sobota, 31 sierpnia 2013

Louis cz.2 "Poczułam ciepło twojego ciała, a ty coś obiecałeś.."

Znużyłam swoje ciało w miękkiej pościeli, czując bezpieczeństwo. Jednak moje myśli nie mogły pozbyć się zdarzeń z dzisiaj...

***

Słońce nieudolnie próbowało się przedostać przez zasłony. Cichy świergot ptaków był słyszalny, mimo zamkniętych okien. Zsunęłam z siebie miękką kołdrę, zeskakując z łóżka. Odgarnęłam długie włosy za ramiona, idąc do szafy, pełnej szuflad. Zwinnym ruchem wyciągnęłam jasne jensy i luźny t-shirt, który gładko przeciągnęłam przez głowę. Następne kroki poniosły mnie do łazienki. Ręką wyszukałam szczoteczkę do zębów, wyciskając na nią pastę. Wyplułam resztki wody z buzi i zabrałam się za rozczesanie włosów. Kończąc swoją poranną toaletę, stąpałam cicho po schodach, kierując się do kuchni. Zapach smażonych naleśników, niósł się po całym domu.
- Hej mamuś...
- Hej córcia, siadaj.
Widok szczęśliwej kobiety przyprawiał mnie o szerszy uśmiech. Słodkawy posmak pieścił moje podniebienie. Właśnie takie poranki uwielbiam. Biorąc kolejny kęs uważnie przyglądałam się ruchą matki. Pośpiesznie krzątała się po kuchni, wrzucając do swojej torebki jakieś rzeczy.
- Dzisiaj biorę drugą zmianę, wrócę w nocy.
- ok.
Moja mama pracuję jako ochroniarz w pobliskim markecie, ale oprócz tego dorabia w miejskiej bibliotece. Nie ma jej często w domu, w sumie widzimy się w ciągu dnia może z 2 h. Brakuje mi jej bliskości, ale nikt nie powiedział, że życie jest beztroskie i łatwe...
Zjadłam swój posiłek i pozmywałam naczynia, po czym sama zaczęłam pakować niezbędne rzeczy do torebki.

     ***

- Cześć Heyley.
- Hej.
Przywitałam się z koleżanką z pracy, a następnie pobiegłam na zaplecze, ubrać firmową kamizelkę. Wzięłam pierwszy karton w dłonie i zaczęłam wypakowywać towar. Płyty znalazły się już w alfabetycznej kolejności na półkach, następne były książki. Z nimi, także szybko się uporałam. Ostatnia książka miała zająć miejsce na półce, kiedy charakterystyczny dzwonek zadzwonił, alarmując o otworzeniu drzwi. Odwróciłam wzrok i przysięgam, że na chwilę przestałam oddychać. Do sklepu wszedł chłopak z wczorajszej nocy. Szybko odstawiłam książkę i zabierając karton, nie zauważona przedarłam się na zaplecze. Zamknęłam za sobą drzwi idąc w głąb regałów. Nie wiem co mną kierowało, może najzwyczajniej w świecie strach przed tym co może mi zrobić... Niezliczone historie o nim opowiedziane przez przyjaciółkę, zaczęły krążyć w mojej głowie. Jeden wielki mętlik. Bałagan. Szybko szłam coraz głębiej, nie zauważając, kiedy moje nogi potknęły się o karton z jedzeniem. Batoniki rozsypały się dookoła, a ja drżącymi rękom starałam się je pozbierać. Odsunęłam pudełko na bok i przysiadłam na zgrzewce z napojami. Sklep był mały, wyposażony  głównie w książki i płyty, od niedawna sprzedajemy tutaj napoje, słodycze itp. Przedarcie się do drzwi wyjściowych graniczy z cudem.
- Heyley? - głos Pauline dotarł do moich uszu.
- Tutaj jestem.- szepnęłam, bojąc się powiedzieć coś głośniej.
- Jakiś chłopak, cię szuka, czeka przy kasach.
- Jak jest ubrany?
- Czarne rurki, chyba biała koszulka i czarna kurtka...
- Powiedz mu, że mnie nie ma, proszę kryj mnie..
- Dobrze...
Dziewczyna wyszła, a ja nerwowo szukałam ratunku. Oczy zetknęły się z drzwiami od zaplecza.
- Jesteś pewna, wydawało mi się, że ją widziałem.- głos nie znajomego chłopaka, był co raz wyraźniejszy i bardziej słyszalny. Szybko podbiegłam do metalowych drzwi i je otworzyłam. Wydostałam się na zewnątrz, po czym zaczęłam iść w kierunku głównej ulicy. Serce dalej nie mogło się uspokoić. Już miałam wyłonić się zza rogu, kiedy natknęłam się na sylwetkę tego chłopak po drugiej stronie ulicy. O nie... Instynktownie cofnęłam się, wstrzymując oddech. Nogi wykonywały kroki w tył, aż natknęłam się na zimną, ceglaną ścianę. Serce niebezpiecznie kołatało.
- Chowasz się przed kimś? - obróciłam głowę w bok, widząc chłopaka idącego w moim kierunku.
- Nie zbliżaj się..- wydałam ostrzeżenie, jednak on nie zaprzestał ruchów.
Czułam jego palące spojrzenie, przeszywające każdy centymetr mojego ciała. Chciałam uciec, jednak on domyślił się co planowałam i chwytając mnie za nadgarstki przyciągnął do siebie. Jego spojrzenie zawisło na mojej twarzy.
- Jak masz na imię? - jego szorstki głos przyprawił mnie o dreszcze.
Nie zamierzałam odpowiedzieć. Czułam jak co raz mocniej przyciska moje ciało do swojego, uwalniając moje nadgarstki. Był wysoki, górował nade mną wzrostem. Jego niebieski oczy, kryły w sobie głębie, której na tą chwilę nie chciałam odkrywać.
- Jak masz na imię piękna? - powtórzył, troszkę łagodniejszym głosem.
- He..Heyley.
Uśmieszek zagościł na jego ustach, kiedy zbliżył się do mojego ucha.
- Jestem Louis- wyszeptał.
Jego dłonie zjechały niżej na moje pośladki, a ja odsuwając się podniosłam dłoń i w przypływie adrenaliny zamachnęłam się. On jednak uchylił się od mojego ciosu i ponownie chwycił mój nadgarstek.
- Nawet nie próbuj- powiedział ostrym tonem, co zmroziło krew w moich żyłach.
Nie lubi jak ktoś mu się sprzeciwia ?
Oddech stawał się coraz cięższy, a moje oczy nadal szukały jakiegoś ratunku.
- Podobasz mi się wiesz? Jesteś taka.... niewinna i słodka, a może tylko taką udajesz ? Hmmm...?
Zacisnęłam powieki, kiedy podniósł mój podbródek.
- Muszę już iść...ale spotkamy się jeszcze, obiecuję...- wyszeptał, rozluźniając uścisk.
Odsunął się ode mnie i odszedł nie odwracając się. Zsunęłam się po ścianie, próbując się uspokoić. Moje ciał drżało, co wyglądało jakbym dostała ataku padaczki. Łzy cisnęły się do oczu, a jego ostatnie słowa huczały w głowie....

niedziela, 11 sierpnia 2013

Louis cz.1 "Wzbudziłeś we mnie strach, pochłonąłeś moje myśli"

Torując sobie drogę łokciami, przemieszczałam się między ludźmi szukając przyjaciółki. Znaczna ilość osób, utrudniała mi działania. Po co ją zostawiałam? Dźwięki głośnych basów, odbijały się od uszu. Ochrypły głos i czysty rok płynął z głośników. Krzyki, piski, przekleństwa. Głęboka noc i ciemność rozświetlana przez światła reflektorów.
Gwiazdy ubrane całe na czarno z wymyślnymi fryzurami, poruszały się swobodnie po scenie.
 Co ja tu w ogóle robię? Nie lubię tego rodzaju muzyki. Ta atmosfera była przerażająca. Co chwilę mijałam pijanych nastolatków.
Chciałam jak najszybciej odnaleźć Chery i wrócić do bezpiecznego domu. Wydostałam się jak najszybciej z tłumu, wychodząc na ciemną ulicę. Samochody poustawiane gęsto jeden za drugim, oświetlane co jakiś czas przez latarnie. Grupy ludzi stojących w różnych miejscach, pewnie za sprawą, iż na koncert przybyła masa osób. Rozejrzałam się we wszystkie strony odnajdując znaną sylwetkę dziewczyny. Nie zastanawiając się ruszyłam truchtem w jej kierunku. Zatrzymałam się tuż przed nią.
- Gdzieś ty była, wszędzie cię szukałam- łapiąc oddech od razu zaczęłam mówić.
- Ja szukałam ciebie, poczekaj zamówię nam taksówkę.- blondynka wystukiwała coś w telefonie.
- Nie chcę tutaj być...- szepnęłam.
Podnosząc głowę nad ramię dziewczyny, natknęłam się na postać chłopaka. Mierzyłam go od stóp. Krótkie białe vansy, czarne spodnie, czarna koszulka i czarna skóra. Wydawał się być wysoki. Wzrokiem pognałam na jego twarz. Jego palący wzrok przeszywał mnie całą. Słyszałam głośne bicie swojego serca, czując suchość w gardle. Oddech ustał, jakby bał się wydostać z moich ust. Stałam w miejscu sparaliżowana, nie wiedząc co począć. Moje dłonie zacisnęły się na końcu mojej jensowej kurtki, jakby to miało mnie w jakiś sposób uchronić. Patrzyłam się na telefon Chery, by tylko nie na niego. Modliłam się, aby taksówka już przyjechała. Co raz bardziej żałowałam swojej decyzji o przyjściu tutaj. Blondynka chciała zasmakować czegoś innego, a ja zgodziłam się na jej pomysł. Mimo, iż nie lubię tego typu atmosfery, przyszłam tutaj dla niej. Dziewczyna odeszła kawałek dalej z telefonem, odsłaniając resztę mojej sylwetki przed chłopakiem. Czułam paraliż, jego wzrok wciąż mnie mierzył. Nerwowo przygryzałam wargi, kiedy odważyłam się jeszcze raz na niego spojrzeć. Odepchnął się od maski samochodu i zaczął zmierzać w moim kierunku. Ulica, która nas dzieliła, traciła znaczenie z każdym jego krokiem. Strach objął moje ciało w swoje ramiona. Poszarpany oddech wydobywał się z ust, kiedy ręce drżały. Spojrzałam na przyjaciółkę, która w dalszym ciągu rozmawiała. Rozejrzałam się dyskretnie dookoła widząc nadjeżdżającą taksówkę. Kamień spadł mi z serca, jednak to nie uspokoiło mojego strachu. Machnęłam na Chery, a ona zakończyła rozmowę i ruszyła w moim kierunku. Wsiadła pierwsza, a ja zaraz za nią. Siedząc już w środku spojrzałam na chłopaka, dostrzegłam w nim złość.
- Na kogo tak patrzysz? - zapytała, podążając za moim wzrokiem.- Heyley....- nagle urwała.
Spojrzałam na nią, jej oczy powiększyły się. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o chłopaku, który nie panuje nad agresją..- kontynuowała, a ja przytaknęłam- To on.
Moje serca zaczęło jeszcze mocniej walić na myśl, co mogło mnie tam spotkać.
                             
                                                                             ***

Taksówka zatrzymała się pod moim domem, a ja zapłaciłam starszemu facetowi i pożegnałam się z przyjaciółką. Weszłam do domu, od razu zamykając drzwi na wszystkie spusty. Pognałam do swojego pokoju i zasłoniłam żaluzje, jakbym chciała odciąć się od świata. Rozebrałam się do bielizny i założyłam na siebie znoszoną, rozciągniętą koszulkę, po czym wdrapałam się na swoje łóżko. Zanurzyłam swoje ciało w miękkiej pościeli, czując bezpieczeństwo. Jednak moje myśli nie mogły pozbyć się zdarzeń z dzisiaj...
 
To mamy pierwszą część.
Jak się pewnie domyśliliście tym chłopakiem jest Louis.
To opowiadanie będzie nie co inne troszkę "złe".
Mam nadzieję, że podoba wam się pierwsza część. <3 p="">

czwartek, 8 sierpnia 2013

Opowiadanie z Harrym cz.40 "Dwa razy dostałam nowe życie"

*** Twoimi Oczami ***

~ Półtora tygodnia później ~

Siedziałam na łóżku szpitalnym, ubrana w wiśniowe spodnie i czarną bluzę z kapturem. Czekałam cierpliwie na wypis i Harrego, który lada chwila miał się zjawić z lekarzem. Zastanawiałam się jak to będzie, czy Darcy jeszcze mnie pamięta. Chciałam już ją zobaczyć, przytulić z całej siły i pobawić się z nią. Ten miesiąc spędzony w szpitalu, zmienił moje życie. Zmienił wszystko, pogląd na świat i ludzi. Życie od początku nie było dla mnie łaskawe, ciągle zadawało mi ciosy. Ciosy? Tak myślałam kiedyś, ale teraz.... traktuję to jako coś w rodzaju lekcji. Dopiero teraz dostrzegłam jakie szczęście przyniosło mi życie. Dwa razy cudem udało się, mnie uratować. Dwa razy dostałam nowe życie, lecz tym razem te wykorzystam zupełnie inaczej.
- Hej skarbie- poczułam dobrze znany mi smak ust, który przerwał moje myśli- jest już wypis, lekarz już idzie, za chwilę będziemy w domu- przytuliłam się do niego w myślach dziękując bogu, za takiego chłopaka, a właściwie narzeczonego.
- Nie mogę się doczekać, chcę już zobaczyć i przytulić Darcy.
Bujałam nogami w przód i w tył dla zabicia czasu.


-Wiem już nie długo, zobaczysz- pogłaskał mnie po ramieniu.
- Dzień dobry, przyniosłem już wypis- rzekł starszy mężczyzna.
- To wspaniale.
- Jesteś już w pełni zdrowa, ale uważaj jeszcze, nie przemęczaj się i odpoczywaj, Harry cię przypilnuje- uśmiechnął się, wszyscy mówiliśmy już na siebie po imieniu, codziennie lekarz do nas przychodził i żartował.
- Oczywiście, że ją przypilnuje, a jak będzie nie grzeczna to wymyślę jej jakieś kary- spojrzał na mnie i poruszył śmiesznie brwiami.
- Możecie już iść, życzę szczęścia i widzimy się na kontroli za miesiąc- starszy facet wyszedł z sali, a my zaraz po nim.

Wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się do domu. Jadąc przez miasto, podziwiałam każdy jego szczegół, na co dzień miałam tylko białe ściany i widok jednego drzewa za oknem. Wszędzie już powoli rozkwitały kwiaty, a drzewa nabierały zielone kolory. Wiosna opanowywała powoli cały Londyn. Wjechawszy windą na odpowiednie piętro, weszliśmy do mieszkania. Od razu puściłam dłoń Harrego i pobiegłam do salonu. Mocnym uściskiem przywitałam Liama i Danielle.
- Tak za wami tęskniłam - jedna łza spłynęłam po policzku.
- My za tobą bardziej, nie zostawiaj nas więcej- słowa Liama, poszerzyły mój uśmiech.
- Gdzie Darcy?
- Śpi w swoim pokoju- odparła brunetka.
- Zaraz wrócę.
Obdarzyłam wszystkich uśmiechem i pokierowałam się do pokoju dziecięcego. Spokojnie nacisnęłam klamkę i bezszelestnie podeszłam do łóżeczka. Delikatnie wyjęłam malutką i biorąc na ręce, pocałowałam w czółko. Urosła trochę, a jej główkę pokrywały ciemne, blond włoski. Otworzyła swoje oczy i swoimi zielonymi tęczówkami, wpatrywała się we mnie.
- Kocham cię...- cichy szept, wydobył się z mych usta, a dziewczynka uśmiechnęła się.- już was nie zostawię...
Wyszłam z małą do salonu, gdzie wspólnie ze wszystkimi spędziłam resztę dania.


*** 5 miesięcy później ***

" Kilka miesięcy temu rzecz ta się działa:
dziewczyna piękna - ( t.i) ( t.n) chłopca poznała.
Chłopak – przystojniak w nią zapatrzony Harry Styles powiedział sobie: "Chcę takiej żony!"
Chodził, przytulał, kwiatki kupował, kochał namiętnie, w rękę całował. Dziewczyna dłużną nie zostawała, miłość do chłopca odwzajemniała. Jak zwyczaj każe się zaręczyli, ślub i wesele w mig ustalili. Teraz przed Bogiem ślubować będą miłość, wierność i uczciwość małżeńską!!! A ceremonia miejsce mieć będzie dnia 01.09.2013 roku o godzinie 15:30. By blasku dodać uroczystości Pragniemy widzieć Was wśród naszych gości Liama Payna wraz z Danielle Peazer. A tuż po ślubie już jako Kwiecień na przyjęciu weselnym w Holmes Chapel podejmiemy Was-Gości. Bardzo liczymy, że przybędziecie i razem z nami bawić się będziecie!  
                                                                                                                                
                                                                                                                Zapraszamy
                                                                                                                                   (t.i) i Harry...."


Kończąc wypisywać zaproszenia, schowałam je do koperty i wspólnie z Harrym i naszą córeczką, pojechaliśmy do domu chłopaków. Mijając próg ich mieszkania do uszu doszły głośne krzyki, co było normą.
- Hej wszystkim- powiedział Harry.
- O Darcy przyjechała- podbiegł Zayn, zabierając małą.
- Tak nam też miło cię widzieć- dodałam ze śmiechem.
- Mamy coś dla was- rzekł Hazza i rozdał wszystkim zaproszenia.
- Aaa tak się cieszę- krzyknęła Danielle i wspólnie z Eleonor, rzuciły się na mnie przytulając.
- Mam nadzieję, że pomożecie wybrać mi suknie ślubną?
- No oczywiście kochana...
Wróciły na swoje miejsca, a Harry objął mnie w talii i mocno do siebie przytulił, składając czuły pocałunek na wiecznie spragnionych wargach.


~ 1 Sierpień 2013 ~

Siedziałam przed pięknie zdobioną toaletką w odcieniu ciemnego brązu. Przyglądałam się swojemu odbiciu, a w dłonie co rusz, wpadały jakieś kosmetyki. Cieniutka kreska czarnym eyelinerem, zawitała na górnej powiece, starannie wytuszowałam rzęsy i w ręce wpadł pędzel. Nałożyłam troszkę jasnego różu na policzki i przejechałam usta jaśniutką, ledwie widoczną pomadką. Nie chciałam być, bóg wie jak wymalowana, zależało mi na naturalności. Do uszu dostał się trzask zamykanych drzwi, a w pokoju pojawiły się dziewczyny. Pomogły założyć mi sukienkę i zrobić fryzurę.
- Denerwujesz się?
- Bardzo, ja chyba tam nie pójdę- uśmiechnęłam się blado.
- Hah nie wygłupiaj się, będzie dobrze- pocieszyła mnie El.
- Ok, gotowe - rzekła Dan, a ja wstałem.
Zamykając oczy podeszłam do lustra i chcąc jeszcze chwilę pobyć w niepewności przed efektem końcowym, stałam z zamkniętymi oczami. Dobra na trzy, raz...dwa...trzy, podniosłam powieki, a w oczach pojawiły się łzy. Oczy zachwycały się pięknym widokiem. Śliczna jednoczęściowa suknia w kolorze śnieżno-białym zgrywała się z moją karnacją. Kwiecista koronkowa góra sprawiała wrażenie delikatnej, a dół wykonany z kilku warstw gładkiego tiulu, idealnie dopasowywał się, rozkładają na wszystkie strony.

Nie wysokie, białe szpilki gościły na nogach, a włosy, zrobione na delikatne fale, swobodnie opadały kaskadami na plecy i ramiona. Długi jednolity welon i piękny bukiet białych róż. Dokładnie tak
wymarzyłam sobie swój wygląd. Wszystko zgrywało się ze sobą, uśmiech momentalnie zagościł na twarzy, a z oczu poleciała łza, którą szybko otarłam, nie chcąc by rozmazała makijaż.
- Gotowa? - zapytała Danielle.
- Tak.
Wyszłam z dziewczynami z pokoju, udając się pod kościół. Wszyscy goście zebrani już byli w środku, zajmując swoje miejsca. Niecierpliwie czekali, a mi czas się zatrzymał i staną w miejscu, wszystko było jak z bajki, z której nigdy nie chciałam się budzić.
- My idziemy, dasz sobie radę- rzekła El i zniknęły za progiem drzwi drewnianego i niewielkiego kościółka.
Dołączyły do Perrie i chłopców, którzy dzisiaj byli drużbami Harrego. Rozglądając się dookoła czekałam na biologicznego tatę Hazza, który miał poprowadzić mnie do ołtarza. Ja nie miałam ojca, a wiedziałam, że Harry tego chciał.
- Pięknie wyglądasz, możemy iść, jesteś gotowa?
- Tak - Chwyciłam ramię mężczyzny.
- Mój syn ma ogromne szczęście, wiem, że będziecie szczęśliwi, jeżeli kiedykolwiek czegoś wam zabraknie, służę wam pomocą- uśmiechnęłam się w geście podziękowania i niepewnie ruszyłam.


*** Oczami Harrego ***
Nerwy szarpały moim ciałem, stres wydawał się nie do zniesienia. Wszystkie pary oczu skierowane na mnie, tylko pogarszały sytuację. Zawahanie i strach co chwilę budziły się we mnie na nowo. Spoglądałem co chwilę na chłopaków, szukając w nich ratunku i chwili zapomnienia od stresu. Charakterystyczna melodia wydawana przez organy kościelne doszła do uszu, a wzrok skierował się na drzwi. Ręce drżały z przerażenia, a ciało zamarło w bezruchu. Postać mojego ojca pojawiła się w drzwiach, a zaraz obok niego dziewczyna i wybranka mojego życia. Oczy zachwycały się jej widokiem, nie mogąc się napatrzeć. Cały świat zniknął, wszystko co nas otaczało przestało na chwilę istnieć. Widziałem tylko ją, anioła w ciele pięknej dziewczyny, w której każdego dnia, zakochuje się na nowo. Jej delikatne i niepewne ruchy dodawały uroku, a malutki, ale piękny uśmiech, rozświetlał cały świat. Końce śnieżno-białej sukni, delikatnie ciągnęły się po wysypanej czerwonymi i białymi płatkami róż, podłodze. Puszczając ramię mężczyzny, stanęła na przeciw mnie, a ja zatapiając się w jej oczach, delikatnie chwyciłem jej dłoń, złączając w jedność.


-Ja Harry Styles biorę Ciebie (t.i i t.n) za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ja ( t.i i t.n) biorę Ciebie Harrego Styles za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ogłaszam was mężem i żoną, Harry możesz teraz pocałować swoją ukochaną.
Na te słowa objąłem dłonią policzek dziewczyny i powoli, przybliżając swoją twarz do jej twarzy, złączyłem nasze usta w jedność... Wszyscy milczeli, cisze przerywały tylko szlochy mojej mamy.

Trzymając się za ręce, wyszliśmy z kościoła i zostając obrzuceni płatkami róż i ryżem. Wszyscy pojechaliśmy nad jezioro w Holmes Chapel, gdzie odbyć się miała dalsza część uroczystości.


*** Twoimi Oczami ***
Wszyscy się świetnie bawili, każdy tańczył, cieszył się wspólnie z nami. Stojąc na brzegu jeziora spoglądałam na słońce, chylące się powoli ku zachodowi. Promienie mocno przygrzewały ciało, a ja w głębi serca, czułam jak ramionami otulają mnie rodzice, dając znaki z nieba. Widząc zbliżającego się Loczka, uśmiechnęłam się szeroko i kiedy był już blisko pocałowałam go.
- Co ty robisz? - pisnęłam, czując jak chłopak unosi moje ciało w górę.
- Jak to co, nadal jestem szalony- uśmiechnął się cwaniacko i wbiegł do wody.
Stojąc do pasa w jeziorze, biały materiał spokojnie falował na tafli wody, połączeni w pocałunku, staliśmy tam we dwoje, otuleni ramionami słońca... Po jakimś czasie do uszu doszły głośnie śmiech przyjaciół, odwracając głowy zobaczyliśmy Louisa, Niall, Zayna, Liama, Danielle, Eleonor i Perrie wbiegających do wody. Fotograf pstrykał nam zdjęcia, uwieczniając piękne momenty, a my po prostu będąc sobą, ani trochę nie zmienieni oddawaliśmy się zabawie...

Kilka dni później cały świat usłyszał o ślubie 20 letniego Harrego Stylesa z One Direction i 19 letniej dziewczyny o imieniu (t.i). Wzbudziło to wiele kontrowersji, jedni uważali, że zmarnowaliśmy sobie życie, biorąc ślub w tak młodym wieku, a drudzy cieszyli się tym z nami. My staliśmy po stronie tych drugich, nie żałowaliśmy niczego...

Teraz spacerujemy wspólnie tym samym brzegiem jeziora, splatając nasze palce i dłonie w całość. Nasza półtora roczna córeczka, wesoło biega przed nami, poznając świat. Wspólnie podążamy, wspólną drogą przez życie, doznając nowych przeżyć i przeżywając przygody, bo to życie jest naszą wielką przygodą. A co będzie dalej? Tego nikt nie wie, ważne, że razem....

Oddaje Ci serce z miłości
I tylko Ciebie miłuję
Nie cofnę nigdy tego
Co Ci dzisiaj ślubuję

 I moje serce
Wzajemnością bije
Oddało Ci się z Tobą tylko żyje

Chętnie podzielę
 Losu wszelką dolę
Na wspólną radość
 I wspólną niedolę

                                                                       
                                                                     ~ THE END ~

 
Już pojutrze pojawi się pierwsza część nowego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodoba i dalej będziecie czytać...<3 class="separator" p="" style="clear: both; text-align: center;">KOCHAM WAS <3 class="separator" p="" style="clear: both; text-align: center;"> 
 



















wtorek, 6 sierpnia 2013

Opowiadanie z Harrym cz. 39 "Harry to twoja córeczka prawda ?"

Serce stanęło, a oddech ustał. Wielki uśmiech wkradł się na twarz, przywracając kontakt z światem. Szybko wbiegłem do sali, przytulając mocno dziewczynę, która sama bez niczyjej pomocy stała obok łóżka. Świadczyło to tylko o tym, że wraca do zdrowia.
- Mogę stać i chodzić - szepnęła uradowana, wtulona w moje ramię.
Radość bijąc z jej oczy i wielki uśmiech na twarzy, uskrzydlał moje serce. Po 2 i pół tygodnia pierwszy raz podniosła się samodzielnie z łóżka i wykonywała pierwsze kroki. Entuzjazm w jej głosie przypominał radość jaką wszyscy przeżywają kiedy dziecko zaczyna stawiać pierwsze kroki. Nie mogąc się już powstrzymać, musnąłem jej wargi. W końcu po tak długim czasie poczułem smak jej ust. Pragnąc więcej, z każdą chwilą pogłębiałem pocałunek, mając gdzieś, że ryzykuje wiele. Liczyła się tylko ta chwila i ona...

*** Twoimi Oczami ***
Trwając w pocałunku, czułam jak się rozpływam. Napierał na moje usta delikatnie, a zarazem jakby zaraz miał nastać koniec świata. Jego silne ręce podtrzymywały moje ciało, w razie upadku. Czułam się bezpiecznie i wyjątkowo. Do tego wszystkiego dołączała się radość z wykonach przeze mnie kroków. Włożyłam w to masę siły i się udało. Wszystko powoli wracało do normy, a ja odzyskiwałam siły... wracałam do życia.

*** Oczami Harrego ***
Odsunąłem się od dziewczyny, dając jej odetchnąć i złapać powietrze. Chwyciłem ją na ręce i ułożyłem na łóżku szpitalnym, nie chcąc by się przemęczała. Usiadłem obok niej na krześle i trzymając za rękę przyglądałem się jej.
- Harry co z Darcy?
- Wszystko dobrze, zaczyna siadać- uśmiechnąłem się.
- Tęsknie za nią, chciałabym ją zobaczyć i przytulić.
Tyle dni ominęło ją z jej życia.
- Wiem skarbie jeszcze trochę, ona też za tobą tęskni- ucałowałem jej czubek głowy.
- A co u chłopaków? I jak w pracy?
- U chłopaków dobrze, cały czas zajmują się Darcy, a w pracy...- zawahałem się, bojąc się jej reakcji- mamy długą przerwę, przerwaliśmy wszystko i przełożyliśmy trasę koncertową.
- Wiedziałam, że tak będzie, niszczę ci karierę...Harry ty nie możesz, wracaj na scenę, nie przejmuj się mną, jestem dla ciebie ciężarem. Ja nie chcę tego...- z jej oczu spłynęła łza, którą szybko wytarła, nie chcąc bym ją widział.
- Nie gadaj głupot- usiadłem bliżej niej na łóżku.- Nie niszczysz mi kariery, sam podjąłem taką decyzję i nigdy nie myśl, że jesteś moim ciężarem, bo jesteś wszystkim i bez ciebie umarłbym- pocałowałem jej usta, chcąc jeszcze bardziej upewnić, że słowa płyną prosto z serca.
Ona wtuliła się we mnie, a ja cieszyłem i napajałem się jej bliskością. Później lekarze podali jej lekarstwa, które brały odpowiedzialnosć za senność dziewczyny. Głaskałem ją po włosach, aż usnęła.

Wszedłem do naszego wspólnego mieszkania, chcąc zrobić porządek ze wszystkim. Wysprzątałem cały dom, wszystko lśniło, wszystko było gotowe i czekało na powrót ( T.I). Chciałem aby była ze mnie dumna, by było jej dobrze i niczego nie brakowało. Ubrawszy czyste ciuchy pojechałem do chłopaków po Darcy. Ubrałem ją w kolorowe body, kremowy kaftanik, tego samego koloru pół śpiochy, kurteczkę, słodką czapeczkę z uszami misia i wsadziłem ją do nosidełka. Zapiąłem i przykryłem różowym kocykiem. Schodząc z małą po schodach, pożegnałem domowników i umieściłem fotelik na siedzeniu pasażera z przodu. Pojechałem z małą najpierw do sklepu, zrobić zakupy. Pierwszy raz widziano mnie z córką w takich miejscach, ale teraz chciałem aby cały świat dowiedział się jakie mam szczęście. Dużo paparazzi robiło nam zdjęcia, ale ja to zlewałem. Wsadziłem córeczkę z nosidełkiem w wózek sklepowy i jeździłem, między półkami, zabawiając ją. Maleńka śmiała się, robiąc różne minki, jej oczy błyszczały jak dwa diamenty, rozczulając moje serce. Skończywszy robić zakupy, wsadziłem reklamówki do samochodu i wyjąłem małą z nosidełka. Otulając ją szczelnie kocykiem, zamknąłem samochód i szedłem z Darcy przez park. Pokazywałem jej przyrodę, ludzi, zwierzęta, otaczający nas świat. Patrzyła na wszystko z zaciekawieniem, co rusz poznając nowe rzeczy. Zauważyłem grupkę dziewczyn idących w naszym kierunku, piszczały.
- Możemy autograf i zdjęcie prosimy!!! - powiedziała jedna krzycząc i płacząc.
- Pewnie, tylko nie krzyczcie- uśmiechnąłem się.
Stanąłem obok nich, aby mogły zrobić sobie zdjęcie, następnie rozdałem kilka autografów i chciałem się pożegnać.
- Harry to twoja córeczka prawda? - zapytała brunetka, burząc mój plan.
- Tak.
- A gdzie twoja dziewczyna ( T.I)?
- Narzeczona- poprawiłem ją, a ich oczy stały się niczym 5zł- ona.. ona leży w szpitalu, jest ciężko chora, nie hejtujcie jej błagam was...
- Przykro nam, ona wyjdzie z tego?
- Tak, chyba tak, przepraszam, muszę iść.
Udałem się do samochodu i wróciłem do mieszkania (t.i) i mojego. Rozpakowałem zakupy, wykąpałem, nakarmiłem i uspałem małą po czym wszedłem na twittera. Przeglądałem twety, sprawdzałem wiadomości, kiedy natknąłem się na zdjęcie z fankami z dzisiaj. A pod spodem dopisek, mający na celu obronę (t.i) przed hejterami i hejtami. Wszyscy podawali to dalej, nie zwykłe ile fanki mogą zdziałać. Zamknąwszy laptopa, poszedłem się wykąpać, po czym położyłem się spać.


niedziela, 4 sierpnia 2013

Opowiadanie z Harrym cz. 38 "Mogły okazać się ciosem"

*** Oczami Harrego ***
Mocne potrząśnięcia moim ciałem przerwały mój sen, zmuszając do otworzenia oczu. Widząc przed sobą lekarza, od razu poderwałem się z krzesła, stając na baczność. Mimo ogromnego bólu, przeszywającego mnie od stóp do głów, spowodowanego spaniem w pozycji siedzącej na krzesełku, stałem prosto, ignorując nieprzyjemne odczucia. Mierzyłem poważnym, lecz lekko zaspanym wzrokiem lekarz, wyszukując odpowiedzi po jego wyrazie twarzy. Milcząc, czekałem na jego słowa, które mogły okazać się ciosem.
- Mam dla pana dobrą wiadomość- kamień spadł z serca, wraz z usłyszanymi słowami.
- Jaką?
- Udało nam się zwalczyć gorączkę i dziewczyna zaczęła samodzielnie oddychać- uśmiech pojawił się na twarzy i lekka ulga- jest jeszcze słaba, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku...
- Tak się ciesze, dziękuję- w przypływie radości, zacisnąłem w uścisku starszego mężczyznę.- Czy mógłbym do niej wejść?
- Tak, proszę
Lekarz wskazał na drzwi i zniknął. Zakładając na buty ponownie folie, tym razem już bez fartucha, pchnąłem lekko szklane drzwi. Przekroczyłem próg, wykonując następne kroki, które zbliżały mnie do łóżka (t.i). Nie spała, patrzyła bez uczucia w białą ścianę. Delikatnie chwyciłem jej drobną dłoń i pogładziłem kciukiem jej wierzchnią część. Spojrzała na mnie, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech. Przybliżyłem swoje ciało bliżej niej i kucając przy łóżku, spoglądałem dziewczynie w oczy. Odzyskiwały swój blask, a jej twarz choć powoli, zaczynała nabierać delikatne kolory. Swoją wolną ręką, odgarnąłem jej niesforne kosmyki włosów, opadające na czoło i oczy.
- Kocham cię
W odpowiedzi, z lekką trudnością podniosła swoją rękę i pogładziła mnie po policzku. Spragniony jej dotyku, wtuliłem się w jej dłoń i trwałem tak jakiś czas. Świadomość, że mogę być przy niej, a ona jest bezpieczna napajała moje serce. Spoglądając co jakiś czas na maszynę widziałem, jak serce dziewczyny bije. Ciche pikanie przynosiło mi radość, gdzie innych doprowadzałoby do skraju wytrzymałości. Trwałem przy niej, nie puszczając, ani na chwilę jej dłoni...

*** Twoimi Oczami ***
Powoli przymykałam powieki, będąc wycieńczoną z bólu. Czułam obecność chłopaka, czułam jego dotyk, słyszałam słowa, pragnęłam wrócić do dni kiedy byłam zdrowa, a chłopak nie cierpiał przeze mnie. Pragnęłam poczuć jego wargi, móc powiedzieć cokolwiek, ale słowa zamierały w gardle. Straciłam umiejętność mówienia, wydawania z siebie odgłosów. Oczy zamknęły się, a ciało i umysł odpływał w stan snu, zapominając o udręce i bólu...

*** Oczami Harrego ***
Dziewczyna zasnęła po podaniu jej przez lekarzy leków usypiających, które miały ulżyć jej w cierpieniu. Opuszczając salę, wyciągnąłem komórkę i wykręciłem numer do Louisa.
- Halo? Harry mów co się dzieje, wszyscy od wczoraj czekamy na twój telefon?
- (T.I) już się obudziła, a jej stan się polepsza. Gorączka ustąpiła i oddycha już bez maski.
- Oh..to wspaniale, gdzie ty teraz jesteś? - ulga i radość w głosie Lou były słyszalne.
- W szpitalu, spędziłem tu całą noc i jestem trochę połamany, zaraz do was przyjadę.
- Ok.
Informując jeszcze lekarzy, że wychodzę, opuściłem szpital i pojechałem pod dom chłopaków. Kupując po drodze misia dla Darcy,
zaniedbałem ją przez ten czas. Parkując na podjeździe samochód, wszedłem do domu. Przywitałem się ze wszystkimi i siadając w salonie, opowiedziałem wszystko ze szczegółami. Zjadłem wspólnie z nimi obiad, co było ciężkie i pobawiłem córeczkę.
- Zabiorę ją dzisiaj, będziecie mogli odpocząć, wystarczająco was wykorzystałem- rzekłem.
- Nie wykorzystałeś i nie oddamy ci Darcy, ona zostaje tu, ty jesteś zmęczony musisz się wyspać.
- Dam radę.
- Nie dasz i nawet się nie kłóć, proszę- odrzekła Danielle.
- Dobrze niech wam będzie, ale ja też zostaję.
- Nie ma problemu- uśmiech Nialla poszerzył się z niewiadomych przyczyn.

Obejrzeliśmy jakiś film, po czym poszedłem wykąpać Darcy, pomagał mi w tym Zayn. Szczęście, że (t.i) pokazała mi wcześniej jak to się robi. Zawijając nagie ciałko małej w ręcznik, podałem ją Mulatowi i wylałem wodę po myciu. Udawszy się z dzieckiem do pokoju, wysmarowałem ją i założyłem pampersa. Przyodziałem ją w różowe body i śpioszki, po czym nakarmiłem i ułożyłem do snu, śpiewając kołysankę. Zmęczony już zszedłem na dół i jeszcze chwilę rozmawiałem z chłopcami, ustaliliśmy, że na miesiąc robimy sobie przerwę w karierze. Jednym z powodów była (t.i), nie miałem zamiaru zostawiać jej teraz samej, zresztą planuje zabierać ją w trasy koncertowe, nie zostawię jej już. Sława, nie będzie dla mnie ważniejsza od miłości i rodziny. Czując, jak moje powieki stają się ciężkie, porzegnałem chłopaków i udałem się spać.

5 następnych dni minęło podobnie jak ten. Codziennie chodziłem do szpitala, stan dziewczyny z dnia na dzień był lepszy, mogła wykonywać ruchy i wypowiadać kilka słów, jednak nadal była słaba i krucha. Przez ten czas na te kilka dni zamieszkałem w domu z chłopakami, Danielle i Eleonor. Dziś jak co dzień wstałem i ubierając się w ciuchy, ruszyłem w stronę szpitala. Witając się wcześniej z lekarzem, przeszedłem pod drzwi do sali dziewczyny, lecz widok jaki zobaczyłem, całkowicie mnie zaszokował. Serce stanęło, a oddech ustał...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Opowiadanie z Harrym cz. 37 "Obudziła się.."

*** Oczami Harrego***

Wstałem wcześnie rano, w okropnym stanie. Przeczesałem dłonią włosy i spojrzałem na zdjęcie obok mnie. Łzy ponownie napłynęły do oczu na myśl o dziewczynie i wspomnieniach z wczorajszego dnia. Mrugając kilkakrotnie powiekami, nie pozwoliłem im wypłynąć. Wstałem z łóżka i zacząłem sprzątać sypialnie. Poskładałem ciuchy (t.i) i swoje, w kostkę i wsadziłem do szafy. Szkoło z rozbitej ramki i wazonu zmiotłem, a następnie odkurzyłem. Wszystkie butelki po alkoholu, w którym w ostatnich dniach zatapiałem smutki, wywaliłem do śmieci i zaścieliwszy łóżko, poszedłem wziąć prysznic i przyodziać się w czyste ciuchy. Zjadłem śniadanie, co z trudem mi przychodziło i wychodząc z mieszkania, pojechałem do domu chłopaków, gdzie nocowała Darcy. Wszedłem do środka, słysząc śmiechy Liama i Zayna. Zdjąłem buty i przeszedłem przez długi korytarz do salonu. Przywitałem się z chłopakami i biorąc na ręce córeczkę, którą właśnie się zajmowali usiadłem na kanapie. Ucałowałem czółko małej i delikatnie kołysałem. Była spokojnym dzieckiem, nie sprawiała dużych problemów, płakała tylko jak czuła, że coś jest nie tak, albo jak była głodna.
- Harry jak się czujesz? - zapytał Daddy.
- A jak mam się czuć, dziewczyna, którą kocham nad życie, leży w szpitalu i walczy z chorobą, która ją zabija, a ja zostałem sam z małą, ja nie daje rady. A wiecie co jest najgorsze? Widziałem już wcześniej, że z (t.i) jest coś nie tak, ale myślałem, że to zmęczenie, gdybym jakoś zareagował, byłaby tu teraz ze mną i tak bardzo nie cierpiała...- głos zaczął się łamać, a ja nie potrafiłem wypowiedzieć następnych słów.
- Będzie dobrze, ona jest silna, zobaczysz wyjdzie z tego, ma dla kogo walczyć, nie zostawi was.- słowa wydobyły się z ust Zayna, mając na celu pocieszyć mnie.
- A co jeśli nie, co jeśli umrze?
- Nie umrze, nawet tak nie myśl, nie możesz...
- Chciałbym powiedzieć jej jak bardzo ją kocham, przez ostatnie 2 tygodnie nie powiedziałem jej tego, ani razu... nie powiedziałem jej ile dla mnie znaczy, byłem zbyt zabiegany...
- Ona to wszystko wie, wie, że ją kochasz... musisz wziąć się w garść- Liam próbował mnie uświadomić, ale ja byłem odporny na jego słowa.
- Czy Darcy, może zostać u was na jeszcze jedną noc? Proszę?
- Stary, wiesz, że tutaj jest wasz drugi domu i nie ma żadnego problemu, żeby tu została...ja się nią zajmę, są dziewczyny...
- Dziękuję.
Rozmowę przerwał nam mój telefon, wyciągnąłem go pośpiesznie z kieszeni i widząc nieznany numer, niepewnie odebrałem.
- Halo?
- Pan Harry Styles?
- Tak- odparłem zmieszany.
- Tutaj ordynator szpitala, pana narzeczona...
- Co z nią? - przerwałem mu, temperatura ciała wzrosła, a serce przyśpieszyło.
- Obudziła się, leki zadziałały, są szanse, że wyjdzie z tego, robimy teraz badania na lek, który zadziałał i podamy jej go ponownie, mógłby pan przyjechać?
- Tak zaraz będę, już jadę- rozłączyłem się i podałem dziewczynkę Liam'owi.
- Muszę jechać, nie mam czasu.
- Co się stało, gdzie jechać?
- Do szpitala, (t.i) się obudziła, zadzwonię...
Wybiegłem z domu i wsiadając w samochód, ruszyłem z piskiem opon. Pędziłem ulicami, łamiąc prawo, kilka razy mało co nie spowodowałem wypadku. Zdyszany wbiegłem do szpitala i udałem się na odpowiedni oddział. Złapałem szybko lekarza, który zadzwonił i próbowałem się czegoś dowiedzieć.
- Podaliśmy jej kolejną dawkę tego leku, choroba powoli ustępuje, (t.i) wybudziła się to są dobre znaki, proszę być dobrej myśli.
- Mogę do niej wejść, bardzo proszę, tylko na chwilę?
- Nie powinienem, ale proszę pójść za mną, dam panu strój.
Ubrany w jakiś lekarski zielony fartuch i worki na butach, wszedłem do sali. Podszedłem do dziewczyny i złapałem ją za rękę.
Otworzyła oczy i spoglądając na mnie mocniej ścisnęła moją dłoń. Oddychała przez maskę, a jej kruche i znacznie chudsze ciało leżało bezwładnie przykute do łóżka. Z jej oczu poleciało kilka samotnych łez, a ja z trudem powstrzymywałem swoje.
- Przepraszam.... kocham cię- na moje słowa, dziewczyna ponownie ścisnęła mocniej moją dłoń.
Łzy płynęły z jej oczu, a ona nie mogła nic zrobić, leżała na łóżku, a jej ciało tak jakby umarło. Jej jedynym ruchem było ściskanie mojej dłoni, tylko to mogła zrobić. Nie wydawała z siebie, żadnych odgłosów, jakby ktoś odebrał jej głos. Klatka unosiła się delikatnie w górę, a oddychanie sprawiało kłopot i ból. Patrzyła na mnie zapłakanymi oczami, z których wypływało co raz więcej słonych stróżek. Jej twarz była blada, porównywalna do białej ściany. Z trudem próbowałem nie płakać, zamknęła swoje oczy, puszczając moją dłoń, a ja wyszedłem szybko z sali i zjeżdżając po drzwiach wybuchłem płaczem. Nie wytrzymałbym tam dłużej, nie dałbym rady powstrzymywać płaczu. Nie potrafię tak na nią patrzeć i nie móc w żaden sposób pomoc. To tak jakby ktoś wbijał ci po kolei noże w ciało, a ty nie mógłbyś powiedzieć, by przestał. Wyciągając z kieszeni telefon, napisałem smsa do Liama, informując go o stanie dziewczyny i resztę dnia spędziłem w szpitalu, monitorując z lekarzami w oddzielnym pomieszczeniu stan ukochanej.

Zmęczony stałem przy szybie i opierając głowę o szkło, patrzyłem na dziewczynę. Doktorzy, co jakiś czas wchodzili i podawali jej kolejne dawki leku, a ja stałem, nie mogąc wejść. Usiadłem na krześle i przypominałem sobie chwilę narodzin córki, zaręczyny, wspólne noce. Wszystko, wszystkie obrazy przelatywały mi przed oczami, wzbudzając różne emocje. Spędziłem całą noc w szpitalu, zasypiając na krzesełku. Oddział był zamknięty, żadni pacjenci, ani ludzie nie mogli tu wchodzić, po za mną i lekarzami. Tylko (t.i) leżała tutaj, a jej opieka była intensywna...