śnie. Siedziałam na białym korytarzu, jeżeli można to tak nazwać, promienie słońca, oświetlały moją twarz i ogrzewały ciało. Czyjeś ramiona tuliły mnie do siebie i choć nie mogłam dostrzec tej osoby, czułam się bezpiecznie. Jego dotyk napajał mnie spokojem i radością. Pozwolił zapomnieć o wszystkim, pozwolił odpocząć. Można to miejsce nazwać rajem, ale nie niebem do niego jeszcze miałam daleko....Więc gdzie jestem ?

*** Oczami Harrego ***
Stałem przed jednym z budynków w centrum Londynu i starałem się przeprosić Melise. Głośny pisk opon samochodu i huk doszedł do moich uszu. Rozejrzałem się dookoła szukając źródła wydanych dźwięków. W oczy rzucił mi się obraz przyjaciela. Liam stał w bezruchu i głośno krzyczał. Tłum ludzi zebrał się dookoła, przestraszony podbiegłem do niego, bałem się, że to Danielle. Przytuliłem chłopaka i spojrzałem na dziewczynę, nie była to Dani lecz (t.i). Przerażony stałem jak wryty, nie mogłem nic zrobić, ciało odmawiało mi ruchów. Z oddali przyjechała karetka i szybko zabrała dziewczynę do szpitala. Ocknąłem się po chwili.
- Harry, musimy jechać do szpitala szybko- mówił śpiesznie i niezrozumiale chłopak.
- Spokojnie...- chciałem go uspokoić.
- Ty nic nie rozumiesz ona jest w ciąży...Harry ona jest w ciąży z tobą, nosi wasze dziecko.
- Co? - Nie docierały do mnie słowa Liama.

Wbiegliśmy do szpitala, Danielle już tam była, lekarze ratowali (t.i). Stałem przed szybą i próbowałem pozbierać myśli. Liam z Dan weszli na salę i siedzieli przy jej łóżku, chłopak trzymał ją za rękę. Siedziałem na korytarzu, aż przyszedł do mnie przyjaciel.
- Harry, ja muszę ci coś powiedzieć, nie pozwoliłeś wcześniej wyjaśnić (t.i) tego wszystkiego więc ja to zrobię i nie przerywaj mi proszę.
Siedziałem cicho, a Liam zaczął mówić.
- Ona, ona nie chciała kłamać, robiła to by chronić cię i nas wszystkich. Czemu nie powiedziałeś nam, że wplątałeś się w takie towarzystwo, oni chcieli cię zabić. Paul wynajął (t.i), aby cię chroniła, nie mogła nam o tym powiedzieć, bo próbowali by zabić również i nas, nikt nie mógł się tego dowiedzieć. Ja przez przypadek odkryłem broń w jej pokoju, bałem się, byłem przerażony, ty nawet nie wiedziałeś, że masz podsłuch na telefonie. - Liam opowiadał mi wszystko, wszystkie szczegóły, a ja czułem się winny- Ona uratowała ci życie, uratowała je nam wszystkim. Chciała ci to wszystko wyjaśnić, ale ty jej nie pozwoliłeś, wyjechała z Londynu. Dwa tygodnie temu wróciła, spotkałem ją w budowniczym. Kupiła niedaleko mieszkanie i szukała farby do pokoju dziecka. Nie chciałem jej samej zostawić, tym bardziej w tym stanie, nie była niczemu winna, pomogłem jej pomalować pokój, naprawdę pięknie nam wyszedł. Później poznałem Danielle z (t.i), zaprzyjaźniły się. Harry powinieneś dać jej szansę, dać szanse jej i waszemu dziecku.
- To chłopczyk czy dziewczynka?- wyskoczyłem z pytaniem jak filip z konopi.
- Jeszcze za wcześnie, trzymaj to zdjęcie USG dziecka, (t.i) dała nam je w prezencie.
Powoli oswajałem się z tym wszystkim. Złość do niej mijała, choć wciąż malutki płomyczek tlił się we mnie, chciałem odbudować to wszystko, chciałem być obecny w jej życiu. Ale czy potrafię jej zaufać?
- Mogę do niej wejść?
-Tak idź.
Wszedłem do jej sali, leżała krucha na łóżku, Liam i Danielle też weszli, siedzieliśmy razem.
-Dzień Dobry mam już wyniki badań, będziemy utrzymywali dziewczynę w śpiączce, jest silna, jej organizm walczy i chroni dziecko, lecz ona zbyta bardzo ucierpiała w tym wypadku, jej ciąża jest zagrożona i jeżyli byśmy ją wybudzili, dziecko może umrzeć i być może ona też - mówił lekarz, który wszedł do sali.
- Ile to będzie trwało? - zapytała brunetka.
- Do czasu, aż organizm nie będzie wystarczająco silny... miesiąc, dwa nie wiemy, jeżeli będzie gotowa sama się wybudzi...

Codziennie przychodziłem i siedziałem przy dziewczynie...

*** Twoimi Oczami ***
Ciche słowa " Kocham cię '' dotarły do mnie. Ten szept on przynosił ukojenie dla uszu i wydawał się być znany, więc czemu nie mogę go rozpoznać? Czemu cały czas siedzę w tym jednym miejscu ubrana w białą sukienkę? Czemu nie mogę się ruszyć? Zamykałam powoli oczy, zasypiałam. Zrobiło się ciemno i nagle wszystko znikło. Otworzyłam oczy i znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, ale było normalnie. Szukałam wzrokiem po sali, aż odnalazłam jakiegoś chłopaka.
- Liam? -zapytałam szeptem.
- Obudziłaś się- Li podszedł i ucałował mnie w czoło.
- Co się stało? Miałam wypadek prawda?
- Tak, kiedy stałaś na chodniku wjechał w ciebie pijany kierowca, byłaś w śpiączce miesiąc...
- Co z dzieckiem, żyje ? - przerwałam mu.
- Tak, ale twoja ciąża jest zagrożona...
- Co? Ja nie mogę go stracić? Tylko dziecko mi zostało - oczy zaszły mi łzami, a wargi zaczęły drżeć.
- Nie stracisz, ( t.i) jest ktoś kto chcę z tobą porozmawiać, powiedziałem mu o wszystkim, wybacz...
- Kto?
- Odwróć się, stoi za tobą.
Wykonałam ruch i zobaczyłam Harrego....

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.15 "Uważaj !!!"

*** Oczami Harrego ***
Szedłem przez park z Melis za rękę. Zakochałem się w niej była piękna, urocza, miła lecz nie wiem czy to prawdziwa miłość. Może to tylko zauroczenie, nie umiem tego stwierdzić. Na pewno jest moim pocieszeniem po ( t.i ). Zalecza zranione serce i wypełnia pustkę. Kątem oka zerknąłem na dziewczynę. Proste, ciemno brązowe włosy za ramiona okalające jej twarz. Wąskie brzoskwiniowe usta i lekko zadarty do góry nosek. Ciemne niczym czarna kawa oczy. Bardzo gadatliwa, czasem aż za bardzo. Pewna siebie i zawzięta. Jest zupełnym przeciwieństwem ( t.i ).
- Daj buziaka
Jej głos rozniósł się po parku, a ja nachylając się założyłem na jej ustach pocałunek. Przyśpieszyłem odrobinę kroku, aby szybciej znaleźć się u celu. Odprowadziłem piękność do jej domu, ucałowałem na pożegnanie i sam wracałem do swojego. Dookoła zapadł zmrok, srebrny księżyc zastąpił słońce. Wszedłem do domu i zamknąwszy drzwi wszedłem do salonu. Chłopaki jak zwykle zajęci byli sobą, nawet Liam od kilku dni wydawał się być inny taki weselszy i spokojniejszy, domyślam się, że wiąże się to z Danielle. Udałem się do swojego pokoju i zamykając drzwi zjechałem po nich. Po raz kolejny uciekłem od otaczającego mnie świata. Zamknąłem się w ciemnym pomieszczeni, w czterech ścianach i nie wpuszczałem nikogo. Uciekałem myślami, odizolowywałem się od otoczenia i ludzi. W ręce wpadł mały świstek, na którym widniały słowa (t.i) "Nie udawałam miłości do ciebie". Wierze, że jej nie udawała, wierze jej słowom, ale złość na jej czyny i kłamstwa przezwycięża miłość. Nie pozwala mi na wybaczenie jej.
Pusty park, puste ulice pozbawione ludzi, cisza.
- Harry masz gościa- krzyki Liama i nie zadowolenie w jego głosie rozniosło się po domu.
Podniosłem się z podłogi i zszedłem na dół widząc Melise.
- Hej coś się stało? - zapytałem zaskoczony jej obecnością.
- Przyszłam do mojego chłopaka, nie mogę- weszła do środka.
- Możesz, chodźmy na górę.
Dziewczyna rozłożyła się na łóżku, a ja obok niej
- Chciałaś o czymś porozmawiać?
- Nie- odpowiedziała szybko.
Zaczęła mnie całować i ściągać moją koszulkę. Wiedziałem do czego to prowadzi. Jej pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne.
- Poczekaj, ja nie mogę- powiedziałem odpychając ją od siebie.
- No przestań Harry Styles nie może...- była uparta.
- Nie chcę, proszę...- uległa i bez słowa wyszła z mojego pokoju, a później domu.
Zamykając oczy myślałem o tym wszystkim....


*** Twoimi Oczami***
Po przepłakanej noc nastał dzień, a ja musiałam dalej żyć. Zjadłam śniadanie, ubrałam kurtkę i jak miałam w zwyczaju wyszłam się przejść. Od jakiegoś czasu to było moje ulubione zajęcie, wolne spacery uspokajały mnie. Doszłam do centrum i ponownie zobaczyłam widok jakiego nie chciałam, starałam się uciec. Liama.
 Odbiegłam kawałek i wyciągając w pośpiechu komórkę, zadzwoniłam do
- Słucham?
- Liaś proszę przyjedź, potrzebuje cię- mój głos łamał się, potrzebowała pocieszenia. potrzebowałam czyjeś bliskości.
- Zaraz będę ale gdzie ty jesteś?
Wytłumaczyłam mu, w którym miejscu obecnie się znajduję i czekałam. Mój stan psychiczny nie był najlepszy, złamałam się, coś we mnie pękło, nie pozwala mi żyć normalnie. Nie potrafię pohamować łez, chociaż bardzo chcę. Po 7 minutach zobaczyłam Liam idącego do mnie. Widział mnie, był lekko przestraszony moim stanem.
- Uważaj!!!!!!
Usłyszałam jego przerażony krzyk i mocne światła samochodu oślepiły mnie...



niedziela, 16 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.14 "Skoczyłabym w dół..."

Słońce mocniej przygrzało w ten mroźny dzień, śnieg lśnił kryształkami, a ja pokonywałam kolejne zaspy śniegu, których najwidoczniej nie zdążyli odśnieżyć. Zatrzymałam się na chwilę widząc grupkę małych dzieci, lepiących bałwana. Kule śniegu, nie które nawet większe od nich, ten widok bawił. Podeszłam wolnym krokiem do nich i zakładając białe rękawiczki, zapytałam czy mogę im pomóc. Zgodziły się, zaczęliśmy budować wielkiego bałwana. Ustawiłam trzy duże kule śniegu jedna na drugiej, a dzieci zaczęły robić z węgla guziczki.
- Czekaj podsadsadzę cię- podeszłam do 5-latki i podniosłam ją, umożliwiając zrobienie nosa z marchewki.
Owinęliśmy mu szyję jakimś szalikiem, a na Głowę postawiliśmy zielone wiaderko. Poprosiłam, przechodnia, aby zrobił nam zdjęcie z bałwankiem, którego dzieci nazwały Kulfon. Ustawiliśmy się do zdjęcia i szeroko uśmiechnęliśmy. Pożegnałam się z maluchami i szłam dalej. Wpatrywałam się w ozdoby świąteczne, które powoli zaczynały gościć, w parkach i na wystawach sklepowych. Święta powoli się zbliżały, listopad powoli dobiegał końca. Uśmiech goszczący na mych ustach, z każdą chwilą się poszerzał.
- Zgadnij kto? - ktoś zakrył mi oczy od tyłu, dobrze znałam ten głos.
-Liam?
Odwróciłam się i ujrzałam chłopaka, przytuliłam go na powitanie.
- A gdzie masz Danielle?
- Odwróć się- rzekł, odwrociłam się i przede mną stała Dan z dwoma śnieżkami.
- Nie rzucaj- schowałam się z Liamem i to on dostał śniegiem, co wywołało u mnie napad śmiechu i dostałam drugą śnieżką, zaczęła się wojna.
Nawzajem wymienialiśmy się pociskam, biegaliśmy po parku, chowając za drzewami, radość jaką z tego czerpaliśmy była wielka, nasze śmiechy łączyły się i szły echem po całej okolic.
- Dobra starczy zimno mi, idziemy na czekoladę? - zapytała Dani.
Jej propozycja bardzo mi się spodobała i oboje z chłopakiem na nią przystaliśmy. Weszliśmy do pobliskiej kawiarni i rozsiadając się, złożyliśmy zamówienie. Ściągnęłam rękawiczki i zaczęłam pocierać dłonie, by choć trochę rozgrzać zmarznięte palce. Ciepłe naczynie wpadło w moją rękę, a gorąca ciecz przeleciała przez gardło rozgrzewając od środka moje ciało. Pochłonięci rozmową, nie zauważyliśmy jak czas przelatuje nam między palcami. Na zewnątrz zaczęło się ściemniać, a my chcąc nie chcąc musieliśmy zakończyć nasze spotkanie. Ubrałam swoje już suche rękawiczki i zapłaciwszy za rachunek, wyszliśmy z lokalu. Pożegnaliśmy się uściskiem i każdy ruszył w swoją stronę. Odwróciłam się na chwilę do tyłu, widząc Liama i Daniell,
uśmiech ponownie wkradł się na moją twarz. Szli za rękę, nie widząc świata, który ich otacza, miłość biła od nich na kilometr. Nie chcąc stać jak idiotka ruszyłam w drogę powrotną. Szłam tym samym parkiem co wcześniej, lecz teraz było inaczej. Znacznie mniej ludzi, ciszej, spokojniej. Słychać było tylko gruchot ugniatanego śniegu pod ciężarem moich butów.
- Daj buziaka.
Te słowa sprawiły, że podniosłam głowę i ujrzałam dwójkę ludzi, całujących się. Wszystko było dobrze do puki nie rozpoznałam w chłopaku Harrego. Schowałam się za drzewem, nie chcąc być zauważona i rozpoznana. Zaczęli iść za rękę, a moje serce pękało. Stałam tak oparta o pień i cichutko płakałam. Miał prawo być szczęśliwy, miał prawo kochać, nie mogłam mu tego zabronić. Ja już w jego świecie nie miałam miejsca, byłam niewidzialna jak powietrze....

Zamknęłam drzwi i bezsilne ciało opadło na kanapę. I tak naprawdę gdyby, nie dziecko najprawdopodobniej stałabym teraz na jednym z mostów i patrzyła w dół na rwącą rzekę, a ostatnie minuty mojego życia, świętowałabym z butelką alkoholu. Po czym skoczyłabym w dół i zapomniała co to ból i cierpienie....

 

wtorek, 11 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.13 "To dziecko jest ..."

- ( t.i ) kto jest ojcem dziecka? -Wyskoczył nagle z pytaniem Liam.
Odwróciłam wzrok, a moje oczy zaszły łzami. Ból tak, chyba tak można nazwać to co teraz czułam w sercu. Pustka ona ogarnęła mnie całą, wszystkie myśli zaczęły schodzić na tor Harrego i chociaż za wszelką cenę chciałam temu za pobiec nie mogłam. To było silniejsze....
- Moje dziecko nie ma ojca...- odpowiedziałam po chwili, a po policzku spłynęła kryształowa łza.
- Jak to nie ma...- był widocznie zdziwiony.
- Po prostu ojciec dziecka nie chce mnie znać...- lekko podniosłam głos.
Patrząc bez namysłu w okno poczułam otulające mnie ramiona, przyjaźń i troska jaka biła ze strony Liama, była ogromna.
- Nie martw się pomogę ci...- chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Dlaczego ty to wszystko robisz, dlaczego ze mną rozmawiasz, dlaczego mi pomagasz, po tym co zrobiłam...? powinieneś mnie nienawidzić jak reszta chłopaków...- na te słowa z moich oczu poleciały kolejne gorzkie łzy.
- Ty nic złego nie zrobiłaś, uratowałaś nam życie, poświęcając swoje, kłamałaś, żeby nas chronić... Nie jesteś złym człowiekiem i ja to wiem, pamiętasz jak było na początku? Wprowadziłaś się do nas, nie znaliśmy cię, ale od razu polubiliśmy. Czułem, że można ci zaufać, zyskałaś moją przyjaźń... Wtedy kiedy zobaczyłem broń u ciebie w pokoju i to jak wtedy na mnie krzyknęłaś, że mnie zabijesz, bałem się ciebie. Bałem się, że chcesz nas zabić, że jesteś zabójcą. Ale później, wtedy kiedy ratowałaś Harrego, byłem tam z Paulem, wtedy widziałem w tobie drobną i delikatną dziewczynę, która była wstanie poświęci swoje życie dla drugiego człowieka. Dopiero wtedy zobaczyłem jaka naprawdę jesteś, jak wielkie masz serce..... Zawsze możesz na mnie liczyć, nie zostawię cię i nie odwrócę się od ciebie obiecuję.
- Dziękuję...Liam, dziękuję, że mogę mieć takiego przyjaciel- wtuliłam się w niego i płakałam.

Ściany już w całości pokrywała, niebieska i różowa farba. W nasze ręce wpadły mniejsze pędzelki i specjalne czarne markery. Na ścianach zaczęły powstawać różne literki alfabetu, gdzieś w rogu zostały odbite dłonie moje i Liama podpisaliśmy je, ja mama, a Liam wujek. Zostawiłam też kawałek miejsca gdzie podpisałam tata. Szatyn chwycił pędzelek, niebieską farbę i zaczął malować samoloty na różowej ścianie, ja zrobiłam to samo i chwytając różową farbę, na niebieskiej ścianie zaczęłam rysować motyle. Po ciężkiej pracy zadowoleni z efektów stanęliśmy w drzwiach i podziwialiśmy nasze dzieło. Szczerze to wyszło nam przepięknie, była zachwycona.
- Jesteś głodny? - zapytałam chłopaka.
- Jak diabli - odpowiedział.
- To chodź obiad już jest gotowy.
Zasiedliśmy i zajadając się posiłkiem, śmialiśmy się. Później do Liama zadzwoniła Danielle, więc musiał się zbierać. Nie znałam jej, chociaż bardzo chciałam poznać, wydawała się być fajna. Odprowadziłam go do drzwi i wróciłam do pokoju niemowlencia. Sprzątnęłam pędzle i wyrzuciłam puste puszki po farbach. Otworzyłam okno i zdjęłam folie ochronną z paneli, wyrzucając ją do śmieci. Wyszłam z pokoju bo zaczęło robić się zimno. Zamknęłam drzwi odcinając dopływ zimnego powietrza i udałam się do łazienki. Napuściłam sobie gorącej wody do wanny i wlałam dużo płynu do kąpieli. Zrzuciłam z siebie ciuchy i zanurzyłam swoje ciało w gorącej wodzie. Duża ilość piany dodawała temu wszystkiemu uroku. Rozkoszowałam się tą chwilą, chwilą przyjemności. Po dwóch godzinach wyszłam z wanny i ubrana tylko w biały krótki szlafrok położyłam się do łóżka i zasnęłam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi, szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał Liam i chyba Danielle byłam zaskoczona.
- Hej mała przyprowadziłem Danielle myślę, że się polubicie- powiedział Liam przytulając mnie.
- Hej nie spodziewałam się was, jestem ( t.i ) miło mi- podałam rękę dziewczynie co ona odwzajemniła.
- Ja Daniell mnie również.
- Wejdźcie- zaprosiłam ich do środka- przepraszam za mój wygląd i ubiór, ale dopiero się obudziłam.
- Nic się nie stało- powiedziała dziewczyna.
- Zrobiliśmy ci zakupy, idź się ubierz, a my przygotujemy ci jakieś śniadanie- powiedział Liam
Kiwnęłam głową i zniknęłam w swojej sypialni, ubrałam beżowe rurki i białą bluzkę z długim rękawem. Włosy związałam w wysokiego niedbałego koka, wytuszowałam rzęsy i weszłam do kuchni. Usiadłam przy stole i wszyscy zaczęliśmy rozmawiać, jedząc przygotowany posiłek. Brunetka była naprawdę fajna, polubiłyśmy się.
- Wiecie może, która jest godzina? - zapytałam.
- 11:50 - wymamrotał chłopak.
- O kurde spóźnię się, na 12:20 mam wizytę u lekarza.
- Może pójdę z tobą? - zaproponowała Dan.
- Jeżeli chcesz to pewnie.
- To mam pomysł ja muszę jechać do studia, to zawiozę was i pojadę.
- Ok to chodźmy.
Ubrałam Czarną kurtkę, szalik i wyszliśmy.
- ( t.i ), a tak w ogóle, który to miesiąc, nie zapytałem wcześniej?
- 4, no już zaraz 5 miesiąc.
- To tyle jak się od nas wyprowadziłaś,zaraz.. to dziecko.... czy to dziecko jest Harrego?
- Tak, ale nie mówcie mu, nie mówcie nikomu, że jestem w ciąży, proszę.
- Jasne, ale on musi wiedzieć.
- Kiedyś się dowie, ale nie teraz- wyszeptałam.
I znowu ten ból w sercu, ból, który mnie wykańcza. Miłość, to ona mnie wykańcza, miłość do chłopaka, który mnie nienawidzi.

I czasem po prostu mamy wszystkiego dość.
Czasem zastanawiamy się, dokąd pędzi nasz życie, co ma na celu.
Ale nie patrzymy na błahe rzeczy, które mogą nas nakierować.

- Już jesteśmy...
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Liama, podziękowałam i wspólnie z Danielle weszłyśmy do szpitala. Długo nie czekałyśmy już po 5 minutach weszłyśmy do gabinetu.
- Dzień dobry
- Dzień dobry, zapraszam- odpowiedziała sympatyczna lekarka- proszę się położyć, zrobimy USG
Wykonałam poleceni i położyłam się na łóżku, obok mnie usiadła moja towarzyszka.
- Proszę spojrzeć, tu mamy główkę, a tu nóżki, tu rączki- lekarka jeździła po moim brzuchu i pokazywała na ekranie gdzie co jest.
Po zakończonym zabiegu usiadłam na krześle i słuchałam lekarki.
- Ciąża przebiega dobrze, dziecko dobrze się rozwija i jest zdrowe, tutaj proszę zdjęcie- wręczyła mi zdjęcie USG.
- Piękne- szepnęłam uśmiechając się.
- Niestety jeszcze jest za wcześnie, żeby stwierdzić płeć dziecka.
- Nie szkodzi.
- To wszystko dziękuję i do zobaczenia przy następnej wizycie za 3 tygodnie, proszę dużo odpoczywać i nie dźwigać za dużo.
- Dziękuję dowidzenia.
Wyszłyśmy ze szpitala i szłyśmy powoli chodnikiem.
- Co powiesz na zakupy? - zapytała.
- Z wielką przyjemnością- zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy do centrum handlowego.
Odwiedzałyśmy każdy sklep po kolei, kupowałyśmy różne ciuchy i dużo się śmiałyśmy, zaprzyjaźniłyśmy się.
- Chodźmy do tego sklepu- dziewczyna wskazała na sklep z niemowlęcymi ciuchami, meblami i zabawkami.
Chodziłam jak zaczarowana, wszystko było takie malutki i przepiękne. Mijałam setki różnych sukieneczek i spodenek. Smoczki, butelki, łóżeczka, komódki, foteliki, lalki, samochodziki, misie to był raj.
- Spójrz jakie piękne- brunetka pokazała mi na kremowe śpioszki z bodami.
- Wow cudowne, bierzemy.
Poszliśmy do kasy gdzie zapłaciłam za komplet, Danielle kupiła jeszcze słodkiego misia, średnich rozmiarów. Nie wiedziałam po co jej.
- Proszę, to nasz pierwszy prezent z Liamem dla szkraba- podała mi misa.
- Dziękuje- przytuliłam ją i poczułam kopnięcie- maluch też się cieszy kopie, dotknij.
Przyłożyła dłoń do mojego brzucha, a jej uśmiech znacznie się poszerzył.
- Idziemy na jakieś ciasto? - zapytałam bo naszła mnie nagła ochota.
- Pewnie.
Weszliśmy do kawiarenki pełnej ludzi, zajęłyśmy miejsca i już po chwili zajadałyśmy się ciastem. Tak minął dzień, później Liam do nas dołączył, pochodziliśmy trochę i ja wracałam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam, rozpakowałam zakupy i poszłam sprawdzić stan pokoju dziecka. Zamknęłam okno, ściany były już suche. Usiadłam na podłodze i wyciągając z kieszeni zdjęcie USG , przyglądałam się mu dokładnie....


***Tydzień później ***

Szłam wolno jednym z londyńskich parków, ubrana w Jensy i grubą, za dużą, wkładaną przez głowę, szarą bluzę z kapturem. Śnieg zasypał już wszystko dookoła. Niektórzy narzekają na tą porę roku, narzekają na śnieg i mróz. Zajęci są ciągłym odśnieżaniem chodników i samochodów, zajęci są swoją pracą. Nie zauważają przez to pięknego krajobrazu jaki ich otacza i radości jaką niesie za sobą zima. Zjeżdżanie z górki na sankach, jeżdżenie na łyżwach, bitwa na śnieżki to tylko nie liczne zabawy. Słońce mocniej przygrzało w ten mroźny dzień, śnieg lśnił kryształkami, a ja pokonywałam kolejne zaspy śniegu, których najwidoczniej nie zdążyli odśnieżyć. Zatrzymałam się na chwilę widząc....



Przepraszam nawaliłam. Ale ostatnie tygodnie naprawdę dały mi nieźle w kość, chociaż wiem, że to marne wytłumaczenie :(
I
I
IWannaToSleep AndNeverWakeUp bardzo cię przepraszam, jesteś pewnie jedyną osobą, która to czyta i bardzo ci dziękuję <3 p="">
Imagin przeprosinowy dla ciebie:

Błąkając się wśród drzew, doszłaś w końcu do wielkiej polany. Przemierzałaś ją żwawym krokiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy chłopaku. Gorące promienie słońca opadały na twoje opalone ciało, które zdobiła przewiewna sukienka, wykonana z materiału w kwiatki. Długie brązowe włosy, kaskadami opadały na twoje ramiona, a pojedyncze kosmyki delikatnie powiewały na wietrze. Słomiankowy kapelusz z brązową tasiemką, zdobiący twoją głowę idealnie zgrywał się z brązowymi balerinami na twoich stopach. Uśmiech poszerzał się z każdym kolejnym krokiem, który przybliżał cię do umówionego miejsca. Chęć znalezienia się już w objęciach chłopaka i poczucia bezpieczeństwa rosła w siłach. Już tak nie wiele dzieliło cię od usłyszenia jego głosu, który był jak najpiękniejsza melodia. Docierając do celu zasmucone oczy nie ujrzały chłopaka, a jedynie napis ułożony z polnych kwiatów "Niech powiew wiatru i ciepło słońca poniosą cię do mojej miłości". Rozglądając się dookoła, serce nakazało ci iść przed siebie. Wolnym i niepewnym krokiem zmierzałaś przed siebie, wyszukując jakiś wskazówek, gdzie iść. Kolejny napis z polnych kwiatów pojawił się na twojej drodze, tym razem otoczony sercem " Unieś głowę i rozejrzyj się, moje ramiona i serce woła cię ". Wykonując ruch głową, oczy dostrzegły dobrze znaną ci sylwetkę. Ciało zaczęło podążać w jego kierunku, a nogi przyśpieszyły, zaczynając biec. Czułaś jak twoje serce się uskrzydla, na myśl, że za chwilę poczujesz smak jego ust, za którym tak cholernie tęskniłaś. Twoje ciało wpadło w jego sile ramiona, a chłopak zamykając cię w uścisku okręcił dookoła.
- Znalazłaś mnie, moje serce należy do ciebie, nie oddawaj go nikomu- szept dobiegł do uszu, a usta chłopak, złączyły się w całość z twoimi.
Skóra spragniona jego dotyku, miała go teraz pod dostatkiem. Usta co chwilę łączyły się w jedności, a komplementy prawione przez chłopaka, sprawiały ci radość. Połączeni w uścisku dłoni, podążaliście, widząc jak jasne słońce zachodzi za horyzont.
- Chcę cię o coś spytać? - Harry zatrzymał się przed tobą, zerkając głęboko w oczy.
- Pytaj...
- Zechcesz spędzić ze mną resztę życia? - wypowiadając te słowa uklęknął przed tobą na jedno kolano.
- Mówisz poważnie?
- Najpoważniej jak tylko potrafię...
- Tak! Tak! Tak!
Rzuciłaś się na szyję chłopaka, a po twoich policzkach spłynęła łza szczęścia. Nigdy niczego nie byłaś tak pewna, jak miłości do chłopaka. Tylko on był twoim najlepszym przyjacielem i chłopakiem w jednym. Założył na twój serdeczny palec, prześliczny pierścionek i wpił się niczym pijawka w twoje usta. Oddałaś się pełnemu uczucia pocałunku i zamykając oczy, chciałaś się upewnić, że to wszystko staje się rzeczywistością.
-Wskakuj.
Chłopak odwrócił się do ciebie tyłem, a ty wskoczyłaś mu na plecy, oplatając rękoma jego szyję. Wspólnie podążaliście ścieżką wzdłuż polany, tak jak teraz podążacie swoją wspólną ścieżką przez życie.
Razem Już Na Zawsze, Przeciw Światu I Przeciwnością...

xx

niedziela, 2 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.12 "Kto jest ojcem dziecka..."

Patrzyłam na każdy kolor po kolei wyobrażając sobie jak będzie wyglądał pokój z jego udziałem.
- (T.I)? - czyjś głos doszedł mnie za pleców.
- Tak, Hej Liam - chłopak przytulił mnie.
- Cudownie, że wróciłaś, a tak w ogóle to co ty tu robisz? I czy ty jesteś w ciąży czy tylko ci się przytyło? - zaśmiał się uroczo.
- Jestem w ciąży i szukam farby do pokoju dziecka tylko, że jest ich tyle, że nie wiem jaką wybrać.
- To gratuluję, a co do koloru to jeżeli zechcesz chętnie ci pomogę?
- Pewnie, że chcę- uśmiechnęłam się promiennie.
- No więc to chłopczyk czy dziewczynka?
- Nie wiem.
- Aha, wiesz mi bardzo podoba się ten delikatny niebieski.
- A mnie ten jasny róż.
- Więc weźmy te dwa, będzie kolorowo.
Załadowaliśmy farby do mojego wózka i kilka wałków oraz pędzli, zaczęliśmy gdzieś iść bez namysłu.
- A ty co tutaj robisz? - zapytałam.
- Musiałem kupić taśmę i kilka śrubokrętów, ale już wszystko mam.
Doszliśmy do kas gdzie wypakowałam swoje sprzęty i zapłaciłam za nie. Chciałam je już wziąć w ręce, kiedy Liam mi zabrał farby z przed nosa.
-Nie możesz dźwigać, ja je wezmę.
- Miły jesteś, ale ja naprawdę sobie poradzę...
- Nie, nie i koniec, możesz wziąć jedynie pędzle, one są lekkie...
- Ale ja mieszkam daleko, po za tym nie będę ci głowy zawracała..
- Tym bardziej ci nie dam i nie mam nic do roboty dzisiaj- jego uśmiech nie schodził z twarzy.
Wsiedliśmy do jego samochodu i jechaliśmy w ciszy do mojego mieszkania. Chłopak pomógł mi wnieść puszki z farbą, a właściwie on sam to zrobił.
- Nie wiem jak ci dziękować, może zostaniesz na kawę, ugotuję nam coś?
- Jasne tylko na chwilę muszę wrócić do domu, ale zaraz będę z powrotem
- Ok, Liam nie mów nikomu o tym- wskazałam na brzuch.
Chłopak przytulił mnie i wyszedł. Udałam się do kuchni i zaparzyłam kawę dla Liama i herbatę dla siebie. Przygotowałam kurczaka i wstawiłam go do piekarnika, zrobiłam jakąś sałatkę i poszłam ogarnąć troszkę salon. Po 10 minutach do mieszkania wszedł Liam, ubrany w stare ciuchy i z drabiną ?
- Yyy po co ci to? - zapytałam zdziwiona.
- No przecież nie pozwolę ci samej malować tego pokoju- zaśmiał się.
- Heh kawę ci już zrobiłam, jest w kuchni, ja idę się tylko przebrać- rzekłam i zniknęłam mu z pola widzenia.
Wyszłam z łazienki przebrana w szare dresy i luźną porozciąganą koszulkę. Liam widocznie sam znalazł pokój dziecka i już zdążył przygotować wszystko. Podeszłam do niego, chwyciłam wałek i zaczęłam malować.

Każde z nas malowało ścianę, a nasze wygłupy nie miały końca. Dobra aura i głośne śmiechy roznosiły się po całym mieszkaniu. Ściany zaczęły nabierać kolorów, nasze ciuchy też, byliśmy cali w farbie, co w cale nam nie przeszkadzało.
- ( t.i ) kto jest ojcem dziecka? - wyskoczył nagle z pytaniem
Liam ...  



Następna pojawi się w ciągu 3 dni :)



sobota, 1 czerwca 2013

Opowiadanie z Harrym cz.11 "Piątka chłopaków"

*** 3 miesiące później ***

Zapięłam tą samą torbę pełną ciuchów co kilka miesięcy temu. Ten sam karton, wypełniały te same ramki ze zdjęciami i tymi samymi pamiątkami po bliskich. Weszłam do łazienki ubierając czarne rurki, bokserkę i biały sweter. Poprawiłam swoje włosy i na głowę naciągnęłam białą czapkę. Mój brzuszek był już trochę widoczny, 4 miesiąc. Dokładnie sprawdziłam każdy kąt, czy aby czegoś nie zapomniałam. Chwyciłam swoje bagaże i wyszłam z motelu, zostawiając kluczę na recepcji. Udałam się na tą samą stacje kolejową co 4 miesiące temu i czekałam na środek lokomocji. Po 20 minutach siedziałam już w swoim przedziale i byłam w drodze do Londynu. Tak wracałam tam, przez uzbierane już wcześniej pieniądze kupiłam sobie małe przytulne mieszkanko, w jakimś apartamentowcu. Był na drugim końcu Londynu, w spokojnej dzielnicy, co bardzo mi pasowało. Zamknęłam oczy i oddałam się chwili spokoju. Za oknem szalała jesień, a właściwie jej koniec, lada chwila miała nadejść zima. Moja ukochana pora roku, wszystko stawało się wtedy piękne i nierealne. Po 3 godzinach, zobaczyłam stację w Londynie, na której wysiadałam. Przeciskałam się między ludźmi, próbując dostać się do wyjścia. Wychodząc z pociągu odetchnęłam z ulgą. Nadchodzący wieczór dawał o sobie powoli znać, niebo delikatnie pociemniało, a zegarki wybiły godzinę 17:00. Wsiadłam do wolnej taksówki i podałam mój nowy adres zamieszkania. W przeciągu 20 min byłam na miejscu, weszłam do wielkiej windy i wjechałam na 4 piętro. Stanęłam pod drzwiami do swojego mieszkania i przekręcając klucz pociągnęłam za klamkę. Weszłam do środka i moim oczom ukazał się nie duży lecz pięknie zrobiony salon. Zwiedzałam każdy pokój po kolei, na prawo była mała kuchnia, idealna dla mnie, a zaraz obok łazienka z wanną, której mi tak brakowało i prysznicem. Na lewo natomiast była moja sypialnia, z wielkim łóżkiem i komodą, wykonaną w nowoczesnym stylu. Otworzyłam kolejne drzwi obok sypialni, i ukazał mi się pusty pokój, tylko drewniane panele i białe ściany wymagające pomalowania. To miał być pokój mojego dziecka, właśnie tak sobie to zaplanowałam. Rozpakowałam swoje ciuchy, układając je w staranną kostkę. Ramki ze zdjęciami zajęły miejsca na półeczkach regipsowych zrobionych pod telewizorem, wiszącym na ścianie. Patrząc na ustawione zdjęcia, uśmiech wkradał się na moją twarz. Jedne przedstawiały wesołą dziewczynkę leżącą na łóżku wśród swoich rodziców , drugie 6-latkę idącą z wielkim tornistrem do szkoły, za rękę z mamą, jeszcze inne 10 urodziny w zoo, do którego tak bardzo uwielbiałam chodzić. Ostatnie przedstawiało nastolatkę dumną z osiągnięcia pierwszego miejsca w konkursie muzycznym, gdzieś w drugim planie byli jej rodzice dumni ze swojej pociechy. To były najlepsze chwile mojego życia, ale chwile są krótkie i ulotne. Dlatego właśnie powinniśmy czerpać z nich garściami. Nie bać się popełniać błędy, bo to właśnie na nich się uczymy, to życie uczy nas żyć. Schowałam puste już pudełko do szafy, nie wiedząc czy jeszcze się przyda. Otworzyłam lodówkę i pustka mnie przeraziła, no tak czego się spodziewałam. Ubrałam kremowe buty Emu, wzięłam pieniądze, kluczę i wyszłam z mieszkania. Przechodziłam ulicami Londynu, tak wiele się zmieniło w przeciągu tylko 4 miesięcy. Wsiadłam w autobus i udałam się do centrum, z daleka widać było Big Ben, którego tak bardzo mi brakowało. Szłam jedną z głównych ulic szukając jednego miejsca. Jest, moje oczy rozbłysły iskierkami, na widok napisu Milk Sheyk City, te koktajle śniły mi się po nocach. Pociągnęłam za wielkie szklane drzwi i weszłam do środka. Stojąc w kolejce rozglądałam się po lokalu, był dość spory ruch, jednak mój wzrok na trafił na widok, jaki nie powinien. Piątka roześmianych chłopaków w jednej chwili przywołała tak wiele wspomnień, z którymi się zmagałam, starałam się zapomnieć. Odwróciłam wzrok i stałam nie ruchomo, złożyłam zamówienie i czekałam na napoje.
Modliłam się aby mnie nie rozpoznali, zresztą od tyłu nie mogli, miałam krótsze i ciemniejsze włosy. Odebrałam za mówienie i idąc z dwoma sheykami w ręku wyszłam z lokalu.
Po policzkach spłynęło kilka nie kontrolowanych łez, pociągałam raz jeden raz drugi sheyk. Nie mogłam się zdecydować, który chcę smak, więc wzięłam dwa. Nim doszłam do sklepu opróżniłam dwa kubeczki z napojami. Wyrzuciłam je do pobliskiego śmietnika i weszłam do supermarketu. Kupiłam troszkę jedzenia, zapłaciłam i z nie dużą reklamówką, wracałam do domu. Szłam wolnym krokiem po chodniku. Ciemne już niebo, zdobiły małe jasne punkciki, tworzyły jedną wielką rozsypankę, ale jakby tak chwilę popatrzeć to tworzyły jedność, współgrały ze sobą. Zmarzniętą dłoń wsadziłam do kieszeni, po to aby po chwili wyjąć ją z telefonem. Odblokowałam go i na wyświetlaczu ukazała się 20:00, moje zmęczenie brało już górę. Marzyłam o wskoczeniu pod cieplusią kołdrę i oddanie się snu. Po 20 minutach dotarłam do apartamentowca, ucieszona, że za chwilkę będę w swoim mieszkaniu wcisnęłam przycisk windy. Otworzyłam drewniany prostokąt i weszłam do środka, zdjęłam buty i czapkę, po czym rozpakowałam zakupy. Wzięłam prysznic i ubrana w długie spodnie od piżamy i koszulkę, wskoczyłam na łóżku. Rozłożyłam się na całej szerokości i odpłynęłam, przed oczami mając dzisiejszy widok piątki chłopaków.


Otworzyłam powoli oczy czując się pełna sił co było rzadkością. Przekręciłam się powoli na bok i głaskając brzuch patrzyłam w duże okno. Delikatny puch sypał się z nieba, zatraciłam się w tym widoku.
- Dzień dobry maluszku
Powiedziałam spokojnym tonem do dziecka, w zamian czego poczułam delikatne kopnięcie. Wstałam z łóżka i nie spiesząc się, szłam do łazienki z ciuchami w ręce. Ubrałam białe rurki i białą bluzkę z długim rękawem, na to założyłam kremowy, ciepły sweter, milusi w dotyku. Dokładnie wyszczotkowałam zęby i umyłam twarz. Wytuszowałam rzęsy i poprawiłam swoje włosy. Zrobiłam sobie gorącą imbirowo-malinową herbatę i 3 bułki z nutellą. Po zjedzonym śniadaniu zapakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torebki, założyłam buty Emu, a na głowę założyłam czapkę. Przyjrzałam się w lustrze, moje włosy ułożone w delikatne loki, pięknie komponowały się z białym nakryciem głowy. Owinęłam wkoło szyi biały szalik i przepasając torebkę przez ramię opuściłam mieszkanie. Na dworze nie było zimno temperatura była dodatnia, 10° na plusie. Przekraczałam ruchliwe miasto spokojnym krokiem, spoglądając na puch spadający z nieba. Płatki śniegu walczyły o przetrwanie w tych warunkach, delikatny wiatr rozwiewał je na różne strony. A one leciały byle tylko nie upaść na ziemię i się nie roztopić. Big Ben wybił godzinę dwunastą popołudniu. Widząc nie daleko swój cel przyspieszyłam kroku. Co było moim celem? Sklep z farbami i różnymi akcesoriami do domu, chciałam pomalować dzisiaj pokój dziecka, do puki jeszcze mam siłę. Wzięłam wózek i jeździłam nim między półkami szukając działu z farbami. Stanęłam przed wielkim regałem i patrzyłam na te wszystkie kolory. Nie mogłam zdecydować jaki kolor wybrać, nie wiedziałam czy to chłopiec czy dziewczynka. Patrzyłam na każdy kolor po kolei wyobrażając sobie jak będzie wyglądał pokój z jego udziałem.
- (T.I)? - czyjś głos doszedł mnie za
pleców.....

 
Przepraszam jeśli pojawią się jakieś błędy...
I WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA DZIECKA xx