sobota, 19 kwietnia 2014

Happy Easter !!!!!!!!

 
ALLELUJA !!!
Życzę.....
Życia zabawnego w jaja bogatego.
Smacznej kiełbasy, rzeżuchy po pachy.
Wesołego zająca, co się śmieje bez końca......
A nawet pięć takich zajączków...
Szczerbatego barana, co beczy od rana.
Uśmiechu przez cały czas.
Słońca, radości i w niedziele dużo gości.
W drugie święto dużo wody...
tak dla zdrowia i urody.
Bierzcie sikawki w łapy
I oblejcie nimi cały świat tak dla zabawy.
 
ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT !!!
 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Imagin z Zaynem

Piosenka

Drobna brunetka samotnie błąkająca się po Londynie. Ubrana jedynie w jasne Jeansy i biały sweter. Szła przed siebie, a jej twarz otulał leciutki wiatr, delikatnie rozwiewając włosy. Po jej porcelanowych policzkach spływały słone łzy. Ludzie co chwilę gdzieś się spieszyli, a ona szła powoli nie spiesząc się nigdzie. Podeszła do barierki mostu i spojrzała w dół. Wiedziała, że wystarczyłby jeden skok, jeden skok i wszystkie problemy znikną. Miała już przejść kiedy ktoś ją powstrzymał. Chłopak o kruczo czarnych włosach i głębokich czekoladowych oczach. Szepnął żeby tego nie robiła i mocno ją do siebie przytulił, a ona wtuliła się mocno w niego i płakała. Mimo iż bała się bliskiego kontaktu z ludźmi jemu zaufała. Pierwszy raz od roku poczuła się bezpiecznie, pierwszy raz poczuła jak wszystko choć na chwilę przestaje się liczyć, wszystkie problemy odchodzą. Spotykali się codziennie ufała mu bezgranicznie, a ich miłość z każdym dniem stawała się silniejsza. Każda chwila bez siebie była dla nich męką. Mulat spojrzał w ciemne oczy dziewczyny i szepnął.
"Nigdy cię nie zostawię jesteś dla mnie najważniejsza i nigdy cię nie skrzywdzę"
Złożył na jej ustach czuły pocałunek i mocno przytulił do siebie. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie znalazła swojego anioła, którym okazał się Zayn.
Dni mijały, a dziewczyna co raz bardziej ufała światu. Dziś odważyła się założyć sukienkę. Delikatny biały koronkowy materiał idealnie podkreślał jej jasną karnacje i wyjątkową urodę. Zwiewna sukienka sięgała dziewczynie przed kolana co podkreślało jeszcze bardziej jej długie nogi, swoje falowane włosy przeczesała palcami, chwyciła torebeczkę i wyszła z wieżowca w którym mieszkała. Udała się pod studio, gdzie jej chłopak nagrywał piosenkę. Weszła pewnym krokiem do środka, jednak już po chwili się cofnęła. Po drugiej stronie dużego holu stał jej chłopak całujący inną. Jej policzki momentalnie zrobiły się mokre, a wszystko powróciło.
 - Obiecałeś - krzyknęła, chłopak szybko się odwrócił.
Nie zdążył nic powiedzieć bo zapłakana dziewczyna wybiegła z budynku. Biegła wprost przed siebie nie zważając na nic. Ufała mu, po raz pierwszy tak bardzo zaufała człowiekowi. Kochała go, ale rana w jej sercu była już nie uleczalna. Wbiegła na ten sam most gdzie się poznali, usiadła na barierce i zdjęła swoje buty rzucając do wody. Chwyciła swój telefon i napisała smsa do Zayn
 "Obiecałeś, a ja ci zaufałam. Wierzyłam, że mnie nie skrzywdzisz. Dla mnie byłeś całym światem, teraz cię nienawidzę. Nienawidzę cię Zayn i żałuje, że wtedy nie skoczyłam."
Rzuciła swój telefon na chodnik, roztrzaskując go na kilka części. Zamknęła oczy i odepchnęła się z całej siły. Spadając słyszała jego głos, który krzyczał jej imię i przepraszał ją. Poczuła mocne zderzenie z taflą wody i wszystko minęło. Czuła spokój i ulgę wiedziała, że jest już w lepszym świecie, gdzie nikt jej nie skrzywdzi. Wiedziała też, że kiedyś przyjdzie ten moment kiedy mu wybaczy i będą mogli zacząć na nowo.

Bo jest taki rodzaj miłości, który nigdy nie umiera. I mimo, że jedno odejdzie ta miłość będzie trwała. Na świecie istnieje jedna rzecz warta życia: Bezgranicznie kochać istotę, która kocha nas bezgranicznie.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Imagin z Zayn'em


 
 



Deszcz obija się o szklaną powłokę wołając. Puka do okien prosząc. Ona sama siedzi w ciemnym pokoju. Samotna jak co wieczór. Szczelnie otulona kocem, nie dopuszczając do swojego ciała zimnego powietrza. Ręce oplatają czerwony kubek z jego imieniem, a ona wpatruje się w jeden punkt. W ekran laptopa, będący jedynym źródłem światła. Wpatruje się w niego. Nowe zdjęcia. Na wszystkich jest jego uśmiech i oczy. Jest on i fanki. Każdego dnia inne miejsce, każdego dnia inne miasto, każdego dnia inne państwo, każdego dnia inny kontynent. Dlaczego nie może trafić do niej ? Skoro jest wszędzie to czemu nie ma go tu ? Wystarczyłaby jej jedna sekunda. Jeden mały dotyk. Dla niego nic nie znaczący, dla niej wszystko. Zamyka oczy kiedy łzy pchają się na świat. Mokry wachlarz rzęs opada na jej policzki, a w głośnikach cichną ostatnie takty piosenki. Nie długo później rozbrzmiewa dźwięk gitar, ciągnący za sobą tekst i jego głos. Little Things. Patrzy na jego idealne włosy i przez chwilę myśli, że może ma szansę. Że on cudem się w niej zakocha i będą razem. Okna trzaskają od podmuchu wiatru, a ją ogarnia kolejna myśl. Na tym świecie nie jest sama, są jeszcze miliony innych dziewczyny. Takich jak ona, kochających go. Ładniejszych. I znowu, jak każdego innego wieczoru przytłaczają ją jej marzenia. Właściwie to nimi żyje. Ma 16 lat. Jest tylko zwykłą fanką, directionerką, a on jest tylko na jej tapecie i w Internecie. Narasta w niej złość... to tylko kolejna faza. Tym razem silniejsza. Otwartą dłonią trzaska w urządzenie, zamykając je. Kubek z resztkami cieczy opada na podłogę roztrzaskując i rozlewając się. Szkło i herbata są wszędzie. Okno ponownie trzaska, a wszystko się kończy.....

Zimne powietrze otula moje ramiona, kiedy samotnie zdana na siebie idę do parku. Ciało przykrywa tylko cienka, siwa bluzeczka z długim rękawem i krótkie spodenki od piżamy. Na stopach znoszone, krótkie trampki, a dookoła szalejący wiatr i mżawka. Jest dobrze....

Szum drzew, jedna latarnia dająca światło i druga w dużym odstępie od niej. Siedzi na ławce, w parku pozbawionym życia. Nikt nie wie, że tu jest. Deszcz zmoczył już trochę jej włosy i ciuchy. Ona dalej pochłonięta jest myślami, tkwi głęboko w swojej wyobraźni, układając sobie wyimaginowane życie. Wyobraża sobie go obok niej. On otula ją ramieniem i tuli do swojej piersi, a ona jest tak cholernie szczęśliwa. Miłość jego do niej i jej do niego jest tak silna, że wytrwałaby wszystko. W rzeczywistości działa tylko jedna strona. Miłość jej do niego, jej do Zayna. Zagłębia się jeszcze bardziej, tworząc w głowie kolejny obraz, kolejną scenę. Całkowicie pochłonięta, nie zauważa, że koło niej ktoś siedzi. Że ktoś się właśnie dosiadł. Jej marzenie tkwi obok niej. Ona milczy zamyślona, patrząca przed siebie, pod poświatą latarni, a on siedzi cicho ilustrując jej twarz, schowany w ciemnościach. Obraca głowę i patrzy wprost na niego. Wprost w jego oczy. Rozpoznaje go od razu. Widzi Zayna Malika obok niej na ławce, ale nie potrafi tego zrozumieć. Co on robi w jej mieście ? W mieście prawie że nie znanym, nie dotkniętym jeszcze przez zło. Ma wątpliwości, nie potrafi rozróżnić, nie wie czy to jej wyobrażony obraz czy prawda. Wyciąga rękę, by go dotknąć, a on ją łapie. Trzyma ją za dłoń. Przez jej ciało przepływa fala ciepła, czuje coś na co czekała tak długo. To jej wystarcza. Chciała go poczuć, a teraz czuje. Cząstka niej odchodzi, ta cząstka przygniatająca ją każdego dnia. Spełniło się jej marzenie. Nie oczekuje więcej od życia. Całe życie jest obok niej. Wszystkiego nauczyła się od niego i od zespołu.
- To nie jest sen maleńka...
Jego słowa są delikatne. Otulają jej serce, a ona czerpie z tego jak najwięcej. Chce mieć wspomnienia. Przysuwa swe usta blisko jej ust, wyłaniając się tym samym z ciemności. Linia jego szczęki idealnie jest zarysowana, a zarost wzbudza tylko więcej dreszczy. Jest identyczny, jak na zdjęciu z dzisiaj. Zayn zamyka swe wargi na jej ustach, dalej trzymając jej dłoń. Pocałunek nie jest zwykły. Żadne słowa go nie opiszą. Tylko uczucia, które ona czuje.
- Wiem o czym przed chwilą myślałaś. Ja wrócę. Wrócę i wszystko ci wytłumaczę, musisz tylko na mnie czekać. Znajdę cię na pewno. Żyj, tak dalej. Dalej wierz w marzenia. Spełnię je wszystkie. Musisz tylko czekać, a ja wrócę.
Ponownie pocałował jej usta, odsuwając się później daleko, ale dalej trzymając jej dłoń.
- To cię upewni, że to nie sen.
Wypuścił jej rękę, pozostawiając w niej łańcuszek. Jego łańcuszek. Nim zdążyła podnieść na niego wzrok, go już nie było. Widziała tylko jego cień jak odchodzi wzdłuż ulicy....


***

Nadal nie rozumiem tego. Minął miesiąc, a mój rozum nie pojmuje wydarzeń z tamtej nocy. To był Zayn, to nie był sen, ale... nie rozumiem. Muszę czkać i czekam, patrząc codziennie na jego zdjęcia. Muszę czekać, a on wróci. Czekać....

Koniec.

piątek, 4 kwietnia 2014

Zayn cz.25 "Miłość jest nieunikniona"

Piosenka włączcie
Weszłam w mały rów znajdujący się tuż pod nim i usiadłam. Podkuliłam nogi pod samą brodę, opierając się o niego plecami.

Śmierć nie jest niczym straszny, to tylko okres przejściowy.
Straszny jest tylko strach przed nieznanym.....

Ciało trzęsło się z zimna, wszystko dookoła mnie latało, widziałam jak domy się walą, pojedyncze drewniane bale spadają na ulice, miażdżąc wszystko co napotkają. Wszyscy uciekli, zostało tylko kilka nielicznych osób biegających w te i wew te. Mocniej zsunęłam się do rowu, starając jak najbardziej schować w nim swoje ciało. Czemu akurat rów? Widziałam to na filmach...
- Moje dziecko!!!! Moje dziecko... on nie żyje!!!!! - na ulicę wybiegła kobieta krzycząca przez płacz.
Moje serce pękało na ten widok, straciła swoje dziecko. Chciałam jakoś zareagować, ale za chwilę podbiegł jakiś facet zabierając ją. Walczył z nią chwilę, za nim w ostatniej sekundzie udało mu się ją odciągnąć na bok.... inaczej zostałaby zmiażdżona przez lecącą z wiatrem wielką gałąź drzewa. Zamknęłam oczy nie chcąc myśleć jak mogłoby się to skończyć. Cała się trzęsłam, bałam się. Byłam sama pod murem, a za mną wielka trąba nadchodząca w moim kierunku. Mimo, iż powieki były zamknięte wydostały się z nich łzy. Słone krople spływały rzewnie po moich policzkach, ale nie zdążyły spaść na ziemię. Silne podmuchy wiatru natychmiast je osuszały. Cicho łkałam, modląc się, żeby Zayn był już bezpieczny, żeby przeżył. Tylko tego pragnęłam, pragnęłam by żył....
- Megi!!!
Podniosłam swój wzrok, słysząc swoje imię.
- Zayn uciekaj!!! - widziałam jak chłopak biegnie w moim kierunku.
Nie to nie tak, to wszystko nie tak. On nie może, ta historia nie tak ma się skończyć.... On ma żyć... Boże błagam zlituj się, on ma żyć błagam....
- Zayn proszę uciekaj!!!! - dalej krzyczałam, ale on był już praktycznie przy mnie.
Jego brązowe tęczówki, zupełnie pojaśniały. Majaczyły w nich łzy, policzki były mokre, a wargi jakby spuchnięte. Mówią, że oczy to odzwierciedlenie duszy... w tym przypadku z jego oczu wiała pustka.
- Czemu mi to zrobiłaś, czemu? - chłopak upadł przede mną na kolanach, dalej płacząc.
- Chcę, żebyś żył...
- Ale ja nie chcę żyć bez ciebie, to ty powinnaś tam wejść nie ja. To ja powinienem poświęcić się dla ciebie, nie ty dla mnie.To ty powinnaś tam teraz być i przeżyć.
- Nie Zayn, ja..ja muszę ci coś powiedzieć.- moje policzki były już zupełnie mokre, a łzy wydawały się nie kończyć.
Chłopak usiadł obok mnie, mocno mnie do siebie przytulając.
- Co takiego?
- Ja...ja jestem...jestem chora na raka krwi.
- Słucham ?
- Dowiedziałam się przed samym przyjazdem tutaj, lekarze powiedzieli, że umieram. Zayn ja nie mam szans... Zaprzepaściłeś swoją szanse na życie! - zaczęłam krzyczeć, przez łzy nie wiadomo dlaczego.
Chłopak złapał mnie za ręce, bo zaczęłam bić go po klatce piersiowej, mocno przycisnął mnie do siebie i pocałował w usta.
- Chcę umrzeć z tobą...- wyszeptał.
Nie byłam wstanie nic powiedzieć... wargi zdrętwiały, a głos stał się niesłyszalny.
- Kocham cię.. wiem, że to nie odpowiedni moment i nie mam pierścionka, ale czy zostaniesz moja już na zawsze?
- Zayn....
- Jestem tego pewien, nigdy nie kochałem nikogo tak jak ciebie, zmieniłaś wszystko, zmieniłaś moje życie, dzięki tobie wiem co to znaczy kochać...
- Chcę być twoja na zawsze...- wyszeptałam.
Chłopak wciągnął mnie na swoje kolana, a ja wtuliłam się w jego szyję. Oplótł mnie rękoma, a ja jego.
- Boje się śmierci- wyszeptałam w jego koszulkę.
- A ja nie, mam przy sobie swojego anioła... - mówił głaszcząc mnie po włosach- nie wypuszczę cię z moich ramion już nigdy, nie pozwolę nas rozdzielić...
Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie, czułam spokój, nie bałam się, mając go przy sobie. Patrzyłam jak całe miasto się rujnuje, jak wszystkie domy składają się niczym domki z kart. Widziałam wielki wir idący wprost na nas... Wykonywałam głębokie wdechy i wydech. Właśnie wtedy w uszach rozbrzmiały słowa Kataleji..."Ilekroć razy oślepią cię promienie słońca, ilekroć razy zmoczy cię deszcz, ilekroć razy zawieje silniejszy wiatr, a ty go poczujesz... będą to znaki ode mnie, że jestem i czuwam nad twoim dobrem''. Słyszałam jej głos. Wiatr zawiał mocniej, niemal przyssało nas do muru. Jasny blask oślepił moje oczy, a mokre powietrze, jakby wiatr wiał z deszczem, otarł się o moje policzki. Nie wiedziałam czy to wymysły mojej wyobraźni, czy dzieje się to naprawdę, jednak poczułam się inaczej. Ciało oddało się w stan nieważkości. Odwróciłam się twarzą do Zayna i ucałowałam jego usta.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też...
Trwaliśmy razem na łożu śmierci. Czas płynął wolno, wszystko było spokojne w naszych oczach. Poczułam mocne uderzenie, załkałam z bólu, wtedy był już nasz koniec. Ciemność zmiażdżyła nas ze wszystkich stron, odbierając ostatni oddech. Później nastała cisza i świat w innych barwach....

*** Oczami Liama ***
Wszyscy chodziliśmy zdenerwowani po pokoju, nikt nie mógł znaleźć sobie miejsca. Louis co chwilę przewijał kanały, szukając nowych wiadomości. Każdy zagubiony był w swoich myślach, jednak wszystkie krążyły wokół Zayna i Megi. Minęły 3 godziny, odkąd potężne tornado, niemal sprzątnęło Los Angeles z ziemi.
- Jest!!!- krzyknął Lou, pogłaśniając wiadomości.
Każdy siedział w ciszy, uważnie słuchając każdego słowa reporterki.
"Miasto zostało doszczętnie zniszczone, ludzie boją wychodzić się na ulicę. Ratownicy nadal przeczesują ruiny po domach z nadzieją odnalezienia ofiar. Dotychczas odnaleziono ciało 70-latka, funkcjonariusze starają się ustalić jego tożsamość, oraz ciała dwójki młodych ludzi. Ukryli się przed tornadem pod jednym z murów w rowie. W ich ciało uderzyła potężna żelazna rura, niesiona przez wiatr. Ciała są zmasakrowane, jednak mieli przy sobie dokumenty. Ofiarami tego koszmarnego przeżycia byli Zayn Malik i Megi Nestwone, na więcej informacji wciąż trzeb czekać..." dalej już nie słyszałem. Moje serce na chwilę przestało bić. Otworzyłem usta, chciałem coś powiedzieć, jednak głos zamarł w gardle. Byłem w szoku, to nie możliwe. Informacja podana przez reporterkę nie docierała do mojego rozumu. Schowałem twarz w dłoniach, starając się pojąć te wszystkie słowa. Poczułem mocny uściski w klatce, jak by ktoś położył na mnie wielki ciężar, ważący tony. Po policzkach spłynęły strumienie słonych kropli. Spojrzałem na wszystkich po kolei, ale mój wzroku uwiązł na Niallu. Cały pobladł, z jego ust wydobywał się cichy szloch, a ciało jakby drżało. Poderwałem się z kanapy i chwiejnym krokiem podszedłem do niego zamykając go w swoich ramionach....
Następnego dnia przyjechał do nas Paul. Z Niallem było źle, od wczoraj nie tknął ani jedzenia, ani picia. Nie rozmawiał z nikim, zamknął się w sobie. Tak jakby umarł, a na ziemi zostało tylko jego ciało. Cząstka jego odeszła bezpowrotnie. Paul powiedział nam nowe informacje, które jeszcze bardziej nami wstrząsnęły. Przyłożyłem rękę do twarzy, zakrywając ust, by tylko nie zacząć płakać. Ponownie podeszłem do irlandczyka, obejmując go ramionami. Wszyscy wiedzieliśmy, że to Niall najbardziej cierpi. Więź jak łączyła go i Zayna była silniejsza niż cokolwiek. Ziall Istniej to Prawda. Prawdziwi Przyjaciele i Bracia.
- Niall... Zayn nadal żyje w twoim sercu. Pamiętaj o tym...- tylko na to był mnie stać.
Ja ten opanowany i odpowiedzialny w zespole, nie potrafiłem sobie ze sobą poradzić. Ruszyłem w kierunku schodów i wolnym krokiem stąpałem po stopniach. Obraz zamazywał się coraz bardziej. Ledwo dostrzegałem kolejne stopnie. Otworzyłem drzwi pokoju i wchodząc do środka osunąłem się po nich wybuchając głośnym płaczem...

Na pogrzeb Zayna i Megi przyszli wszyscy. Cała rodzina Zayna, przyjaciele, znajomi za czasów szkoły, fani z całego świata, znane gwiazdy... Każdy płakał, ja nie byłem nawet w stanie stać w miejscu. Ramię Louis podpierało moje ciało. Spojrzałem na Nialla, który stał oddalony od wszystkich pod drzewem, jego oczy cały czas krwawiły łzami. Wszystkie siostry Zayna, przyjechały ubrane w jego ulubione koszulki. Każda z nich głośno płakała, kiedy się takie coś widzi, serce po prostu pęka.

Cały świat pogrążony był w żałobie. Blondyn zupełnie stracił wiarę w siebie, w sens życia. Każdy siedział bez celu w różnych miejscach cicho łkając. Harry znalazł ukojenie w winie, podobnie jak Louis.

One Direction przestało istnieć, nie mogliśmy śpiewać bez Zayna. One Direction to pięć chłopców. One Direction to nie tylko nazwa, to znacznie więcej niż sława, pieniądze czy fani. To jeden kierunek, jedno marzenie, które nas połączyło. To prawdziwa przyjaźń i miłość, najsilniejsza ze wszystkich... miłość do braci...miłość braterska.
 


Na nagrobku widnieje napis ''Prawdziwa miłość połączyła ich na wieki, umarli wtuleni w siebie na łożu śmierci''

Chodziliśmy nie szukając się,
Ale wiedząc, że chodzimy po to,
Żeby się znaleźć.

The End
 
To już koniec. Ale spokojnie... mała przerwa i zacznę wrzucać tu jakieś imaginy :D/Natalia